środa, 25 grudnia 2019

Wiara Bogu w czasach władzy nauki - cz2: Języki i zasiedlenie kontynentów

Jedną z rzeczy które objawił mi Bóg a propos pytań o zgodność nauki ze słowem Bożym jest temat potopu i czasów krótko po nim. Jezus powiedział, że czasy jego drugiego przyjścia będą podobne pod względem "kultury" i zepsucia rodzaju ludzkiego, jak w czasach w których żył Noe. Warto wiec przyjrzeć się trochę więcej tym "czasom".

"Albowiem jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego." - Mt 24:37

Ciekawostka. Za dni Noego było zniszczenie ziemi przy pomocy wylania wody. Bóg obiecał później, że nigdy już nie zniszczy ziemi za pomocą wody. Czytając księgę objawienia widzimy, że przyjście Chrystusa poprzedzi zniszczenie ziemi za pomocą wylania.... ognia.

Zastanawiałem się kiedyś, jak to jest możliwe, że na ziemi w rożnych jej zakątkach i kontynentach tak bardzo odległych od Babilonu, znajdują się ludzie o tak bardzo odmiennych językach, kulturach i kolorach skóry.
Biblia mówi, że po potopie z arki wyszło 8 osób i to od nich powstał potem cały współcześnie znany gatunek ludzki. Odliczając Noego i jego żonę, którzy raczej nie mieli już dzieci po zejściu z arki, zasadniczo pozostają tylko trzy pary - synowie Noego i ich żony. Wszyscy oni mieli jeden język. Ich potomkowie również mieli ten sam język (Rdz 11:1). Czytamy dalej, że osiedlili się oni w mieście Babilon i mnożyli się. Bardzo intensywnie się mnożyli i nie rozprzestrzeniali się za bardzo. Wręcz przeciwnie podjęli działania, aby hamować ekspansję, czym zdenerwowali Boga, który przecież nakazał ekspansję (Rdz 1:28).

"Potem rzekli: Chodźcie, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba, i uczyńmy sobie imię, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi!" - Rdz 11:4 

Biblia uczy nas, że w czasach Noego ziemię nawiedzali Synowie Boży (Rdz 6:2). Hebrajskie słowo użyte w tym miejscu oznacza istoty zrodzone bezpośrednio przez Boga. Dla odróżnienia "ludzie" są nazywani przez Biblię Hebrajską "synami Adama". Synowie Boży jest to określenie istot innych niż ludzie. Najprawdopodobniej jakiegoś rodzaju aniołów. Sądząc z kontekstu ich nieposłuszeństwo Bogu wskazuje, że są to upadli aniołowie - jakiś rodzaj demonów.

"A w owych czasach, również i potem, gdy synowie boży obcowali z córkami ludzkimi, byli na ziemi olbrzymi [Nefilim], których im one rodziły. To są mocarze, którzy z dawien dawna byli sławni." - Rdz 6:4

Nefilim to synowie pół ludzcy pół demoniczni. Przykładem tego gatunku był np Goliat z Gat. Były to istoty okryte sławą tak dużą, że występują też innych kulturach niehebrajskich np. Grecy i ich półbogowie tacy jak Herkules. Sława nefilim mogła też wynikać z tego, że byli obdarzeni nie tylko nieprzeciętną siła ale i wiedzą, którą uzyskiwali od swoich pozaziemskich ojców. Prywatnie uważam, że to nie kosmici (którzy notabene nie istnieją), ale właśnie mefilim wybudowali takie monumenty jak Stonehenge, piramidę Cheopsa, meksykańskie artefakty, Moai itp. Faktem jest to, że nefilim rodzili się także po potopie i prawdopodobnie byli obecni w pierwotnym Babilonie i aktywnie uczestniczyli przy budowie wieży Babel.

Nefilim z pewnością oprócz wiedzy technologicznej dzieli się także umiejętnością mowy za pomocą sobie tylko znanych języków. To, że tak było wtedy świadczy choćby fakt, że dzieje się to także i obecnie (tzn, że istoty inne niż ludzie przekazują ludziom inny język). Przykładem jest np język enochianski podyktowany przez szatana ludziom w XVI w.

Stłoczeni w jednym miejscu mieszkańcy Babilonu "wspierani" przez nefilim z pewnością zaczęli się dzielić na klany i rody, a także prawie na pewno oprócz wspólnego języka "z arki" zaczęli używać i rozwijać inne "lokalne" ograniczone do rodów slangi i dialekty podyktowane im przez nefilim. Być może, zaczęły też powstawać lokalne wariacje i dialekty obok języka wspólnego dla wszystkich. Przecież nawet obecnie narody mają wiele dialektów "swojego" języka w zależności od regionu. Im liczniejszy naród tym dialektów więcej.

"Wtedy zstąpił Pan [Jezus], aby zobaczyć miasto i wieżę, które budowali ludzie. I rzekł Pan: Oto jeden lud i wszyscy mają jeden język, a to dopiero początek ich dzieła. Teraz już dla nich nic nie będzie niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić." - Rz 11:5-6 

Bóg zobaczył, że grzech ludzi odrodził się (pycha i nieposłuszeństwo). Zniszczenie ziemi kolejnym potopem było już wykluczone bo potop był jedynie lekcją, która jak widać nie zadziałała. Bóg widział, że siłą człowieka, która wpycha go w pychę jest wspólny język. Postanowił wiec, że zabierze im ten wspólny język (ten który wynieśli z arki). Przy okazji uczynił też coś bardzo "niecodziennego" co początkowo umykało mojej uwadze. Czytajmy dalej....

"I rozproszył ich Pan stamtąd po całej ziemi, i przestali budować miasto."- Rdz 11:8

Teraz mała dygresja. Biblia co najmniej dwa razy mówi o czymś takim jak "fizyczne przeniesienie ciała przez ducha" (nie mylić z wizją czy przeniesieniem do nieba i z powrotem). Mówiąc językiem nauki: teleportacja.

"Duch Pański porwał Filipa i eunuch nie ujrzał go więcej, [...] Filip zaś znalazł się w Azocie [...]" - Dz 8:39-40

Duch święty potrafił "teleportować" Filipa, wiec czemu nie mógłby "teleportować" mieszkańców pierwotnego Babilonu na wszystkie skraje ziemi.

Sytuacja, która wtedy powstała bardzo przypomina mi grę komputerową Sid Meier's Civilization, gdzie gracz wciela się w początkującą cywilizacje mając do dyspozycji jedynie osadnika zdolnego do budowy miasta oraz kilku początkujących wojowników. Poziom technologiczny nacji na początku to tylko rolnictwo, hodowla zwierząt, budowa prostych miast zdolnych do budowy prostych budynków typu pomnik czy spichlerz. Zdecydowanie NIE jest to poziom człekopodobnych odzianych w skóry mieszkańców jaskiń, którzy boją się błyskawic i dzikich zwierząt. Z czasem nacja gracza spotyka inne nacje, które pojawiły się w sąsiedztwie i one również rozglądały się po okolicy szukając zasobów potrzebnych do przetrwania i rozwoju. Gracze nie wiedzą, gdzie zaczynają (na mapie świata), ani gdzie są inni gracze. Nie mogą też z początku ze sobą rozmawiać, bo mają inne języki !

Faktem jest, że Bóg pomieszał języki mieszkańcom Babilonu. Ja rozumiem to tak, że po prostu Bóg sprawił, że ludzie "zapomnieli" ich wspólny język wyniesiony z arki, a pozostawił im tylko rodowe dialekty, które powstały jako ewolucje języka wspólnego pomieszane z domieszkami pochodzące od nefilim. Ponadto Bóg przeniósł ich (rozproszył) w różne miejsca na całej ziemi, przy okazji troszkę modyfikując ich DNA tak, aby podkreślić różnicę pomiędzy nowo powstałymi narodami, a przy okazji pomóc im przetrwać w nowym często zupełnie innym środowisku (o zupełnie innym klimacie niż ten do którego wcześniej przywykli). Zaczęli oni zupełnie nową cywilizacje, choć początki mieli wspólne, a różnice miedzy nimi tak naprawdę są niewielkie w stosunku do tego, co ich łączy - to że wszyscy są ludźmi z tą samą (lub bardzo zbliżoną) wiedzą technologiczną, mającymi tych samych przodków i język, który wyewoluował z tego samego języka. Z czasem różnice te choć drobne okazały się dominujące a podsycani grzechem zaczęli toczyć wojny z "dawnymi braćmi" którzy wyglądali i mówili inaczej niż oni.

Wszystko to stało się jednego dnia, a nie tak jak chce nam mówić świecka nauka podczas dziesiątek tysięcy lat migracji i ewolucji rozpoczętej od małp w jaskiniach, które systematycznie zasiedlały kolejne kontynenty.

Czy tak rzeczywiście było? Tego nie możemy powiedzieć na 100%. Na pewno jest to jedna z pośród wielu możliwych opcji, które godzą tekst biblijny z ustaleniami naukowców na temat genezy języków oraz z zaobserwowanymi faktami dotyczącymi pojawienia się i istnienia wielu kultur w tak odległych zakątkach świata w bardzo odległych czasach (ok 3000-2000 p.n.e).

To jest artykuł z serii: Wiara Bogu w czasach władzy nauki. Pozostałe części możecie znaleźć tutaj:
Część 3: Arka Noego i Zwierzęta 


UZUPEŁNIENIE: (31.12.2019)

Archeologia udowadnia, że jeszcze przed czasem w którym możemy domniemywać, że był potop istniały już wtedy rożne wersje języków np. tzw. staroegipski oraz starosumeryjski. Nawet jeżeli nikt nie pomylił się w datowaniu potopu (co też jest możliwe) nie ma w tym nic niezwykłego. Zwróćmy uwagę, że przed potopem kształt ziemi mógł być zupełnie inny niż dzisiaj. Odległość miedzy miastami staroegipcjan (miejsca budowy piramidy Cheopsa), a miastami posługującymi się językiem starosumeryjskim mogła być inna niż dzisiaj. Prawdopodobnie nie była ona bardzo duża. 

Ponadto nefilim istnieli prawdopodobnie już przed potopem. Ich ojcowie - czyli byty duchowe - przetrwały potop! A skoro tak to gdy nowi ludzie, po rozproszeniu z pod Babilonu pojawili się na terenach zamieszkałych przez te zniszczone potopem miasta (bo to jeszcze nie były odrębne cywilizacje w tym sensie jakim rozumiemy to słowo dzisiaj) to synowie tych duchów - nowi nefilim - "kontynuowali" niejako plan i zamysł owych ojców (może nawet zwierzchności) dla tych terenów i to stąd różnice archeologiczne pomiędzy tym co jest datowane jako przed potopem i po potopie są miejscami niewielkie. Miejscami, ponieważ prawdopodobnie nowi mieszkańcy nie przyjęli wszystkiego, tak samo jak ich poprzednicy stąd, też np. kopie piramidy Cheopsa mają się daleko do pierwowzoru z przed potopu. Nie można też wykluczyć "profanacji" zabytku, który zastali, który zaowocował pomieszaniem tego, co było z czasów wcześniejszych z tym co nastało nowe.

Można też zadać pytanie dlaczego nowi mieszkańcy tych ziem nie zostawili po sobie opisów swojego wielkiego zaskoczenia ową sytuacją - przeniesienie w nowe nieznane sobie miejsce? Archeolodzy jak dotąd nie dopatrzyli się istotnych "skoków" w rozwoju "cywilizacji", które możemy próbować nazywać przedpotopowymi jak np Egipska. Dlaczego? Ano np. z tego powodu, że prawdopodobnie gdy Bóg umieszczał nowych mieszkańców tych ziem to nie tylko zmienił im DNA (tym którym to było potrzebne), ale też mógł trochę pomieszać ich wspomnienia. Być może ludzie którzy pojawili się w obcym miejscu mieli poczucie, że to od zawsze był ich dom, a pytanie skąd się tu wzięli nie miało dla nich najmniejszego znaczenia. Po prostu zwieli się do pracy urządzania się w nowych ziemiach lub czasem jak w przypadku Egipcjan w pozostałościach po potopie. Nawet obecnie takie "emocjonalne stany oswojenia z nowym" łatwo jest wywołać odpowiednią dawką rożnych psychotropów, wiec co dopiero podczas takiego "wydarzenia" jak teleportacja przez Ducha Świętego.

Powtórzę: Wszystko co napisałem to oczywiście tylko teoria i domysły, bo jak było naprawdę dowiemy się dopiero w niebie. To co pisze jest jednak zarysem tego jak można pogodzić obserwowane fakty z tym co wiemy z kart Biblii.


 

wtorek, 24 grudnia 2019

Wiara Bogu w czasach władzy nauki - cz1: Wstęp

Jako uczeń Chrystusa wierzę, że słowo Boże jest prawdą. CAŁE Słowo Boże, które spisane zostało w księgach Biblii, bez dodatków powstałych z przyczyn polityczno-ludzkich (tzw. księgi deuterokanoniczne) jest prawdą.

Gdy oddałem swoje życie Jezusowi, zrozumiałem, że rzeczywistością, która mnie otacza i w której żyje, NIE  JEST to, co widzę lub to, co wydaje mi się, że doświadczam zmysłami czy urządzeniami pomiarowymi zbudowany w oparciu o ułomne naukowe modele. Biblia mówi że:

"Rzeczywistością [...] jest Chrystus" - Kol 2:17

Kim jest Chrystus, to bardzo szeroki temat, na tą chwilę możemy skupić się, na tym, że innym jego imieniem jest po prostu "Słowo Boże." (Obj 19:3).

To wszystko razem ugruntowało mnie w przekonaniu, że Słowo Boże jest jedynym pewnym (gwarantowanym przez autorytet Jezusa) opisem świata - tego co było, jest i będzie. Wszystko inne to tylko ludzkie domysły, teorie i kłamstwa stworzone przez Bożego przeciwnika na potrzeby dyskredytacji Boga oraz zwodzenia dusz.


Wierzę, że Jezus urodził się z dziewicy oraz zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Wierzę też, że wszystko inne, co Bóg mówi w swoim słowie jest prawdą, np. że życie człowieka trwać będzie 120 lat i ani roku krócej (Rdz 6:3). Jeśli wiec odrzucę choćby jedną linijkę, poddam w wątpliwość całość i nic, włącznie ze zmartwychwstaniem, nie jest już "na pewno" (a tego właśnie chce diabeł). Właśnie dlatego zostałem niejako "zmuszony" do przyjęcia za prawdę także i te wersety, których nie rozumiem.

I to jest klucz. To, że czegoś nie rozumiem nie oznacza, że jest to nieprawdą. Punktem wyjścia jest jednak to, że to nie świecka, humanistyczna teoria naukowa, choćby nie wiem jak ścisła, jest prawdą, ale to co czytam w Słowie jest prawdą, nawet jeśli na tę chwilę jeszcze nie rozumiem, co autor miał na myśli pisząc dany werset. Na szczęście kto pyta, temu odpowiedzą, tak wiec Bóg nie trzyma w niewiedzy tych, którzy go kochają i często udziela nam swoich odpowiedzi przez objawienie.

Trzeba jednak uważać na tłumaczenia. Niestety w przytłaczającej większości tłumaczenia są wadliwe lub po prostu niedoskonałe. Aby z tym walczyć niekoniecznie musimy uczyć się starożytnej greki i hebrajskiego (choć na pewno nam to nie zaszkodzi). Często wystarczy wziąć kilka rożnych tłumaczeń i je porównać. Często dopiero, gdy porównam wiele tłumaczeń danego zdania, Bóg ujawnia mi to, co naprawdę chciał powiedzieć i często jest to radykalnie inne od tego, co obowiązuje w potocznej interpretacji i tłumaczeniu danego wersetu.

Jedną z rzeczy, w które wierzę DOSŁOWNIE jest np. to że Bóg stworzył ziemię w 6 dni, a siódmego dnia odpoczął. Nawet powszechnie uznani popularyzatorzy tezy, że: "Nauka nie jest sprzeczna z Biblią", twierdzą że opisy stworzenia są tylko metaforą, opowiastką lub dopiskami spisanymi wiele set lat po Mojżeszu na potrzeby hebrajskiej propagandy.

Chcę podkreślić że nie jestem przeciwko uprawianiu nauki w możliwie najściślejszy z możliwych sposobów. Bóg powiedział:

"Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną. Panujcie [...]" - Rdz 1:28

Człowiek powinien wiec czynić sobie ziemię poddaną za pomocą narzędzi, które ma. Umysł i kreatywność są dane od Boga i mamy ich używać. Jednak jak z każdym narzędziem trzeba uważać, w jakim celu się je stosuje.

Jako fizyk z wykształcenia, również wyznaję zasadę, że "Nauka jest niesprzeczna z Biblią" o ile słowo Nauka zastąpimy słowem "zasady przyrody", a nie ludzkimi nakładkami tych zasad.

Jako uczeń Chrystusa twierdzę jednak, że ziemia i "gatunek" ludzki powstał ok. 5700 lat temu, a każda teoria, która twierdzi inaczej jest po prostu błędna. W końcu, kto ma rację? Naukowcy, których nawet nie znam czy Chrystus - syn Boga Stwórcy, któremu powierzyłem swoje życie?

Obecnie świat zdominowany przez diabła i grzech zwalcza prawdę. Kto cytuje słowo Boże jest uznany za oszołoma, a monopol na "prawdę" ma tylko świecka nauka produkująca takie tezy jak teoria wielkiego wybuchu czy tzw "miliardy lat temu". Śmiem twierdzić, że np. sprzeczna z Biblią teoria ewolucji człowieka od małpy i jaskiniowca jest dzisiaj niczym złoty posąg przed którym każdy musi ugiąć swoje kolana, bo inaczej będzie w najlepszym wypadku wyśmiany, a jego kariera zawodowa będzie zdruzgotana (Dn 3:4-6).

"Mówił więc Jezus do ludzi, którzy uwierzyli w niego: Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie" - J 8:31

Istnieje bardzo wiele teorii mogących wyjaśnić zgodność literalnej interpretacji Biblii (łącznie z jej pierwszym rozdziałem) z odkryciami geologów, fizyków czy astronomów i obiecuję, że niedługo napiszę kilka z nich.

Podobnie sprawa ma się z potopem czy pochodzeniem człowieka i procesem ewolucji. Również tutaj nie ma żadnej sprzeczności miedzy "przyrodą" i faktami doświadczalnymi, a tym co mówi Bóg przez swoje słowo. O tym również napiszę.

Kłamstwo i poróżnienie wprowadza szatan po to, aby pokazać świat bez Boga i bez zbawiciela. Świat, w którym nie ma grzechu, nie ma piekła i nie ma sądu. Jest tylko nauka i człowiek w centrum.

Jestem radykalny, ale tego wymaga ode mnie prawda. A ty? Do której z tych grup się zaliczasz? Ufasz Bardziej Bogu czy ludziom ?

"A teraz, czy chcę ludzi sobie zjednać, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Bo gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusowym." - Gal 1:10

"Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli im i rzekli: Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej ludzi słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie" - Dz 4:19

PS: Jeszcze słowo komentarza. Nauka śmieje się z religii twierdząc, że religia nic nie potrafi zrobić, a tymczasem nauka przyniosła ludzkości same postępy. I ma rację ! Religia rzeczywiście w porównaniu z nauką jest śmiechu warta, przyniosła ludzkości same straty i jest do wyrzucenia na śmietnik historii. W tym tekście nie mówiłem bowiem o religii czy o kościelnictwie, ale o Słowie Bożym, które z martwą religią (uczynkami bez wiary i bez posłuszeństwa Biblii) nie ma nic wspólnego.

 

To jest artykuł z serii: Wiara Bogu w czasach władzy nauki. Pozostałe części możecie znaleźć tutaj: Część 2: Języki i zasiedlenie kontynentów