czwartek, 26 lipca 2012

Męska Odpowiedzialność - cz 2: Zobowiązanie

O tym że dzisiejszy świat ginie z powodu braku prawdziwych mężczyzn nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. W poście część 1 pisałem o tym, jak ważne dla odmiany losu tej ziemi jest zwrócenie uwagę na relację Ojciec-Syn i duchowe konsekwencje klątwy pokoleniowej. Dzisiaj wychodząc ponad smutną rzeczywistość, która mną wtedy kierowała, chcę napisać o dobrej rzeczywistości, która mnie spotyka i Bożym działaniu w moim i nie tylko życiu.

Jak zapewne wielu chłopców moich rówieśników, jak i późniejszych, wyrastałem bez opieki ojca ziemskiego, a tym bardziej bez odczucia opieki Boskiego ojca w moim dzieciństwie. Choć mój ojciec był w moim życiu (a zapewne wielu mogło i tego nie doświadczyć) to nie wiele z tego, co mi przekazał, było dobre. Odczuwałem w swoim sercu pustkę i zniewieścienie, na które wewnętrznie nie chciałem dać zgody. Szukałem w swoim otoczeniu ludzi, którzy mogliby być moimi duchowymi ojcami jednak o dziwo, nawet w chrześcijańskim środowisku nie mogłem takich znaleźć lub byli oni zbyt bardzo zajęci, aby móc mi pomóc. Przeczytałem kilka książek jak być mężczyzną w Bożej definicji tego słowa, jednak wiecie książki to nie to samo co wzorzec. Niektórzy powiedzą, że przecież Jezus Chrystus jest naszym idealnym wzorcem. Prawda jest jednak taka, że nie miałem wtedy relacji z naszym Panem tak jak Mojżesz, aby być przez niego, tak realnie korygowany. Potrzebowałem wzorca ludzkiego. I Pan dał mi taki wzorzec.
W kluczowym momencie zdarzyło mi się spotkać człowieka, który w moim odczuciu spełniał tę definicję w 100%. Był on pastorem, kaznodzieją, misjonarzem, mężem i ojcem sześciorga dzieci, które go uwielbiały. Szkoda tylko, że był Amerykaninem ☺. Po krótkiej rozmowie powiedział mi zdanie, które zmieniło moje życie:

 „Jeśli nie możesz znaleźć wzorca do naśladowania, stań się nim” - Zach Neese

Myślę, że to zdanie wytłumaczyło mi bardziej „Jak być mężczyzną” niż wszystkie książki, jakie przeczytałem. Zorientowałem się, że mogę sam stać się wzorem poprzez siłę i determinację do tego, aby szukać prawdy i nie zgadzać się na wszechobecne zniewieścienie mnie i moich najbliższych kolegów w kościele. Chciałbym podzielić się z wami kilkoma myślami, do jakich doszedłem w czasie mojej wędrówki w zgłębianie tego tematu.

Prawdziwy mężczyzna jest odważny!

Bycie facetem to kwestia urodzenia. Bycie mężczyzną to kwestia wyboru” - zasłyszane.

Odwaga, o której piszę, nie jest głupotą. Bóg nie oczekuje od mężczyzny, że samotnie wyzwie na pojedynek mistrza king fu za to, że ten znieważył jego żonę. Bóg oczekuje od mężczyzny, aby wytrwał w razie wojny (każdego rodzaju wojny) i podjął zobowiązanie, jakie ma dla niego Bóg. Takim właśnie mężczyzną był król Dawid.

Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, Nie ulęknie się serce moje, Choćby wojna wybuchła przeciw mnie, Nawet wtedy będę ufał” - Ps 27:3

Niestety diabeł też często kusi mężczyzn fałszywymi zobowiązaniami, takimi jak: „Honor ponad wszystko”. Iluż to wielkich w oczach Boga ludzi zginęło tylko z powodu głupich walk o „honor”. Bóg ma dla mężczyzn inne zadanie niż pstrykanie się po nosach i udowadnianie sobie nawzajem który z nich wyżej podskoczy. Niestety atmosferę podsyca fakt, że i wiele dziewczyn adoruje takich wyżej podskakujących facecików. My jako chrześcijanie powinniśmy mieć inne standardy.

Tylko bądź mocny i bardzo mężny, aby ściśle czynić wszystko według zakonu, jak ci Mojżesz, mój sługa, nakazał” - Joz 1:7

Bóg dał człowiekowi instrukcję, jak ma żyć, aby obfitować w błogosławieństwo. Jedyne czego człowiek teraz potrzebował to ODWAGI, aby na tej ścieżce wytrwać.

Piękne podsumowanie tego, czego Bóg oczekuje od mężczyzny można znaleźć w najnowszym filmie Courageous, twórców filmu Fireproof. Oto zobowiązanie, które podjęli bohaterowie filmu.

Uroczyście ślubuję przed Bogiem.
Wziąć pełną odpowiedzialność za siebie, moją żonę i dzieci.
Będę kochał ich, ochraniał i służył im.
Prowadził ich do Boga, jako duchowy przewodnik rodziny.
Będę wierny mojej żonie, kochał ją i szanował.
Będę gotowy oddać za nią życie, tak jak Chrystus oddał za mnie.
Będę uczył syna miłości do Boga z całego serca, z całego umysłu i z całej siły.
Będę uczył go szacunku dla władz i odpowiedzialności.
Będę walczył ze złem, dążył do sprawiedliwości, miłosierdzia i miłości.
Będę traktował innych z życzliwością, szacunkiem i współczuciem.
Będę pracował sumiennie dla dobra mojej rodziny.
Wybaczę tym którzy mnie skrzywdzili i pojednam się z tymi, których sam skrzywdziłem.
Będę żył uczciwie jako człowiek odpowiedzialny przed Bogiem.
Będę czcił Boga, słuchał Jego słowa i wykonywał Jego wolę.”

A teraz my uczniowie Chrystusa zastanówmy się, ilu z nas po oddaniu swojego życia naszemu Panu i zbawicielowi, podjęło trud, aby uczyć się jego słowa i podążać za nim i wypełniać jego wolę w naszym życiu i życiu naszych bliskich (zobacz post Wojownicy Chrystusa i Uczniowie Chrystusa)? Ilu z nas spośród tych, których życie należy do Pana, rzeczywiście zaczęło wkładać wysiłek i trud w to aby wypełniać Boże marzenia dla tego świata? Czy w ogóle znamy te marzenia naszego Pana?

Tak jak bohaterowie tego filmu wielu z nas wydaje się, że nie potrzebujemy podkreślać i przysięgać tego, że będziemy inni, bo wydaje nam się, że skoro duch Boży mieszka w nas i staramy się być pobożni, to jest to wystarczające.
Ja wierzę, że takie zobowiązania jak to, daje nam chrześcijanom czarno na białym świadomość tego, co mamy robić i że nie jest to bez znaczenia przed Bogiem. I to nie tylko nam mężczyznom.


Składajcie śluby i spełniajcie je Panu, Bogu waszemu; Wszyscy wokół niego niech złożą dary Strasznemu!” - Ps 76:12
A ci mężowie bardzo się zlękli Pana; złożyli więc Panu ofiarę i uczynili śluby” - Jon 1:16



Biblia wielokrotnie mówi o tym iż Pan ma upodobanie w ludziach, którzy składają mu śluby. Poczynając od ślubu wierności małżeńskiej mężczyzny względem kobiety i odwrotnie, kończąc na ślubach wstrzemięźliwości lub innych posług dla Pana. Ludzie ci zawsze byli otaczani przez Boga szczególnym błogosławieństwem i łaską i byli poważani przez ich pokolenie, gdyż nieśli oni prawdziwy sztandar Bożego działania, mając wpływ na ten świat. A czy właśnie nie do takiego wpływu zachęcał nas Jezus, mówiąc „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28:19)

Gdy złożysz Bogu ślub, nie zwlekaj z wypełnieniem go, bo mu się głupcy nie podobają. Co ślubowałeś, to wypełnij!” - Koh 5:3

Cytując dalej fragment filmu:

Chcę ostrzec każdego z was [tych, którzy podjęliście to zobowiązanie]. Teraz gdy już wiecie jak postępować i zobowiązaliście się do tego przed Bogiem i świadkami, jesteście podwójnie za to odpowiedzialni. Zapewniam was. Teraz możecie być pewni swych postanowień, bo tu i teraz, nie ma wyzwań, ani kontrowersji, ani konfliktów. Ale bądźcie pewni, że wyzwania się pojawią, i konflikty się pojawią, i kontrowersje się pojawią. I to będzie ten moment, w którym wypełniając to postanowienie, będziecie potrzebować ODWAGI”

Jeżeli mężczyzna złoży Panu ślub albo przysięgę, zobowiązując się do wstrzemięźliwości, to niech nie łamie swego słowa, lecz wykona wszystko, co wychodzi z jego ust” - 4Moj 30:3

Cały film, i całe moje przesłanie, jakie mam dzisiaj do was, zawiera się w tym oto przemówieniu głównego bohatera:

Jako policjant, widziałem z bliska głębokie cierpienie i spustoszenie spowodowane brakiem ojca w procesie wychowania dzieci. Nasze więzienia są pełne mężczyzn i kobiet, którzy żyli lekkomyślnie będąc opuszczonymi przez ich ojców. Skrzywdzeni przez mężczyznę, który powinien kochać ich najbardziej. Wielu z nich podąża tą samą ścieżką nieodpowiedzialności, jak ich ojcowie. Tak wiele matek poświęciło się dla swych dzieci. One nigdy nie miały dźwigać tego ciężaru same. Dziękujemy Bogu za nie.
Badania dowiodły, że dzieci potrzebują ojca i to w nie mniejszym stopniu niż matki. Nie ma co do tego wątpliwości.
Jak pewnie wiecie, nasza rodzina przechodziła tragiczną stratę naszej 9 letniej córki, Emily. Jej śmierć uświadomiła mi, nie tylko to, jak bezcenny był czas, który spędziliśmy razem, ale również to, że nie rozumiałem, jak ważną rolę miałem do spełnienia jako ojciec jej i naszego syna Dylana.
Po jej odejściu zapytałem Boga, by swym słowem wskazał mi jak być ojcem, którym być powinienem. Teraz wierzę, że Bóg żąda od każdego ojca by był odważny w tym co robi, by aktywnie włączał się do życia ich dzieci. Oznacza to więcej niż tylko być z nimi i utrzymywać ich, musi kroczyć z nimi przez ich życie i być wizualną reprezentacją charakteru Boga - ich Ojca w niebie. Ojciec powinien kochać swe dzieci, i strać się dotrzeć do ich serca. Powinien chronić je i dyscyplinować. Uczyć ich o Bogu. Powinien uczyć swe dzieci żyć uczciwie, traktować innych z szacunkiem. Powinien doprowadzić do tego, by stali się odpowiedzialnymi mężczyznami i kobietami, przeżywającymi swoje życie, które ma znaczenie w wieczności.
Ktoś słysząc to może sobie drwić, lub zignorować to. Ale mówię wam jako ojciec: Jesteście odpowiedzialni przed Bogiem, za możliwość wpływu na swe dzieci, którą otrzymaliście. Nie możecie “zasnąć za kierownicą”. Wręcz przeciwnie. Musicie obudzić się i zdać sobie sprawę, że wasza praca czy hobby nie mają znaczenia w wieczności, ale dusze waszych dzieci mają.
Niektórzy mężczyźni będą to słyszeć i zgodzą się z tym ale nie wprowadzą tego w życie. Zamiast tego, będą żyli dla siebie i zmarnują możliwość przekazania Bożego dziedzictwa dla następnego pokolenia. Ale są mężczyźni, którzy, niezależnie od błędów jakie popełnili w przeszłości, niezależnie od tego czego nasi ojcowie nie zrobili dla nas, dadzą siłę swych ramion i resztę swych dni Bogu, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy i nauczą swe dzieci, by robiły to samo. I jeśli to możliwe, kochali i pouczali innych, którzy nie mają ojca w swym życiu, a bardzo potrzebują pomocy.
Zapraszamy każdego mężczyznę, którego serce jest odważne i chętne by przyłączył się do nas [do naszego zobowiązania]. W moim domu decyzja została już podjęta.

Nie musicie już teraz pytać Kto będzie przewodził mojej rodzinie? Ponieważ dzięki łasce Boga, Ja będę. Nie musicie pytać, kto będzie uczył mego syna postępować za Chrystusem, ponieważ ja będę. Kto zaakceptuje odpowiedzialność za utrzymanie i ochronę mojej rodziny? Ja to zrobię. Kto poprosi Boga, by przerwał łańcuch destrukcyjnych wzorów w historii mojej rodziny? Ja to zrobię. Kto się będzie modlił za moje dzieci i im błogosławił, by śmiało realizowały to do czego ich Bóg powołuje? Ja jestem ojcem, Ja będę. Ja akceptuję tą odpowiedzialność i jest to mój przywilej, by to przyjąć. Chcę opieki i błogosławieństwa Boga w moim domu. Każdy dobry człowiek chce.

Więc gdzie jesteście odważni mężczyźni? Gdzie jesteście, ojcowie, którzy się boją Pana? To jest czas, by podnieść się i odpowiedzieć na wezwanie, jakie Bóg nam daje. I powiedzieć, "Ja będę, Ja będę…


AMEN. Ja podejmę wyzwanie! Będę odważny i będę mężczyzną! Dołączysz do mnie ?

A Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli doświadczani ponad siły wasze, ale wraz z trudnością da i siłę, abyście ją mogli przejść” - 1Kor 10:13


Film zdecydowanie polecam. Oficjalny Trailer ze strony http://courageousthemovie.com/

poniedziałek, 14 maja 2012

Czy Bóg zwleka z uzdrowieniem ?

Dzisiaj chciałbym zmierzyć się z pewnym zakorzenionym w sercach wielu z nas kłamstwem o tym że Bóg zwleka z okazaniem swojej miłości, mocy do uzdrowienia i wielu innych rzeczy. Jest bardzo ważne dla każdego zdrowo wzrastającego ucznia Chrystusa, aby mieć absolutną pewność, że Bóg nie zwleka z niczym, ponieważ mistrz kłamstwa – diabeł wykorzystuje najdrobniejszą nawet myśl o braku miłości i doskonałości planu Boga względem nas i tym hamuje nasz wzrost, czyni służbę bezowocną, ale nawet powoduje duchową śmierć wielu braci i sióstr. Kiedyś tylko dotknąłem tego tematu, dzisiaj rozwinę go.

Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania” - 2P 3:9

Właściwie ten werset przy właściwym i pełnym zrozumieniu mówi sam za siebie.... Przyjrzyjmy mu się jednak bliżej. „Niektórzy uważają, że zwleka”. Zobaczcie już w czasach Ap. Piotra chrześcijanie byli prześladowani kłamstwami diabła o zwlekaniu Boga z dotrzymaniem swoich obietnic.


Ostatnio widziałem na własne oczy, jak Bóg potężnie uzdrawia ludzi w mgnieniu oka. Każdy z nas chciałby dostąpić tego typu potężnej mocy Bożej, a jednak większość z nas, jeżeli w ogóle jej doświadcza, to przyjmuje ją w małych porcjach przez wiele lat, aby po tych wielu latach powiedzieć, „Pan doprowadził do mojego uzdrowienia”. I wiecie co? Chwała Panu, że uzdrawia nas w sekundę i chwała Panu, że uzdrawia nas po 10 latach. No ale skoro Bóg nie zwleka z obietnicą pełnego (czyli fizycznego, emocjonalnego i duchowego) uzdrowienia nas krwią Jezusa, to czemu musimy czekać te przykładowe 10 lat?

Zanim podam odpowiedź, musimy być pewni, że rozumiemy jedną rzecz. Bóg jest suwerennym Bogiem i robi to, co ON chce na podstawie SWOJEGO planu i SWOJEJ przemyślanej przed wiecznością decyzji i jest pewne, że to jest NAJLEPSZA decyzja, jaką dało się podjąć uwzględniać wszystko oraz że on WIE, co robi.
Po drugie musimy być pewnie, że ufamy Bogu i wierzymy, że on jest wierny swoim obietnicom.

Gdyż widzenie dotyczy oznaczonego czasu i wypełni się niezawodnie. Jeżeli się odwleka, wyczekuj go, gdyż na pewno się spełni, nie opóźni się” - Ha 2:3
Bo wielka jest łaska twoja aż do niebios I aż do obłoków sięga wierność twoja” - Ps 57:11

A więc zapytajmy: Dlaczego Boże uzdrowienie się odwleka?

Aby zrozumieć odpowiedź, musimy zrozumieć, czym jest choroba i skąd się ona wzięła. Otóż choroba jest narzędziem diabła, aby niszczyć nasze ciała, które są świątynia ducha świętego oraz nasze życie, które powinno wielbić stwórcę i mu służyć. Choroba jest zawsze od diabła a nigdy od Boga, bo co to za ojciec, który z miłości torturuje swoje dzieci (takie rzeczy to tylko psychicznie chorzy robią, ale na pewno nie nasz doskonały Bóg).
Choroba przychodzi jako skutek oddalenia się od Boga i wkradania się grzechu do naszego życia. Gdy Bóg się oddala z powodu miłości do nas (aby nas nie zabić swoją świętością), miejsce to wykorzystuje diabeł i jego demony a te z kolei sprawiają w naszym życiu chorobę. Często, gdy zaczynamy chorować, przychodzi upamiętanie i powrót do Pana, a nawet wyciągniecie z tego lekcji na przyszłość, ale to tylko potwierdza regułę, że Bóg wszystko czyni ku dobremu (a więc w tym wypadku pozwolił diabłu działać) i użył tego do dobrego celu. Pomimo tej korzyści to nie on jest sprawcą choroby i musimy to dostrzec i pamiętać o tym!

A więc choroba to stan oddalenia od Boga. Grzech. Niekoniecznie prosty w zauważeniu, bo może to być np. grzech kogoś z naszej rodziny albo grzech posiadania w swoim domu na dnie szafy czegoś, co przyciąga i chwali demony (np. koszulki z rysunkiem smoka chińskiego). Nie chciałbym jednak się na tym teraz skupiać. Po prosu nie wpadajmy w panikę „Jakiego grzechu jeszcze nie wyznałem?”. Jeśli wyznałeś wszystkie swoje grzechy (te, które duch święty ci podsuwa do głowy) to uzdrowienie może nastąpić. Może, ale czasem jednak nie następuję....

Wyobraźmy sobie człowieka w grzechu. Znajduje się on w totalnej ciemności i jego oczy przywykły do tej ciemności. Bóg jednak ratuje go i wyprowadza na pełne światło i blask swojej obecności. Jeśli widzieliście kiedyś uwalnianych górników z kopalni po długim czasie spędzonym pod ziemią bez światła, to wiecie, że mają oni na oczach opaski, aby światło słoneczne nie uszkodziło ich siatkówek. Bóg „nie może” wyjąć cię z ciemności grzechu i postawić od razu w pełni światła, gdyż to mogło, by ci zaszkodzić, lub twoje serce popadłoby w pychę. W końcu skąd się wzięło powiedzenie „łatwo przyszło, łatwo poszło” ?
Innym przykładem jest ktoś bardzo zmarznięty, na skraju śmiertelnego wychłodzenia. Czy taką osobę wsadza się do sauny, w której jest 80°C (jeśli to pytanie jest za trudne, to wsadźcie kiedyś podczas ostrej zimy zlodowaciałe palce prosto pod ciepłą wodę z kranu). W ten sam sposób mogę zapytać, jak Bóg może okazać pełnie swojej żarliwej miłości do tych, którzy doświadczali od swoich najbliższych samych okrucieństw takich jak molestowanie czy nienawiść.
Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął” - 2P 3:9 

Bóg jest Bogiem wszechmogącym i może uzdrowić taką osobą „natychmiast” i od razu wsadzić ją do PEŁNI tak aby to przeżyła, jednak Bóg wie, że lepszym dla nas jest, abyśmy aklimatyzowali się w nim i aby skutki grzechu odpadały od nas powoli wraz z naszym indywidualnym wysiłkiem szukania go.

Gdy wszedł do pewnej wioski, wyszło naprzeciw niego dziesięciu trędowatych mężów, którzy podnieśli swój głos, mówiąc: Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami. A gdy ich ujrzał, rzekł do nich: Idźcie, ukażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Jeden zaś z nich, widząc, że został uzdrowiony, wrócił, donośnym głosem chwaląc Boga. I padł na twarz do nóg jego, dziękując mu, a był to Samarytanin. A Jezus odezwał się i rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu?” - Łk 17:12-17

Jak wspomniałem poważnym problemem jest ludzka pycha. Bóg jest potrzebny, gdy jestem chory lub w potrzebie. Gdy moje potrzeby zostaną zaspokojone to po co mi więcej Bóg? Czytając Stary Testament, widzimy wyraźnie, że naród wybrany wyjątkowo często popadał w ten grzech i to właśnie było przyczyną, że Bóg, który jest miłością, musiał wysyłać na nich kary i prześladowania (do czasu pierwszego przyjścia Jezusa).

Bóg zna nasze serce i on doskonale wie, co ono zrobi, gdy zostaniemy „cudownie” uzdrowieni w trybie przyśpieszonym i niestety wie, że większość z naszych serc nie przeszłoby tej próby, tak jak nie przeszły próby serca owych dziecięciu, o których pyta Jezus w Łk 17:17

Inną przyczyną choroby (np. bólu pleców) może być atak diabła w celu wyeliminowania cię ze skutecznej służby Bogu. Proszę jednak nie mylić własnej głupoty z atakami diabła, bo jeśli ktoś dźwiga ciężary, schylając się na prosty kręgosłup, to niech się nie dziwi, że go boli. Jeśli jednak jest to typowy demoniczny atak na twoje ciało, wtedy niezbędna jest pomoc drugiego człowieka z darem uzdrawiania. Dlaczego piszę, że drugiego człowieka, a nie samego Boga? Oczywiście Bóg może wysłuchać modlitwy i odpowiedzieć na nią, ale Bóg częściej potwierdza swoje słowo i swój charakter, który preferuje zależność jednych od drugich niż indywidualną niezależność. Pytanie tylko czy my mamy dość pokory i samozaparcia czyli czy rzeczywiście chcemy być uzdrowieni, nawet jeśli to będzie wymagało zmiany czegoś w nas i „ukrzyżowania siebie”? A poza tym gdyby Bóg odpowiadał tylko na indywidualne modlitwy, to po co biblia wspominałaby o darze uzdrawiania?

Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim” - Jk 5:14


Takie zaś jest przymierze, które zawrę z domem Izraela po upływie owych dni, mówi Pan: Prawa moje włożę w ich umysły i na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą mi ludem” - Hbr 8:10

Zobaczcie po upływie dni (a więc nie od razu) Bóg włoży do naszych umysłów i serc swoje prawo. Ja myślę, że takie „wkładanie” Bóg czyni cały czas nieprzerwanie od dnia naszego nawrócenia aż do fizycznej śmierci i z dnia na dzień (o ile podążamy w uczniostwie) nasze serca i umysły są po prostu wypełnione tym, co Boże coraz bardziej, a im więcej tego, co Boże tym mniej tego, co złe, a im mniej tego, co złe tym mniej chorób i cierpienia a więcej błogosławieństwa i działania Bożego w naszym życiu.



Czy więc w oczekiwaniu na Boże uzdrowienie, które na pewno nadejdzie, o ile przybliżamy nasze serca z dnia na dzień coraz bardziej do Pana, mam odstawić lekki i lekarzy? Ja zdecydowanie odradzam takie metody, o czym już wiele razy pisałem (branie lekarstw może być poczytane jako posłuszeństwo nakazowi korzystania z rozumu którzy dał nam Pan, a już na pewno nie jest grzechem braku ufności w jego nadprzyrodzoną moc). Pan ma wiele metod działania, nie ograniczajmy go tylko do jednej.

środa, 9 maja 2012

Pod krzyżem

A stały pod krzyżem Jezusa matka jego i siostra matki jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój!” - J 19:25-26

Dzisiaj chciałem zabrać was w podróż do miejsca, które jak żadne inne ma moc przemienić ludzką duszę. Dzisiejszy post jest niejako rozwinięciem tematu z postu „Jak bardzo kocha cię Bóg”. W książce „Gdy Bóg płacze” Steven Estes i Joni Eareckson Tada podają bardzo interesujący opis do sytuacji, która miała miejsce ok 2 tys. lat temu niedaleko Jerozolimy. Fragment przepisany z książki "Chłopak spotyka dziewczynę" Joshua Haris.

   Mojżesz błagał, żeby zobaczyć tę twarz i nie zobaczył (2Moj 33:18,20). Teraz była cała zakrwawiona. Ciernie, które Bóg posłał jako przekleństwo dla ziemskiego buntu, teraz wbijały się w jego własne brwi...
   „Położyć go!” Jeden z żołnierzy podnosi młotek, żeby wbić gwóźdź, ale w tym samym czasie jego serce musi dalej pompować krew, gdy ten przygotowuje przegub więźnia. Ktoś jednak musi podtrzymywać życie żołnierza chwila po chwili, bo żaden człowiek nie ma takiej mocy sam z siebie. Kto daje oddech jego płucom? Kto daje siłę komórkom jego ciała? Jedynie Boży syn, gdyż jak wiadomo „wszystko w nim ma istnienie” (Kol 1:17). Ofiara chce, żeby żołnierz żył, to ona udziela mu ciągłego istnienia. Mężczyzna bierze zamach...
   W tej krótkiej chwili Boży syn przypomina sobie, jak razem z ojcem tworzyli nerwy ludzkiego przedramienia. Odczucia, które wspomniane nerwy będą przekazywać do mózgu. Projekt okazał się bez zarzutu. Nerwy zadziałały doskonale. „W górę!” Podnoszą krzyż. Bóg wstawiony na widok publiczny w samej przepasce, ledwie mogący oddychać.
   Jednak to cierpienie to jedynie wstęp do innych, dużo bardziej przerażających. Syn zaczyna odczuwać coś obcego. Gdzieś w trakcie tego dnia zaczął unosić się nieziemski odór. Nie obok nosa, ale obok serca. Czuje się brudny. Ludzka złość zaczyna wślizgiwać się na jego czystą istotę, żywe odchody z naszych dusz. Umiłowany przez ojca teraz otoczony jest zgnilizną. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść... Syn musi stanąć w takim stanie przed samym Ojcem.
  W tym samym czasie Bóg-ojciec w niebie podnosi się jak zaniepokojony lew, wstrząsa grzywą i ryczy gniewnie w stronę drżącej resztki człowieka wiszącej na krzyżu. Nigdy dotychczas syn nie widział ojca patrzącego na niego w ten sposób, nigdy nie odczuwał nawet najmniejszego gorąca jego oddechu. Ryk wstrząsa niewidzialnym światem i zaciemnia widzialne niego. Syn nie poznaje tych oczu.

   „Synu człowieczy! Dlaczego postępowałeś w ten sposób? Oszukiwałeś, pożądałeś, kradłeś, plotkowałeś, mordowałeś, zazdrościłeś, nienawidziłeś, kłamałeś, przeklinałeś, wydawałeś pieniądze na niepotrzebne rzeczy, przejadałeś się, cudzołożyłeś, byłeś nieposłuszny, sprzeniewierzałeś, oczerniałeś i bluźniłeś. Tyle obowiązków zaniedbałeś, tyle dzieci porzuciłeś! Ignorowałeś ubogich, tchórzyłeś, lekceważyłeś moje imię, zdradziłeś przyjaciół i manipulowałeś innymi. Czy kiedyś powstrzymywałeś swój cięty język? Jesteś obłudnym, żałosnym pijakiem. Ty, który molestujesz małe dzieci, sprzedajesz narkotyki, napadasz podróżnych i drwisz z rodziców. Jak śmiałeś fałszować wybory, wzniecać rewolucje, dręczyć zwierzęta i czcić demony? Czy ta lista nie ma końca? Rozbijanie rodzin, gwałcenie dziewic, szmuglowanie, stręczycielstwo, kupowanie polityków, wzywanie duchów, filmowanie pornografii, przyjmowanie łapówek. Podpalałeś budynki, przeprowadzałeś zamachy terrorystyczne, zakładałeś fałszywe religie, handlowałeś niewolnikami, a w tym wszystkim rozkoszując się każdym kąskiem i przechwalając wszystkim. Nienawidzę w tobie tych rzeczy, gardzę nimi! Czuję wstręt do wszystkiego, co ma związek z tobą! Teraz poczujesz mój gniew!

   Oczywiście, syn jest niewinny, Jest bez skazy. Ojciec wie o tym, ale boska para ma umowę i teraz musi nastąpić to, co niesłychane. Jezus zostanie potraktowany tak, jakby osobiście był odpowiedzialny za każdy popełniony kiedykolwiek grzech.
  Ojciec patrzy jak skarb jego serca, zwierciadlane odbicie jego samego, tonie w surowym, płynnym grzechu. Nagromadzony gniew stwórcy przeciw ludzkości każdego wieku wybucha w pojedynczym kierunku.

Ojcze! Ojcze! Dlaczego mnie opuściłeś?!

   Niebo nie słucha. Syn wpatruje się w tego, który tym razem nie może i nie sięgnie w dół oraz nie odpowie na wołanie. Trójca zaplanowała to. Syn zniósł to. Duch umocnił go. Ojciec odrzucił syna, którego kochał! Jezus, Bóg-człowiek z Nazaretu zginął. Ojciec przyjął jego ofiarę za grzech. Akcja ratunkowa ludzkości dobiegła końca.

   Nie odchodź zbyt szybko z tego miejsca. Patrz! Patrz na zwłoki tego, dzięki któremu TY jesteś wolny, przyjmij i pij, a będziesz zbawiony.


 
Lecz na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalemu wyleję ducha łaski i błagania. Wtedy spojrzą na mnie, na tego, którego przebodli, i będą go opłakiwać, jak opłakuje się jedynaka, i będą gorzko biadać nad nim, jak gorzko biadają nad pierworodnym” - Za 12:10


Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który umarł za nas, abyśmy, czy czuwamy, czy śpimy, razem z nim żyli” - 1Tes 5:9-10

środa, 18 kwietnia 2012

Czym jest grzech?

Grzech to słowo, którego świat nie lubi (J 3:20). Dla nas chrześcijan obmytych krwią Chrystusa słowo to nie jest, już tak straszne, nie mniej wciąż mamy z nim problemy. Umniejszenie tych problemów było moją motywacją, aby napisać tego posta.

Słowo „grzech” z biegiem lat bardzo spowszedniało w głoszonych kazaniach i właściwie dzisiaj „wszystko” już można nazwać grzechem, a jednak Jezus żył bez grzechu (Hbr 4:15). Gdy słyszymy, że Jezus, wcielony Bóg żył bez grzechu często opadają nam ręce, myśląc sobie, że to dla nas niewykonalny standard. A jednak Bóg powiedział:

Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” - 1P 1:16

O byciu świętym napiszę następnym razem, dzisiaj jednak chce napisać o tym, co Bóg powtórzył aż pięć razy, a każdy się ze mną zgodzi, że jest to warunek konieczny na drodze do owej świętości.

Drżyjcie i nie grzeszcie! Rozmyślajcie w sercu swym na łożu i milczcie!” - Ps 4:5
Opamiętajcie się nareszcie i nie grzeszcie; albowiem niektórzy nie znają Boga” - 1Kor 15:34
Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym” - Ef 4:26

Nie grzeszyć! Ale jak? Aby zbliżyć się do rozwiązania, przyjrzyjmy się wskazówkom, jakie zostawił nam Bóg.

Po pierwsze musimy znać Boga i jego naturę (zobacz post Boża miłość a grzech), że jest Bogiem, który nas kocha, jak ojciec kocha swoje dzieci. Tylko w ten sposób będziemy mogli w poprawny sposób się do niego odnosić (zobacz post Twoja pozycja, a Bóg).

Po drugie musimy „drżeć”. Ja rozumiem przez to, że musimy być świadomi swojej grzeszności (niedoskonałości) i bać się kary. Zdrowy strach wywołuje w konsekwencji opamiętanie, czyli zmianę drogi myślenia i postępowania.

Bać się Pana - znaczy nienawidzić zła” - Prz 8:13

Po trzecie musimy „rozmyślać w sercu” o zakonie Pana, innymi słowy musimy studiować to, co Bóg nam powiedział, abyśmy wiedzieli jak rozwiązywać problemy i pokusy, które spotykają nas na swojej drodze. Nikt nie uniknie pokus czy problemów dlatego, że nikt nie uniknie konfrontacji z diabłem (1P 5:8), właśnie dlatego miłosierny Bóg nie zostawił nas samych na pożarcie diabłu, ale dał nam wskazówki w postaci Biblii jak żyć godnie. (Kilka z nich możecie znaleźć tutaj)

Po czwarte musimy w pokorze i mądrości uznać za grzech to, co tym grzechem faktycznie jest i nie bać się tego, co tym grzechem nie jest! Np zamiana słowa „dziecko w łonie matki” na słowo „płód” nie usprawiedliwia, że aborcja wciąż jest morderstwem.

Greckie słowo άμαρτανω tłumaczone na język polski jako „grzech” dosłownie znaczy: chybiać celu, utracić, zaniedbać coś, zbłądzić, zawinić.

Odnosząc się do jedynego człowieka, który nie zgrzeszył tzn. Jezusa Chrystusa, pomyślmy:

Jezus nigdy nie chybił swojego celu lub inaczej nigdy nie minął się z powołaniem, a powołanie to nic innego jak wola jego Ojca. Nie chybił też w sensie doboru swoich uczniów (J 6:70). Jezus miał wiele celów, przychodząc na ziemie i wszystkie je spełnił! (Zobacz post Dar). Tak samo i my, aby nie grzeszyć, musimy wypełniać Boże powołanie do swojego życia, czyli być posłusznymi woli Ojca, który zaplanował już dla nas role przed stworzeniem świata (Ef 1:4)! Aby tego dokonać, trzeba oczywiście tak samo jak Jezus, spędzić setki godzin na modlitwie w celu poznania tej woli (którą objawia Duch Święty).
Idąc dalej, Jezus nigdy nic nie utracił ani nie zgubił. Troszczył się, aby nawet okruszki nie uległy zmarnowaniu.

Dopóki byłem z nimi na świecie, zachowywałem w imieniu twoim tych, których mi dałeś, i strzegłem, i żaden z nich nie zginął, prócz syna zatracenia, by się wypełniło Pismo” - J 17:12
A kiedy się nasycili, rzekł do uczniów swoich: Pozbierajcie pozostałe okruchy, aby nic nie przepadło!” - J 6:12

Kolejną cechą Jezusa było to, że nigdy nie zaniedbał niczego. Studiując ewangelie, widzimy, że pomimo iż ciężko pracował jako nauczyciel i uzdrowiciel, zawsze znajdywał czas na modlitwę do Ojca, swoich uczniów i przyjaciół nawet wtedy, gdy był już bardzo zmęczony.

Jezus nigdy też nie przekroczył prawa i niczego nie zawinił. Faryzeusze, którzy nienawidzili Jezusa, bardzo starannie szukali jego winny oraz starali się go podejść lub sprowokować, aby powiedział bluźnierstwo, jak jednak czytamy, nigdy nic na niego nie znaleźli.

I nikt nie mógł mu odpowiedzieć ani słowa, ani też już nikt od owego dnia nie odważył się go pytać” - Mt 22:46

To były cnoty Jezusa, zauważmy jednak że ten bezgrzeszny człowiek robił wiele rzeczy, które niektórzy również próbują nazywać grzechem. Np Jezus nie był pacyfistą. Gdy było trzeba, stosował przemoc zarówno fizyczną, jak i słowną.

Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową” - Mt 10:34-35
I skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał” - J 2:15
Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego?” - Mt 23:33

Innym przykładem jest to, że Jezus nie bał się bycia sam na sam z kobietą. Choć wydaje się to niedorzeczne, znam takich „chrześcijan”, który tego zabraniają jako grzech.

... i pozostał Jezus sam i owa kobieta pośrodku” - J 8:9
 
Tego tematu nie będę dziś rozwijać, ale tylko go dotknę. Nie jest grzechem relacja męsko-damska, która nie kończy się małżeństwem. Nie jest też grzechem dotykanie i całowanie się o ile nasze myśli są podporządkowane Chrystusowi, choć czasem nie jest to łatwe i może być zdrowe dmuchanie na zimne. Grzechem jest przekraczanie Bożej woli, a z biblii wiemy, że np. stosunek płciowy zarezerwowany jest przez Boga wyłącznie dla pary, która się sobie ślubowała i tego przekraczać już nie wolno.
Mężczyźni i kobiety muszą jednak ze sobą rozmawiać i poznawać się sam na sam, aby zdecydować czy chcą się pobrać, czy nie. Jeśli boją się spotkań sam na sam tzn, że są zniewoleni i okradzeni przez diabła z tego, co Bóg ma dla nich. Aby więc umożliwić bezpieczne poznanie się, dobrze jest przyjąć formę „związku celowego”, tzn. takiego związku, który jest nastawiony z definicji na sprawdzenie się czy chcemy się pobrać, czy nie. Więcej na ten temat znajdziecie w książce, którą polecam pod tytułem „Chłopak spotyka dziewczynę” Joshua Harris.

Podsumowując, zadajmy sobie kilka pytań. Czy w swoim życiu zabiegamy o objawienie naszego celu życia i usilnie staramy się go wypełnić na przekór przeciwnościom? Czy studiujemy Boże słowo, aby wiedzieć co robić, a czego nie robić? Czy ograniczamy do minimum marnotrawienie czasu, środków i sił na rzeczy mało ważne w kontekście wieczności ? (Aby było jasne: Jezus też odpoczywał). Czy są rzeczy w naszym życiu, które są zaniedbane? Np jakaś dalsza rodzina potrzebująca naszej pomocy albo jakieś stare niedotrzymane obietnice? Czy gdy błądzimy i podejmujemy złe decyzje to szukamy sposobów, aby w przyszłości zabezpieczyć się przed takimi omyłkami, np poprzez regularne kontakty ze starszym w wierze?

Myślę, że powyższe pytania znacznie ułatwią nam dążenie do świętości.

Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” – Rz 5:8

Tego [Chrystusa], który nie znał grzechu, [Bóg] za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą” - 1Kor 5:21

 

poniedziałek, 26 marca 2012

Boży Plan

Dzisiaj podejmę próbę przybliżenia wam Bożego Planu która mam nadzieję wyjaśni część stawianych mi przez wiele osób pytań. Jestem świadomy, że nasze poznanie jest cząstkowe, dlatego to co dziś napiszę to tylko część wywnioskowana na podstawie tego ułamka Bożej istoty jaką jest Pismo Święte i moje jego poznanie. Ponieważ ostatnie posty były dość przydługawe dzisiaj spróbuję się sprężyć.

A pytanie wyjściowe jest takie: Dlaczego Bóg stworzył diabła i dał człowiekowi wolną wolę ?

I zaraz popadłem w zachwycenie. A oto tron stał w niebie, na tronie zaś siedział ktoś […] a na środku tronu i wokół tronu [były] cztery żywe stworzenia pełne oczu z przodu i z tyłu. [...] Każde z czterech stworzeń miało po sześć skrzydeł, a wokół i wewnątrz pełne było oczu, i bez przerwy, dniami i nocami, powtarzało: Święty, święty, święty jest Pan, Bóg Wszechmogący, który był i który jest, i który przychodzi” - Obj 4:2,6,8 (dosł)


Wizja nieba z Objawienia św Jana pokazuje nam fragment tego co dzieje się w niebie. Otóż Bóg który jest stwórcą wszystkiego i który jest Panem panów i Królem królów jest 24h/dobę nieustannie wielbiony przez stworzone przez siebie istoty, które nie mają innego sensu istnienia jak tylko oddawać mu chwałę (Wers 9 w dosłownym tłumaczeniu mówi „ilokroć postacie oddadzą chwałę […] upada 24 starców [...]”). Można te postacie przyrównać do robotów, które nie myślą, robiąc to co mają zrobić najlepiej jak potrafią. Bóg jednak zasługuje na większą chwałę niż chwała robotów. A cóż może dać większą chwałę niż istota która wielbi 24h/dobę z przymusu? No właśnie większą chwałę może dać tylko istota, która czyni to z własnej nieprzymuszonej woli.
Dla przykładu wyobraźmy sobie lizusa który chodzi za swoim szefem i kadzi mu tylko dlatego, że gdyby tego nie robił to został by zwolniony oraz innego człowieka który wypowiada się dobrze o tym kierowniku choć nie łączą go żadne relacje z nim. Która opinia będzie dla owego szefa bardziej wartościowszą?
Jest pewne chińskie powiedzenie: Gdy masz konia pozwól mu biegać wolno. Jeśli ucieknie to nigdy nie był prawdziwie twój. Jeśli zaś sam powróci, znaczy to że twój jest prawdziwie.

No właśnie, tak więc widzimy, że Bóg, aby należycie się uwielbić potrzebował stworzyć istotę która ma wolną wolę i która będzie mogła z niej korzystać mając wybory lub inaczej mówiąc, opcje do wyboru. Wtedy Bóg wymyślił plan....

I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. […] Potem zasadził Pan ogród w Edenie, na wschodzie. Tam umieścił człowieka, którego stworzył. I sprawił Pan, że wyrosło z ziemi wszelkie drzewo przyjemne do oglądania i dobre do jedzenia oraz drzewo życia w środku ogrodu i drzewo poznania dobra i zła” - 1Moj 1:27; 2:8-9

Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Oznacza to, że tak jak Bóg, człowiek miał wolną wolę, był suwerenny i miał panować nad stworzonym przez Boga światem. Oprócz tego Bóg od początku stworzył człowiekowi wybór między dobrem i złem, zakazując mu jeść z owocu drzewa poznania dobra i zła.

Dopóki człowiek nie podjął wyboru wciąż nie był istotą którą wielbiła by Boga tak jak on na to zasługuje, właśnie dlatego Bóg stworzył Szatana (Lucyfera). Jak naucza nas biblia był on archaniołem, jednym z trzech zaraz po Bogu. Bóg chcąc ukształtować człowieka zgodnie ze swoim planem, dał Lucyferowi możliwość buntu. Bóg nie stworzył więc zła, gdyż jest on czystym dobrem, ale dał możliwość diabłu, aby ten zbuntował się, tworząc zło. Bóg mu jedynie na to pozwolił. Skracając teologię duchowego królestwa ciemności dochodzimy do momentu gdy diabeł nienawidzący Boga za to, że ten jest lepszy od niego, postanowił zniszczyć to co Bóg tak bardzo kochał czyli człowieka. Diabeł nie miał jednak władzy nad człowiekiem. Jedyne co mógł zrobić to okłamać go! I tak człowiek dokonał wyboru...

A gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też jadł” - 1Moj 3:6

To wydarzenie sprowadziło na świat GRZECH. Coś, czego nie stworzył Bóg, a jednak powstało. Powstało nie z bezpośredniej woli Bożej, ale z Bożego przyzwolenia. Dlaczego? Bo Bóg miał od początku taki właśnie plan i do tego wykorzystał diabła i jego bunt.

Biblia uczy nas, że Bóg od początku wiedział, że zgrzeszymy. Od początku wiedział, że będzie musiał poświecić swojego jednorodzonego syna – Jezusa, aby ten umierając za nas na krzyżu mógł oczyścić nas z winy Adama – grzechu pierworodnego. Widział o tym, a więc diabeł wcale nie zaszkodził Bogu jak sobie mniema, ale tak naprawdę wypełnił jego wolę (polecam zobaczyć post Boża suwerenność). Bóg wiedział o tym, a jednak to zrobił. Dlaczego? Była to bowiem jedyna droga w realizacji jego planu.

W [Chrystusie] bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości” - Ef 1:4


Człowiek po wybraniu grzechu, był nim brudny. Nie mógł więc stać w Bożej obecności, musiał więc zostać wygnany z raju, a chwała Boża opuściła go. Bóg jednak dalej opiekował się człowiekiem i jego synami. Choć musiał się od niego odsunąć to jednak nigdy go nie opuścił. Z czasem dał im Prawo (zakon Mojżesza), które jak pisze Ap. Paweł miało nauczyć ludzi, że potrzebują powrócić do Boga (Rz 3:20).

Czymże więc jest zakon? Został on dodany z powodu przestępstw, aż do przyjścia potomka, którego dotyczy obietnica […] wszystko poddane jest grzechowi, aby to, co było obiecane, dane było na podstawie wiary w Jezusa Chrystusa tym, którzy wierzą. Zanim zaś przyszła wiara, byliśmy wspólnie zamknięci i trzymani pod strażą zakonu, dopóki wiara nie została objawiona. Tak więc zakon był naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni” - Gal 3:19,22-24

Zakon, który jak pisze Paweł, jest niemożliwy do wykonania, miał jedynie popchnąć ludzi do Jezusa który jest drogą powrotu do Boga (J 14:6)! Bóg jednak nie naruszając wolnej woli człowieka, poświęcił swojego syna otwierając drogę do zbawienia w taki sposób, aby człowiek znów miał wybór. Wybór między życiem w usprawiedliwieniu i wolności Chrystusa lub pod przekleństwem zakonu i władzy diabła.

Jak pisałem w poście Historia o Królu część ludzi wybrała usprawiedliwienie (Rz 6:14), a część ludzi pozostała w umiłowaniu grzechu (J 3:19). Jak czytamy dalej w Objawieniu Jana przyjdzie dzień w którym wszyscy ci którzy nie wybrali krwi Jezusa i nie pomazali krwią baranki drzwi swojego serca zostaną wraz z diabłem definitywnie wrzuceniu do Jeziora ognia i tam unicestwieni (Obj 20:15). Pozostali zaś będą właśnie tymi, których Bóg od początku zapragnął mieć. Wypróbowanymi w wyborach ludźmi którzy pomimo swojej wielkiej potęgi (acz mniejszej od Bożej) oddają mu chwałę! Taka chwała choć nie jest i jak wierzę nie będzie 24h/dobę jest tysiące razy bardziej wartościowa dla Pana niż chwała istot anielskich.

I nie będzie już nic przeklętego. Będzie w [świętym Jeruzalem] tron Boga i Baranka, a słudzy jego służyć mu będą i oglądać będą jego oblicze, a imię jego będzie na ich czołach. I nocy już nie będzie, i nie będą już potrzebowali światła lampy ani światła słonecznego, gdyż Pan, Bóg, będzie im świecił i panować będą na wieki wieków” - Obj 22:3-5



Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego posta nie mamy przeświadczenia, że Bóg jest bezlitosnym i egoistycznym potworem. Bóg jest miłością (1J 4:8) i wszystko co czyni, czyni z powodu miłości. Bóg tak samo jak człowiek (a ściślej my tak samo jak Bóg) pragnie towarzystwa i bliskości człowieka, dlatego nas stworzył, a nie tylko dlatego abyśmy oddawali mu chwałę. Chwała to jedno, a miłość i relacja to drugie.

piątek, 24 lutego 2012

Chrześcijańska Władza

Ostatnio czytając trochę na temat polityki, zaczęło mnie zastanawiać, jaka jest rola chrześcijan w procesie walki o ten świat. Dzisiaj więc podzielę się swoimi przemyśleniami z zakresu biblia-polityka.

Po pierwsze nie ulega wątpliwości, że Bóg stworzył człowieka po to, aby panował. Dla tych jednak którzy mają zapędy do władzy być może niespodzianką będzie, iż Bóg ustanowił panowanie człowieka jedynie nad ziemią i zwierzętami, a nie innymi ludźmi.

Błogosławił im Bóg i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” - 1Moj 1:28

Tak było pierwotnie i to było dobre. Gdy jednak narodził się grzech, Bóg wprowadził wyjątek od powyższej zasady i nadał dodatkowo panowanie męża nad żoną. Tutaj również musimy uważać, aby nie pozwolić sobie na nadużycie, aby mężczyzna panował nad każdą kobietą. Biblia daje mężczyźnie mandat tylko do panowania nad kobietą, która zdecydowała się wejść z nim w przysięgę przed Bogiem. W ten sposób w małżeństwie mamy wymianę, panowanie mężczyzny w zamian za opiekę i nasienie do rodzenia dzieci, ale o tym innym razem.

Bóg chciał, abyśmy nie panowali nad innymi ludźmi, ponieważ wiedział, że zrobimy to źle. Wiedział, że pojawi się wyzysk i ucisk oraz że pycha i żądza władzy zniszczy człowieka, który miałby panować. Bóg zostawił więc władzę nad ludźmi w swoich rękach... a przynajmniej do czasu, gdy żydzi zażądali, aby Bóg im ją oddał.

A Pan rzekł do Samuela: Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówią do ciebie, gdyż nie tobą wzgardzili, lecz mną wzgardzili, bym nie był królem nad nimi” - 1Sam 8:7

Był to oczywiście grzech, jednak Bóg, który dał człowiekowi wolną wolę, nie ingerował, tzn. pozwolił ludziom robić, co chcą i ponosić za to konsekwencje. Bóg raz już powiedział, co sądzi na temat „kto jest Panem” i nie uważał tym razem za stosowne się powtarzać.

Od tamtej pory ludzie zaczęli panować nad ludźmi i pojawiło się wszystko to, co wspomniałem wyżej. Jednym słowem – zło. Bóg oczywiście starał się pomagać swoim umiłowanym i wspierał przywódców na tyle, na ile oni mu pozwalali, tzn. na tyle, na ile oni chcieli go słuchać i być posłusznym Bożym przykazaniom. Historia Izraela uczy nas, że różnie z tym było. A im dalej w las tym tylko gorzej. Zepsucie na ziemi systematycznie rosło, a przecież Bóg obiecał, że drugiego potopu już nie zrobi. Sytuacji nie poprawiło nawet przyjście Bożego syna na świat, bo i jego ukrzyżowali, oczywiście miało to diametralne skutki w wymiarze duchowym i otwarcia drogi do zbawienia, ale rozmawiamy teraz o ogólnej sytuacji przeciętnego zjadacza chleba tutaj na ziemi.

No właśnie. Czy rzeczywiście od dnia przyjścia Jezusa i powstania społeczności chrystusowców, której my wszyscy członkami jak mniemam, jesteśmy, nic się nie zmieniło?

Niektórzy uważają, że jedyną najważniejszą sprawą, którą powinniśmy się zajmować, jest dążenie do zbawienia i zbierania skarbów w niebie. Ludzie ci argumentują, iż ten świat ma i tak przeminąć, życie tutaj jest tylko krótkim wstępem do wieczności więc po co tracić czas i energię, aby się nim zajmować.

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną, ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną” - Mt 6:19-20
Lecz [bohaterowie wiary] zdążają do [ojczyzny] lepszej, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się być nazywany ich Bogiem, gdyż przygotował dla nich miasto” - Hbr 11:16

W pewnym sensie można się z tym zgodzić. Ja również przez długi czas tak myślałem (wątek ten rozwinę w następnym poście). W powyższym rozumowaniu jest jednak diabelska pułapka popadania w ascetyzm, a przecież Bóg chce nam błogosławić i chce, abyśmy żyli w obfitości już tutaj na ziemi w tej „gorszej” ojczyźnie.

Czcij ojca twego i matkę twoją, jak ci rozkazał Pan, twój Bóg, aby długo trwały twoje dni i aby ci się dobrze działo w ziemi, którą Pan, twój Bóg, ci daje” - 5Moj 5:16

Stary Testament jest pełny obietnic Pana o błogosławieństwie materialnym, o ile będziemy chodzić jego drogami i przestrzegać jego przykazań. Nowy Testament już nie musi tu nic dodawać. Dla tych, którzy uważają jednak iż Jezus zniósł, przywileje Starotestamentowe, kilka przykładowych Nowotestamentowych wersetów:

A gdy nastał wieczór, przyszedł człowiek bogaty z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa” - Mt 27:57
Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić. Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie” - Mt 5:17-18
A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę” - 2kor9:8


A więc podsumowując, co jako chrześcijanie mamy robić? Ingerować w sprawy tego świata i walczyć o to aby było nam lepiej, czy może porzucić to i skupić się tylko na „Bożych sprawach” ?

Kluczem do odpowiedzi jest zrozumienie, co to są „sprawy Boże”. Otóż, aby pogodzić jedno z drugim, musimy dostrzec, że troska o nasz ziemski byt jest również sprawą Bożą! Jezus ucząc nas jak się modlić, zachęcał, abyśmy modlili się o chleb, czyli, innymi słowy o obfitość materialną.

A wy tak się módlcie: […] Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” - Mt 6:11

Oczywiście obfitość materialna musi stać na miejscu drugim po uwielbieniu Pana i modlitwie o rozrost jego królestwa, czyli oto, aby było więcej uczniów Chrystusa, oraz o tych, którzy już są uczniami, aby mieli więcej ducha świętego.

Skracając więc ten długi wywód, chrześcijanie powinni troszczyć się o swój dobrobyt materialny, który jest rzeczą jak najbardziej Bożą. Niestety w tym świecie, którego panem jest diabeł, który jest złodziejem i kłamcą i którego celem jest doprowadzić rodzaj ludzki do jak największego upadku (na złość Bogu) nie jest to łatwe (więcej na temat diabła napiszę w następnym poście).

Po pierwsze, gdy staliśmy się uczniami Jezusa to świat (innymi słowy królestwo diabła) zaczął nas nienawidzić.

Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi” - J 15:19

Po drugie sam diabeł, chce nas zniszczyć:

I zawrzał smok gniewem na niewiastę i odszedł, aby podjąć walkę z resztą jej potomstwa, które strzeże przykazań Bożych i trwa przy świadectwie o Jezusie” - Obj 12:17

Po trzecie, o czym już pisałem i przeciwko czemu walczę, pisząc ten post (bo prawda wyzwala) jest jeszcze kłamstwo diabła, które związuje nas w martwej religijności, że chrześcijanie nie powinni być bogaci.

Gdy jednak mocą Bożą pokonamy te trzy (patrz Zwycięstwo w Chrystusie oraz Boża Zbroja, ) możemy zacząć wpływać na ten brudny świat nie tylko poprzez głoszenie dobrej nowiny o zmartwychwstałym Chrystusie, ale również poprzez kandydowanie do ośrodków władzy.

Stoimy przed faktem, że tutaj na ziemi rządzą nami ludzie, choć cytując Jezusa (Mt 18:9) na początku tak nie było. Ludzie ci najczęściej są sługami diabła w kontynuacji swojego planu coraz większej demoralizacji, zniewolenia i niszczenia wszystkiego, co Boże w taki sposób, aby ludzie nawet się nie zorientowali. Czy my chrześcijanie mamy dawać na to zgodę ? Czy ma sens walka nasza ?

Słudzy, bądźcie posłuszni panom na ziemi, z bojaźnią i ze drżeniem, w prostocie serca swego, jak Chrystusowi” - Ef 6:5

Na pewno nie jest dobre, abyśmy wspierali działania mające na celu anarchię lub nieposłuszeństwo władzy (tak samo, jak pierwsi chrześcijanie nie wsparli powstania żydowskiego w Jerozolimie przeciwko rzymianom). Jedyną formą „walki”, jaka nam pozostała jest walka z użyciem takich metod, na jakie pozwala władza. Metody te są najczęściej kompletnie nieskuteczne, ale nie zapominajmy, że wszechmocny Duch Święty jest po naszej stronie.

Po drugie skoro reguły tego świata wymuszają, aby jakiś człowiek nad nami panował, czyż nie lepiej by było, aby był to brat lub siostra w Chrystusie, która ma ducha Bożego w sercu zdolna do sprawiedliwej i nie wyzyskującej opieki nad słabymi niż chciwi i przekupni niewierzący, u których w sercach jak pisałem, może kryć się diabeł?

Diabeł chce niszczyć, Bóg chce budować. Kandydujmy więc do władzy nie po to, aby się chlubić, ale po to, aby dać opór diabłu.

I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie” - Flp 2:3

Ważne jest też, aby pamiętać, że odpowiedzialność za wszystko jest nie w rękach naszych, ale w rękach Boga, który jest naszym Królem.

Jeśli Pan domu nie zbuduje, Próżno trudzą się ci, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, Daremnie czuwa stróż. Daremnie wcześnie rano wstajecie, I późno się kładziecie, spożywając chleb w troskach: Wszak on i we śnie obdarza umiłowanego swego” - Ps 127:1-2

A jeśli nie masz w sercu BOŻEGO pragnienia do sprawowania władzy, to módl się za tych, którzy je mają.

Napominam [was], aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości” - 1Tym 2:1-2

wtorek, 7 lutego 2012

Chrześcijańska Żarówka

Mniej więcej dwa lata temu pisałem trochę na temat inności. Ponieważ jestem bardziej ambitny niż papier toaletowy i wiem, że trzeba się rozwijać, postanowiłem dzisiaj napisać trochę podobny post, w tym samym klimacie, jednak z uwzględniłem tego, co Duch Święty mówi do mnie ostatnim czasy, a naśladując post o węglu, dzisiaj również dla urozmaicenia, skorzystam z wiedzy z moich studiów.

A więc czy wiecie, jak wygląda i do czego służy żarówka? Żarówka służy do świecenia. Jest zazwyczaj okrągła (lub ma inny kształt, po to, aby zwiększyć swoją powierzchnię) i świeci całą swoją powierzchnią. O ile jest stale podłączona do źródła zasilania, świeci przez cały czas, aż do swojej śmierci. Ciekawostką jest to, że jeśli włączymy żarówkę i nigdy nie będziemy jej gasić może ona świecić bardzo długo nawet ponad 100 lat. Czas „życia” żarówki maleje wraz z przełączaniem tzn. włączaniem i wyłączaniem. Światło żarówki świeci we wszystkich kierunkach (nawet w stronę nóżki choć z tego fragmentu światła nie korzystamy). Dlaczego mówię o żarówce? Bo uważam, że najskuteczniejszej metody ewangelizacji możemy uczyć się właśnie od... żarówki !

A Jezus przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” - J 8:12

Jezus jest drogą, prawdą i życiem (J 14:6), jest także światłością (lub blaskiem światła). Światło z punktu widzenia fizyka jest tylko falą elektromagnetyczną o określonej częstotliwości i polaryzacji. Jezus jest jednak czym więcej niż taką falą. Gdy fala elektromagnetyczna uderzy w coś, powstaje bardzo wiele zjawisk (za wyjaśnienie jednego z nich A. Einstein dostał nagrodę nobla). Jednym z tych zjawisk jest ciepło które odczuwamy, gdy pada na nas światło. Głównym jednak atutem światła jest to, że rozprasza ciemność.

Jezus tak jak i ta fala również przynosi ciepło do naszego serca, którego można doświadczyć tylko, gdy stanie się odpowiedni blisko jego blasku. Tak samo też, jak fala Jezus rozprasza ciemność serca, która jest metaforą umiłowania do grzesznego życia. Tak więc każdy, kto skonfrontuje się z Jezusem i przyjmie go do swojego serca, zostanie oczyszczony z tego umiłowania i jego serce zostanie wypełnione tym światłem – jakby źródłem światła, które teraz będzie świecić w nas i przez nas. Gdy Jezus jest w naszym życiu w sposób realny, a nie tylko z plakietki „chrześcijanin” to można to przyrównać do zapalania lampy, która od chwili zapalenia zaczyna świecić jak wspominania wcześniej żarówka.

Czym różni się jednak żarówka od lampy? Żarówka potrzebuje prądu, lampa natomiast pali się dzięki olejowi, który jest w niej. Olej zaś w biblii jest symbolem Ducha Świętego. Tzn. że bez Ducha nie będziemy świecić, nawet jeśli zostaniemy „zapaleni” przez samego Jezusa.

Gdy więc tak jak jest napisane w J 8:12, gdy będziemy iść za Jezusem i będziemy mieli jego światło w sobie, zaczniemy świecić tak jak lampy. Tak jak lampy, a jednocześnie, tak jak żarówki. A więc napełnieni Duchem Świętym i podpiętym (czyli będąc z nim w ścisłej relacji) do Ojca który jest w niebie.

Ok. Po tym przydługim i naukowym wstępie możemy przejść do sedna:

Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” - Mat 5:14,16
Idźcie więc i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” - Mt 28:19

Z powyższych wersetów jasno (☺) wynika, że światłość, którą dał nam Jezus, nie służy nam tylko po to, aby było nam ciepło, miło i fajnie, ale przede wszystkim po to, aby widzieli ją inni i oddawali chwałę Bogu, a aby ktoś mógł oddać chwałę Bogu, musi się nawrócić, a więc wniosek końcowy jest taki, że świecenie jest formą ewangelizacji i moją tezą, którą stawiam, jest to, że jest ona również najlepszą formą ewangelizacji, jaka jest dostępna człowiekowi (w odróżnieniu od daru ducha, który się nazywa „słowo wiedzy” tzn. proroczym objawieniu komuś tego, co akurat jest idealnym kluczem do jego serca).

Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia” - 1P 3:12

Ostatnio słyszałem pewną rozmowę między pastorem a członkiem mojego kościoła. Prosił on o modlitwę i pomoc o nawrócenie jego dziewczyny, która była niewierząca i prowadziła rozwiązłe życie. Już samo to że chrześcijanin mówi o osobie niewierzącej jako o swoim chłopaku/dziewczynie wydało mi się dziwne, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Otóż po chwili rozmowy wyszło na jaw, że ów „chrześcijanin” mieszka z tą swoją dziewczyną od dłuższego czasu i nie widział nic złego min. w seksie przedmałżeńskim z nią. Gdy to wyszło na jaw, pastor ten powiedział mniej więcej coś takiego: „Człowieku! Możesz modlić się za tę dziewczynę milion lat, aby poznała Boga i zaczęła być chrześcijanką, ale jeśli ty nie pokażesz jej, jak to chrześcijaństwo ma wyglądać to skąd ona ma to wiedzieć? Jeśli ty jako chrześcijan prowadzisz niemoralne życie, jak możesz oczekiwać, aby ona stała się chrześcijanką? Ona jako niewierząca żyjąca do tej pory niemoralnie, po prostu nie widzi różnicy, między tym jak było, jak jest i jak miało, by według ciebie być. Czy ma to dla ciebie jakieś znaczenie, że ktoś przyklei jej plakietkę „chrześcijan”? Upamiętniaj się najpierw ty i dojdź do czystości w swoim sercu, a wtedy się okaże czy ona chce być z tobą dla ciebie, czy może tylko dla grzechu”.

Powyższa historia uczy mnie, że chcąc, aby inni, którzy są wokół mnie i z którymi rozmawiam i o których się modlę, naśladowali Chrystusa i stawali się jego uczniami, ja sam muszę naśladować Chrystusa i być jego uczniem.

Gdy przychodzi do was akwizytor i chce wam sprzedać szampon, twierdząc, że jest najlepszy na świecie, to czy nie zapytacie się go, czy on sam go używa? A jeśli odpowie, że używa, a jego włosy będą przypominać obraz nędzy i rozpaczy to czy zachęcił, czy zniechęcił was do kupienia tego szamponu?

Wróćmy jeszcze raz do żarówki. Jak pisałem, możemy się od niej uczyć. Czego? Świecenia! Tak jak podłączona żarówka świeci przez cały czas i całą swoją powierzchnią, my jako chrześcijanie musimy pamiętać, że również „świecimy” przez cały czas wszystkim, co robimy i że oczy niewierzących patrzą na nas ciągle i tylko szukają momentu, aby nam wytknąć, że wcale nie są gorsi od nas. Tak jak rodzice muszą się nauczyć, że ich małe dziecko obserwuje ich bardzo uważnie, tak i my musimy się nauczyć, że chrześcijaninem nie jest się tylko w kościele albo podczas ewangelizacji ulicznej, ale 24 na dobę, w pracy, w domu, a także i internecie.

Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka” - Mt 15:18

Jestem dosłownie zażenowany tym iż spora część moich znajomych na Facebooku, którzy każą siebie nazywać chrześcijanami, publikuje zdjęcia i filmiki, które są rażąco niechrześcijańskie i nie mają nic wspólnego z apostolskim trybem życia, do którego namawiał Chrystus, a którego przecież mamy naśladować! Owszem. Sprośne żarty i fotografie półnagich kobiet są pokusą, ale z tą pokusą trzeba walczyć, a nie cieszyć się nią i dzielić z innymi „chrześcijanami”.

Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?” - 2Kor 6:14

Owszem. Mamy być w tym świecie, ale będąc w tym świecie, musimy być inni, nawet jeśli będzie nas to kosztować przywilej cierpienia za wiarę. Musimy pokazywać tym ludziom dookoła, że jesteśmy inni i że nasza inność jest źródłem naszego szczęścia i radości z żywota wiecznego, którego wyczekujemy!

Jak więc być innym? Jak świecić? Omówmy to na przykładzie ewangelizacji: Zamiast tłuc kogoś po głowie wersetami z biblii i wrzeszcząc o tym jaki to ogień czeka grzeszników, odsuńmy się lekko na bok, robiąc miejsce Duchowi Świętemu, który będzie każdą osobę traktował indywidualnie, oraz który będzie dawał wskazówki dla ciebie, jak masz działać oraz co, kiedy i jak mówić. Ponadto świećmy przykładnym chrześcijańskim życiem: Miłujmy nieprzyjaciół, wybaczajmy, czytajmy słowo, módlmy się nieustannie, nie oszukujmy, nie przeklinajmy itd. Ludzie to zauważą i będzie ich to intrygować, a gdy zaintrygowani zapytają, dlaczego my tacy jesteśmy, ich serce będzie już gotowe, aby przyjąć ziarno. To właśnie miał na myśli Jezus, gdy mówił:

Dlatego wam powiedziałem, że nikt nie może przyjść do mnie, jak tylko ten, któremu zostało to dane od Ojca” - J 6:65

Ci, którzy wierzą w predestynacje, interpretują słowa „Dane od Ojca” jako zdecydowanie przez Boga przed stworzeniem świata kto będzie zbawiony a kto nie. Nie wchodząc w tę dyskusję, uważam, że jest to przykład na to, że aby ewangelia mogła do kogoś dotrzeć (w sense do jego serca) i aby mógł być zbawiony, wcześniej musi zajść pewien proces w jego sercu, który czyni sam Ojciec jako idealne dopełnienie roli w trójcy świętej. Ojciec przygotowuje serce, Duch Święty objawia Jezusa,a Jezus zbawia.

Nie chcę was straszyć, jednak musimy zadać sobie jedno bardzo ważne pytanie: A co, jeśli nie będziemy świecić? Tu biblia jest bardzo jasna:

Jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana” - Mt 5:13

A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone” - Mt 3:10
Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” - J 15:6

Jeśli to, co napisałem, dotyka cię i czujesz potrzebę zmiany, to chcę dać ci jeszcze jedną przestrogę. Tak jak życie żarówki skraca się poprzez włączanie i gaszenie, tak samo i życie chrześcijanina skraca się, gdy nieustannie gasi i zapala on swoje wewnętrzne światło, które dał mu Jezus. Jeśli zapalasz swoje światło tylko wtedy gdy ktoś ci o nim przypomni a za kilka dni (tygodni, miesięcy) znowu je gasisz, aby potem znowu zapalić i zgasić to jesteś na najlepszej drodze do tego, aby zgasnąć na zawsze. A jak sam wiesz, przepalonej żarówki ani stłuczonej lampy nie naprawi już, ani prąd, ani nowe światło.


Przeto, umiłowani moi, jak zawsze, nie tylko w mojej obecności, ale jeszcze bardziej teraz pod moją nieobecność byliście posłuszni; z bojaźnią i z drżeniem zbawienie swoje sprawujcie” - Flp 2:12

Jeśli tedy światło, które jest w tobie, jest ciemnością, sama ciemność jakaż będzie?” - Mat 6:23b