niedziela, 11 grudnia 2011

Królewska Armia

Dzisiejszy post nie jest o instytucji kościelnej ani o armii żadnego istniejącego państwa na ziemi, ale o armii, do której należą wszyscy nowo narodzeni uczniowie Jezusa.

I szły za nim wojska niebieskie na białych koniach, przyobleczone w czysty, biały bisior. [...] A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: Król królów i Pan panów.” - Obj 19:14,16

W Biblii warszawskiej Bóg, aż 189 razy jest nazwany imieniem Pan Zastępów. Zastanawialiście się kiedyś o jakie zastępy tu chodzi? Oczywiście można powiedzieć, że Bóg jest Panem zastępów anielskich, ale w ściślejszym tłumaczeniu greckie słowo Άνγελόν [Angelon] jest tłumaczone jako "zwiastun", a więc nie koniecznie ogranicza się to tylko do istot duchowych. Jan Chrzciciel jest nazwany tym samym słowem (Mt 11:10), a nie był przecież Aniołem w potocznym rozumieniu tego słowa.

I widziałem, a oto Baranek stał na górze Syjon, a z, nim sto czterdzieści cztery tysiące tych, którzy mieli wypisane jego imię na czole i imię jego Ojca, […], którzy zostali wykupieni z ziemi. Są to ci, którzy się nie skalali z kobietami; są, bowiem czyści. Podążają oni za Barankiem, dokądkolwiek idzie. Zostali oni wykupieni spomiędzy ludzi jako pierwociny dla Boga i dla Baranka. I w ustach ich nie znaleziono kłamstwa; są bez skazy." - Obj 14:1,3-5

Powyższy werset jest jednym z wielu, które wykazują, że armią zastępów pana są synowie Adama, którzy wyprali swoje szaty w krwi Chrystusa stając się jego uczniami. Oznacza to, że jest tu mowa o nas.

O tym, że z punktu widzenia biblii mamy być wojownikami pisałem w poście Wojownicy Chrystusa dzisiaj chciałem jednak rozszerzyć tamten temat.

Od zarania dziejów, gdy grzech panował już na ziemi ludzie toczyli ze sobą wojny. Niewielu jednak wie, że rekrutacja żołnierzy do armii za czasów starożytnych w pewnym momencie zmieniła się na bardzo niszczącą w skutkach i to właśnie w tej formie znamy ją obecnie. Tym, który zreformował rekrutację a w konsekwencji i samą wojnę był rzymski polityk Gajus Mariusz (156-86 p.n.e.). Przed jego reformą wojsko było obywatelskie lub rodowe. Tzn. armia składała się tylko z ludzi szczerze i z serca oddanych sprawie (np. obronie lub poszerzeniu swojego terytorium), sami wybierali oni sobie przywódcę i najczęściej był, nim najstarszy w rodzie lub król, którego wybrali sami sobie. Ich głęboką motywacją było to, aby jak najszybciej skończyć swoje zadanie w wojsku jak najmniej się przy tym zmęczyć lub komukolwiek narazić i wrócić do swoich domów i rodzin. Mimo to byli bardzo oddani, gdyż walczyli najczęściej o swoje własne dobro, które dobrze rozumieli (np. obrona swoich domów przed grabieżcą). W zdecydowanej większości byli to ludzie, którzy na czas wojny zostawiali swoje domy, żony i swoje prace przy polu aby na pewien krótki czas stać się żołnierzami. Z oczywistych względów nie byli to dobrze wyćwiczeni wojownicy.
Wszystko się zmieniło, gdy Gajus Mariusz wprowadził wojsko zawodowe, do którego wcielił ludzi opłacanych żołdem, których zabijanie i wojna była pracą (często jedyną), którzy często nie mieli nic do stracenia i, których nie obchodziło, o co walczą i kogo zabijają, byle, by tylko dobrze, im zapłacono. Takich żołnierzy łatwo było wytrenować na maszyny do zabijania oraz łatwo było nimi manipulować, gdyż nie znali oni prawdziwych intencji swoich dowódców, których najczęściej nie znali (np. cesarzy).


Po tym trochę przydługiej lekcji historii zadam wam pytanie. Z jakich wy powodów jesteście w armii Chrystusa? Czy może dlatego, że ktoś wam kazał? A może dlatego, że ktoś obiecał wam sowite nagrody? A może w ogóle jesteście dezerterami i nic was nie obchodzi los wojny dobra ze złem? Nawiasem mówiąc ta wojna jest już wygrana i przypomina bardziej wygaszanie partyzantki wroga. 

Pomyślcie, Jezus jest Królem królów i stoi na czele swojej armii. Członkami jego armii nie są jednak najęci zabójcy ani obcy przybysze, ale członkowie rodziny (zobacz post Godność Dziedzica) tak jak za czasów sprzed reformy Gajusa. Jaka to różnica zapytacie ?

Nasz militarny zwierzchnik i nasz generał to jednocześnie nasz Ojciec. Walczymy, więc nie o coś dla nas obcego, ale o wpływ naszej rodziny i naszego przyszłego domu. Walczymy dla chwały naszego ojca, a do tego walczymy razem z nim ramię w ramię.

Lecz teraz, bądź mężny, Zorobabelu! - mówi Pan. - Bądź mężny, arcykapłanie Jozue, synu Jehosadaka! Bądź mężny, cały ludu kraju! - mówi Pan. - Do dzieła, bo ja jestem z wami! - mówi Pan Zastępów” - Ag 2:4

Nie tylko my znamy naszego dowódcę, ale i On zna nas! Jest też naszym bratem i przyjacielem i nie zostawi nas samych, gdy mówiąc językiem militarnym „łamie się linia” (tzn, gdy jesteśmy bliscy załamania się i poddania).

Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” - Mt 28:20

sobota, 1 października 2011

Bóg wybacza

Ostatnio czytałem szesnasty rozdział księgi Ezechiela i chciałbym podzielić się z wami pewną refleksją, którą jak wierze Bóg włożyć mi do serca poprzez czytanie tego słowa. Nie będę przytaczać całego rozdziału, ale sparafrazuje sens.

Wyobraźcie sobie noworodka - dziewczynkę, która zaraz po urodzeniu zostaje wyrzucona w błoto na polu ziemniaków. Wymazana krwią, z nieodciętą pępowiną leży twarzą w błocie i płacze. Rodzice skazali ją na śmierć i nie przyznają się do niej. I wtedy pojawia się Bóg i mówi: „Ja widzę w tobie piękno, dlatego chcę, abyś żyła”. I wtedy Bóg wkorzenił tę małą dziewczynkę na tym polu i stała się jak roślina rosnąca na polu. I tak dziewczyna podrosła aż stała się piękna i gotowa do zamaż pójścia. I wtedy Pan pojął ją sobie za żonę i dał jej wszystko, co cenne w oczach ludzkich.

A gdy znowu przechodziłem koło ciebie i widziałem cię, oto nadszedł twój czas, czas miłości. Wtedy rozpostarłem nad tobą poły swojej szaty i nakryłem twoją nagość, związałem się z tobą przysięgą i zawarłem z tobą przymierze - mówi Wszechmocny Pan - i stałaś się moją” - Ez 16:8

A twoja sława z powodu twojej piękności rozeszła się wśród narodów. Była bowiem doskonała dzięki mojej ozdobie, którą włożyłem na ciebie - mówi Wszechmocny Pan” - Ez 16:14

Tak Pan uczynił swoją miłość wolną tak, że mogła czynić wszystko, co zechce, oczekując jednak od niej wierności i miłości (jak każdy mąż). Ona jednak go zdradziła i to bardzo często.

Wyobraźcie sobie mężatkę, którą mąż tak hojnie obdarzył, a ona całe jego bogactwo rozdawała przechodniom na ulicy, aby ci chcieli uprawiać z nią seksualne orgie. Wyraźcie sobie matkę, która zamordowała swoje dzieci tylko po to, aby przyciągnąć do siebie więcej kochanków i prostytuować się z nimi dając im jeszcze dopłatę z portfela swego męża. Nimfomanka, która bezwstydnie rozkłada nogi przed każdym na ulicy, byleby tylko zaznać czym więcej rozkoszy, bez względu na cenę. I co na to mógł powiedzieć jej mąż?

Tak mówi Wszechmocny Pan: Ponieważ twój srom był obnażony i twoja nagość odsłonięta podczas uprawiania nierządu z twoimi kochankami i ze wszystkimi twoimi ohydnymi bałwanami, i z powodu krwi twoich dzieci, które im ofiarowałaś, dlatego, zaiste, zbiorę wszystkich twoich kochanków dokoła ciebie i wobec nich odsłonię twoją nagość, i zobaczą cię zupełnie nagą. I będę cię sądził według praw o cudzołożnicach i zabójczyniach i wydam cię na pastwę gniewu i zapalczywości.” - Ez 16:36-38

Ponieważ nie pamiętałaś o dniach swojej młodości i rozjątrzyłaś mnie tym wszystkim, dlatego również Ja zażądam od ciebie odpowiedzialności za twoje postępowanie - mówi Wszechmocny Pan” - Ez 16:43

Wielka Boża sprawiedliwość domaga się zadość uczynienia. Gniew pana jest słuszny i sprawiedliwy. Jednak nasz Bóg oprócz tego, że jest sprawiedliwy, jest też Bogiem łaski, dlatego mówi on dalej:

Ponosisz karę za swoje ohydne postępowanie i za swoje obrzydliwości. Bo tak mówi Wszechmocny Pan: Postąpię z tobą, jak ty postąpiłaś - ty, która wzgardziłaś przysięgą i złamałaś przymierze. Lecz wspomnę o moim przymierzu z tobą w dniach twojej młodości i odnowię z tobą przymierze wieczne. [...] I odnowię moje przymierze z tobą, i poznasz, że Ja jestem Pan, abyś pamiętała i wstydziła się, i już nigdy nie otworzyła ust ze wstydu, gdy ci przebaczę wszystko, co uczyniłaś - mówi Wszechmocny Pan” - Ez 16:58-63

Czy potrafi cie to zrozumieć? Bóg w swoim miłosierdziu odpuszcza swojej małżonce wszystkie jej winy, choć wydają się one ogromne. Taki właśnie jest nasz Bóg!

Panie! Łaska twoja do niebios sięga, Wierność twoja aż do obłoków” - Ps 36:6

Czym innym jest za to ponoszenie konsekwencji swojego czynu. Nasz Bóg odpuszcza nam wszystkie nasze grzechy i akceptuje nas bezwarunkowo poprzez łaskę. Łaska jednak nie polega na tym, że my grzeszymy, a on nam w kółko wybacza, ale na tym, że Bóg daje nam szansie, aby nie popełnić tego błędu ponownie i dlatego właśnie konsekwencje nie mogą nas ominąć. Gdyby nas ominęły, to nic byśmy się nie nauczyli.

Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt. Przez wielu ludzi Bóg w starym testamencie uważany jest za strasznego tyrana i okrutnika. Bóg mówi, że gdy spadnie sąd na ową niewiastę, to nasyci się swoją sprawiedliwością i uspokoi się.

I ułagodzę mój gniew przeciwko tobie, a moja popędliwość wobec ciebie ustąpi; uspokoję się i już nie będę się gniewał” - Ez 16:42

Bóg jednak całkowicie wybaczył owej niewieście, więc tym bardziej wybaczy nam, którzy żyjemy już nie pod zakonem Prawa, ale pod zakonem Jezusa.

„[Jezus] wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża, rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi” - Kol 2:14-15

Albowiem jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni. Poświadcza nam to również Duch Święty; powiedziawszy bowiem: Takie zaś jest przymierze, jakie zawrę z nimi po upływie owych dni, mówi Pan: Prawa moje włożę w ich serca i na umysłach ich wypiszę je, dodaje: A grzechów ich i ich nieprawości nie wspomnę więcej” - Hbr 10:14-17

Wszelki Boży gniew i Boże domaganie się sprawiedliwości za twój grzech zostało całkowicie zaspokojone w doskonałej ofierze Chrystusa, który oddał za twój grzech życie. Teraz gdy zamieniłeś się z nim rolami, to on cierpi za twój grzech, a ty jesteś uświęcony do doskonałości i radości Pana (zobacz post Godność Dziedzica). Nie ma już gniewu Ojca, ale jest miłość i akceptacja.

Pamiętaj: Ze względu na twoje przymierze z Jezusem, nie ma takiego grzechu, którego Bóg, by nie mógł ci wybaczyć. Jesteś czysty i możesz przystąpić z ufnością do tronu łaski!

"Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."- Rz 8:38-39

Polecam też post Boża miłość a grzech.

poniedziałek, 12 września 2011

Boża oblubienica

Jak większość z nas wie z listu do Efezjan, mężczyzna jest głową żony tak jak Chrystus jest głową kościoła. (Ef 5:23) Jednak zawsze coś mi w tych fragmentach nie pasowało.

Większość ludzi (i ja kiedyś także) w ogóle nie widzi różnicy między kościołem w sensie budynku i kościoła w sensie ludzi. Ja przyjąłem jednak na wiarę tą definicję i powoli starałem się ją wdrożyć do swojego myślenia. Wciąż jednak gdy czytałem te wersety rozumowałem podświadomie kościół jako budynek, a jak Chrystus może mieć za żonę budynek?

Objawienie przyszło do mnie gdy przeczytałem definicje kościoła w oryginale jako "społeczność wywołanych"

"Mężowie, miłujcie kobiety [swoje], jak i Chrystus umiłował społeczność wywołanych i wydał za nią samego siebie, aby ją uświęcić oczyściwszy kąpielą wodną w słowie" - Ef 5:25-26 (dosł)

A więc (ta) społeczność wywołanych to rodzaj żeński i wszystko się zgadza! Mało tego. Z takiej definicji wypływa coś więcej.

Społeczność jest czymś więcej niż tylko kościołem w sensie potocznym. To już na pewno nie budynek i nie grupka ludzi z legitymacjami o tej samej nazwie. Społeczność to ludzie którzy mają że sobą głębokie relacje i którzy są gotowi służyć sobie nawzajem poprzez miłość. Społeczność jest wtedy gdy ludzie współpracują ze sobą jako jedno ciało. Właśnie wtedy to jedno [kobiece] ciało jest tym ciałem który pokochał Chrystus.


"Weselmy się i radujmy się, i oddajmy mu chwałę, gdyż nastało wesele Baranka, i oblubienica jego przygotowała się i dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza sprawiedliwe uczynki świętych" - Obj 19:7-8

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Uczniowie Chrystusa

Kim jest uczeń Chrystusa i co to właściwie znaczy? Być może nigdy nie zadałeś sobie tego pytania czytelniku, ale jeśli zdecydowałeś się na przeczytanie tego posta, to w tym momencie zostałeś zmuszony do odpowiedzi na nie. Być może pomogą wam w tym moje przemyślenia i historia.

Gdy w grudniu 2007r oddałem swoje życie Jezusowi jednym z głównych motto mojego życia i kluczowych dla mnie wersetów był werset z J 8:32 „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Po kilku latach jednak Bóg przez Ducha świętego wlał w moje serce przekonanie, abym zaczął pisać tego bloga dla wszystkich chrześcijan, którzy go naprawdę kochają. W tamtym okresie wiedziałem już, że jest wielu chrześcijan, którzy tak naprawdę nie kochają Jezusa albo też trwają w swoich kościołach i dogmatach nazywając siebie katolikami czy protestantami lub jeszcze inaczej. Gdy zastanawiałem się więc, kto tak naprawdę jest grupą docelową mojego bloga, Bóg podsunął mi słowo „Uczeń Chrystusa”. Wtedy nie zastanawiałem się, co ono do końca znaczy, ale dzisiaj nadszedł czas, aby to w końcu podsumować. Ku niespodziance okazało się, iż uczniostwo w Chrystusie stało się czymś nawet bardziej fundamentalnym dla mnie, niż owe J 8:32, bo było o linijkę wyżej.

Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie” - J 8:31


Ewangelie pełne są stwierdzeń o tłumach, które siedziały i słuchały nauczań Jezusa. Bardzo często spotykamy tam słowa, że uczniowie towarzyszyli Jezusowi (chodzili wraz z nim, a nie za nim jak to jest często tłumaczone). Niestety większość z nich po wysłuchaniu tego, co Jezus miał do przekazania, odchodziła z powrotem do świata. Zobacz też Mt 13:3-8.


Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło” - J 6:66

Wynika z tego, że bycie uczniem Chrystusa to coś więcej niż tylko chodzenie z nim i słuchanie go od czasu do czasu. Trochę światła na to rzucają na to te dwa przykładowe wersety:

Wystarczy uczniowi, aby był jak jego mistrz” - Mt 10:25a
Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa” - 1Kor 11:1

Naśladować Chrystusa to być jak on! Być (w sensie duchowym) nim.

Jak pisałem w poście Wojownicy Chrystusa ludzie, którzy byli prawdziwymi uczniami Jezusa wyróżniali się z tłumu. Byli wojownikami o rozprzestrzenianie się dobrej nowiny o możliwości pojednania się z Bogiem dzięki krwi Jezusa. Dzisiaj bardzo wielu ludzi nazywa się chrześcijanami, a nie rozumie tej podstawowej prawy. Należą do swoich lokalnych kościołów i odprawiają swoje utarte obrzędy, nie rozumiejąc nawet, co one oznaczają. Robią to bo „tradycja każe” lub „bo wszyscy w mojej rodzinie tak robią” itd. Z całym szacunkiem, ale nie nazwę ich uczniami Chrystusa.

Ci, którzy są uczniami Chrystusa, traktują go jako najwyższego mistrza i wzór oraz ich najwyższego zwierzchnika.

„[Jezus] także jest Głową Ciała, Kościoła. On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy” - Kol 1:18

Zastanówmy się jak ktoś, kto czyta prace Konfucjusza i stara się wdrażać jego filozofie w życie może nazywać się Buddystą? Tak samo pytam: Jak ktoś, kto słucha i wdraża poglądy T. Russella ponad poglądy i filozofię Jezusa ma czelność przypisywać sobie miano chrześcijanina?

Inaczej ma się sprawa z tymi, którzy należą od rożnych odłamów kościoła prawdziwie Chrześcijańskich, które bazują na naukach Chrystusa, lecz z biegiem lat zboczyły z kursu i w rożnych aspektach niedomagają, choć wciąż są na powierzchni. Podobne są one, do lekko dziurawej łudzi, która wciąż unosi się na powierzchni i nie zatraciła zupełnie swojej zdolności bojowej pomimo rdzy na działach (trochę jak kościoły z Obj 2 i 3 rozdziału). Ci, którzy są na tych łodziach, tak przyzwyczaili się do bycia na niej, że zapomnieli o oryginalnym powołaniu ich na uczniów Chrystusa i zwalczają bardziej sami siebie (inne łodzie) niż prawdziwego wroga, którego wyznaczył Jezus.

Mówię tu o denominacjach chrześcijańskich. Dla przykładu: Znam wielu katolików, którzy są tak uprzedzeni do protestantów, że zaciekle niszczą ich, zamiast np. martwić się tym że mamy narastający przypływ muzułmanów w Europie. Ja również też kiedyś zaciekle zwalczałem katolików aż do dnia, gdy Bóg zadał mi pytanie podobnie jak do Pawła: „Saulu. Czemu mnie prześladujesz?” (Dz 9:34). Zrozumiałem wtedy, że wielu katolików jest prawdziwie uczniami Chrystusa i niesłusznie oceniam ich całościowo. Z biegiem lat odkryłem, że wśród protestantów również nie wszyscy są święci, a przecież są też bardzo oddani Bogu prawosławni, którzy mają jednak swoje zabobony, z którymi nie wiadomo co począć (ale nie o tym teraz). Wszystko nabrało sensu, gdy przestałem szukać idealnej denominacji i tracić czas na spory, oraz gdy sam nazwałem się Uczniem Chrystusa (rezygnując z nalepki „protestant”) i zacząłem przebywać z tymi, którzy kochają Jezusa tak jak ja, bez względu na to z jekiej oryginalnie denominacji byli i do jakich kościołów wciąż chodzą.

Pociesza mnie odkrycie, że na łodziach tych wciąż są jeszcze weterani, którzy pamiętają oryginalny cel i czasem nawet wbrew rozkazom swoich kapitanów i zwierzchników są wciąż wierni prawdziwemu, najwyższemu nauczycielowi. Takich właśnie ludzi nazywam Uczniami Chrystusa! Łączy ich wszystkich pełnia ducha świętego i podążanie za Chrystusem pomimo trudów i ciężkości w zastosowaniu jego słów oraz pomimo nacisków od upadłych liderów kościelnych, którzy głoszą fałszywe doktryny i zwodnicze kazania.

Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie” - J 8:31

Uczniowie Chrystusa wyróżniają się nie tylko tym iż służą jedynie Chrystusowi oraz naśladują go we wszystkim, jak potrafią, ale też tym iż sami są nauczycielami dla tych, którzy dopiero co się duchowo narodzili.

Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” - Mt 28:19-20

wtorek, 2 sierpnia 2011

Wiara w Chrystusa

Rozwijając temat z postu Moc wiary w Prawdę, chciałbym dzisiaj powiedzieć coś więcej na temat konsekwencji wyboru takiego, a nie innego obiektu wiary.

Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” - Kol 2:8

Zacznijmy od zdefiniowana, czym w ogóle jest wiara chrześcijańska (w odróżnieniu od wiary w ogóle z Hbr 11:1). Jak pisałem w poście Wojownicy Chrystusa chrześcijaństwo to wiara w Chrystusa i nie da się oddzielić jednego od drugiego. To właśnie obiekt naszej wiary odróżnia nas chrześcijan od wszystkich innych wyznań i wierzeń ludzkich. Ale czy znamy wystarczająco dobrze obiekt naszej wiary?

O Jezusie można pisać bardzo dużo i nie jest to miejsce teraz. Dzisiaj chciałem zwrócić uwagę na samą wiarę w niego. Jeśli uważacie się za chrześcijan, to zadam wam pytanie: Co to dla was znaczy: „Wierzę w Chrystusa” ?

Odpowiadając za siebie, przytoczę przykład: Gdy siedzę teraz przy komputerze, mam wiarę w to, że krzesło, na którym siedzę, utrzyma mnie. Wierzę w siłę i wytrzymałość krzesła. Gdyby nie ta wiara to miałbym ciągły niepokój i lęk, że moja egzystencja (siedzenia) jest zagrożona i muszę się o nią zatroszczyć. Myśli o tym wpędziłyby mnie w nerwicę i nic bym nie napisał i nic nie osiągnął, mon stop walcząc z kolejnymi krzesłami w poszukiwaniu takiego, które jest „godne wiary”. Znajome prawda?

Jeśli więc wierzę w Jezusa, to znaczy, że wierzę w to co, on powiedział o sobie, że umarł za mój grzech i pojednał mnie z ojcem. Na mocy tej wiary w niego nie muszę już czuć się potępiony i nie muszę już martwić się o swoje życie wieczne.

A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Chrystusa i poruczył nam służbę pojednania” - 2Kor 5:18

I was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy, wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża” - Kol 2:13-14

Jeśli wierzę w Jezusa, to znaczy, że wierzę, że pokonał diabła i siły ciemności nie mogą mi już nic zrobić. Na mocy tej wiary w niego nie muszę już bać się ataków diabelskich na mnie w środku nocy lub dnia.

Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła” - Obj 1:18

[Jezus] rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi” - Kol 2:15
Wiemy, że Ten, który z Boga został zrodzony, strzeże [wierzącego] i zły nie może go tknąć” - 1J 5:18

Jeśli wierzę w Jezusa, to znaczy, że wierzę, że nigdy już nie będę sam, że moje choroby zostaną uzdrowione oraz że przyszłość mojego życia tu na ziemi jest świetlana. Na mocy tej wiary w niego nie będę popadał w depresje czy użalanie się. Będę się radował każdą chwilą, którą mam od niego i tym, co mam.

Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni” - Iz 53:5

Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce” - J 10:11
Moimi owcami jesteście, owcami mojego pastwiska, a Ja jestem waszym Bogiem” - Ez 34:31


Jeśli wierzę w Jezusa, to znaczy, że wierzę, że mam moc pokonać wszelką ciemność i siły zła, które mają nadejść w dniu sądu, który musi nadejść (Mt 24:6). Na mocy tej wiary w niego nie ulegam presji antychrysta, aby zmienić stronę ze zwycięskiej na przegraną i utopić się w pożądliwości grzechu. (Polecam zobaczyć post Zwycięstwo Pana)

Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią” - Flp 2:9-10

Myślicie, że wyolbrzymiam? Oglądałem wczoraj film, który pokazywał słabość Jezusa i jego ciała na ziemi (tj kościoła) w obliczu przyjścia antychrysta. Film ten to oczywista propaganda satanistów. Naszą odpowiedzią na ten atak musi być prawda! A więc spójrz we własne serce i zadaj sobie pytanie: Czy Ewangelia Chrystusowa może zawieść? Czy Chrystus daremno umarł? Ja was zapewniam, że nie daremno!

Zamiast tracić czas na zastanawianie się nad tym czy mam zwycięstwo w Chrystusie, czy nie większy pożytek dla królestwa Bożego będzie, jeśli uwierzysz i zacznij egzekwować swoją wiarę w Jezusa Pantokratora i zwycięzcę.

Ufajcie, Ja zwyciężyłem świat” - J 16:33

 ✞

PS: A dla tych którzy nadal mają jakieś intelektualne wątpliwości, polecam książę Josha McDowell'a „Przewodnik apologetyczny”.

niedziela, 31 lipca 2011

Ocalone drzewo

Witam po dłuższej przerwie. W dzisiejszym poście chciałbym opowiedzieć, co porabiałem przez ostatnie dwa i pół miesiąca otóż najogólniej mówiąc, wzrastałem w przygotowaniu do służby. A więc posłuchajcie:

Gdy pewnego dnia wracałem z kościoła do domu i stałem na przystanku autobusowym w betonowej Warszawie, zwróciłem uwagę na pewne drzewo. Samotnie rosło obok ruchliwej ulicy. Było duże i rozrośnięte co świadczyło, że ma już wiele lat, na pewno ponad 60, a więc musiało rosnąć tutaj jeszcze za czasów II wojny światowej. Było bardzo gorąco, więc stanąłem w cieniu tego drzewa, i wtedy Duch Święty objawił mi taką myśl: „To drzewo przetrwało, ponieważ ja go broniłem. To drzewo przeszło wielkie wichury, wojny, wybuchy, plany urbanistyczne i przebudowy miasta, ale wciąż rośnie, bo ja miałem dla niego plan, aby dzisiaj po wielu latach od dnia, w którym je zasiałem, mogło dać ci cień i ukojenie”.

Czy nie wydaje się wam to znajome? Mnie na pewno. Otóż ostanie dwa miesiące przechodziłem bardzo ciężki życiowo czas. Wielu z nas przechodzi takie momenty, jednak mój czas był wyjątkowy, ponieważ jego trud był nakierowany na uzdrowienie. Spośród głosów i opinii, jakie usłyszałem na temat mojego bloga, zapamiętałem szczególnie jedną: „To, co piszesz, zawiera wiele cierpienia”. Taka też była prawda. Nie byłem do końca rozliczony ze swoją przeszłością (o której w dużym skrócie pisałem w poście świadectwo). Potrzebowałem w końcu dokończyć to, co zaczęło się w dniu, gdy spotkałem Chrystusa po raz pierwszy. Mógłbym żyć w takim wychodzącym ze mnie nieuleczonym cierpieniu do końca życia, nieświadomie raniąc innych ludzi, którzy byli w około mnie (szczególnie najbliższych) jednak zdecydowałem, że będzie inaczej! Zgłosiłem się do lekarzy. Choć było ciężko (momentami musiałem walczyć z depresją, brakiem nadziei, przypominaniem sobie cierpień z dzieciństwa) wiedziałem, że Bóg używa lekarzy, że mnie nie opuści a w jego ranach znajdę w końcu upragnione uzdrowienie (patrz Iz 53:5). Założyłem się nawet z Bogiem, że moje uzdrowienie może nastąpić w tak krótkim czasie. Ja obstawiałem, że to niemożliwe, jednak w sercu głos Boży przekonywał mnie, że dwa miesiące wystarczą. I zgadnijcie co? Dzisiaj po dwóch miesiącach mogę ogłosić światu: Bóg wygrał zakład. To, co niszczyło moje życie od dziecka, zostało wykorzenione! Forteca Szatana w moim sercu padła pod naporem wojsk sprzymierzonych sił psychiatrów, pastorów, moich i Ducha Świętego (bo ja + Bóg to zawsze większość).

A jak to się ma do historii o drzewie? Tak samo, jak to drzewo przetrwało tyle lat w betonowym cmentarzu centrum miasta tak samo i ja przetrwałem cierpienie i doświadczenia, na jakie wysłał mnie Pan, abym po latach był w stanie nieść pomoc ludziom, którzy dzisiaj walczą z depresją, nerwicą, brakiem wiary i innymi. Pan zachował mnie dla was.

Byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłostany, często znajdowałem się w niebezpieczeństwie śmierci. Od Żydów otrzymałem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy byłem chłostany, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej. Byłem często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, od zbójców, od rodaków, od pogan, w mieście, na pustyni, na morzu, między fałszywymi braćmi. W trudzie i znoju, często w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimie i nagości. Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory” - 2Kor 11:23-28

Pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej, lecz z drugiej strony pozostać w ciele, to ze względu na was rzecz potrzebniejsza. A to wiem na pewno, że pozostanę przy życiu i będę z wami wszystkimi, abyście robili postępy i radowali się w wierze, żebyście we mnie mieli powód do wielkiej chluby w Chrystusie Jezusie, gdy znowu do was przybędę” - Flp 1:23-26

sobota, 14 maja 2011

Wojownicy Chrystusa

Czy wiecie, co znaczy słowo chrześcijanin? Geneza tego słowa w kulturze i języku polskim wywodzi się od chrztu, czyli chrześcijanie to określenie ludzi ochrzczonych. Niestety dzisiaj, kiedy w Polsce chrzci się noworodki, które nie mogły świadomie wyznać Jezusa swoim Panem i zbawicielem przed chrztem słowo to straciło swoje pierwotne znaczenie i – co gorsza – naraziło się na pewnego rodzaju słabość. Otóż jeśli chrześcijanie to (tylko) ludzie ochrzczeni, można sobie wyobrazić, że diabeł, który z dnia na dzień sączy ludziom coraz więcej swoich kłamstw, któregoś dnia przekona wszystkich, że esencją chrześcijaństwa jest właśnie sam chrzest, a nie wiara w Chrystusa. Jeśli myślicie, że niemożliwe jest, aby ludzie uwierzyli w kłamstwo, mając na kartach biblii napisaną WOŁAMI prawdę, to zapytajcie przeciętnego polskiego katolika oto, jak często zagląda do biblii i weryfikuje to, co słyszy z ust swojego kapłana.

Tymczasem prawdziwa biblijna geneza słowa chrześcijanin jest inna. Słowo to po raz pierwszy pojawia się na kartach biblii w Dz 11:26. Pojawia się tam greckie słowo Χριστιανούς, którego rdzeniem jest Χριστός (Chrystus) A więc dosłowne tłumaczenie tego wersetu brzmi:

.... W Antiochii też nazwano po raz pierwszy uczniów chrystusowcami” - Dz 11:26 (dosł)

W angielskim języku obowiązuje słowo Christinas od słowa Christ, czyli Chrystus co jest właściwym tłumaczeniem. Nie wiem, skąd wzięło się to polskie przekłamanie, jednak zdaje sobie sprawę, iż jest już dużo za późno, aby w mentalności polaków zamienić niepoprawne biblijne słowo chrześcijanin na biblijne chrystusowiec, nie mniej dobrze jest o tym mówić i przypominać.

Gdy znamy już poprawną nazwę kasty, do której wydaje nam się, iż należymy, zastanówmy się, co to oznacza.

W moim przekonaniu chodzi o należenie do Chrystusa (który jest głową kościoła, patrz Kol 1:18), analogicznie jak mówimy krzyżacy, mamy na myśli ludzi oddanych służbie zakonowi krzyżackiemu. Zastanawiające jest, iż idąc tym śladem, katolicy powinni nazywać się papieżowcami. Dzięki Bogu sporo jest katolików, którzy są nimi tylko z nazwy, tak naprawdę w sercu będąc właśnie chrystusowcami.

Czy nie wiecie, że wasze ciała są członkami Chrystusa?” - 1Kor 6:15
...Boga, do którego należę i któremu cześć oddaję” - Dz 27:23
Moimi owcami jesteście, owcami mojego pastwiska, a Ja jestem waszym Bogiem” - Iz 34:31
Nie bój się, bo cię wykupiłem, nazwałem cię twoim imieniem - moim jesteś!” - Iz 43:1
[Przez wiarę] daliście się ochrzcić w Jezusa i tak Jezusa wzięliście na siebie” - Gal 3:27 (dosl)
Jesteście moimi uczniami” - J 13:5

A więc jestem członkiem ciała Chrystusa, należę do Chrystusa (jako Boga) i jestem jego uczniem. To chyba wystarczy, aby nadać mi tożsamość jako Chrystusowca. (Zobacz też post Kim jestem w Chrystusie)

jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe” - 2Kor 5:7

Jednym z rozwinięć (lub konsekwencji) definicji chrystusowca jest wojownik w armii Chrystusa.

Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia, aby się podobać temu, który go do wojska powołał” - 2Tym 2:3-4

Ci, którzy czytali Ewangelie Mateusza, znają historię rozesłania uczniów (a jesteśmy nimi my wszyscy nazywający się Chrystusowcami)

Idźcie do owiec, zgubionych z domu Izraela. Będąc zaś w drodze, głoście: Zbliżyło się Królestwo Niebios. Słabych uzdrawiajcie, umarłych wskrzeszajcie, trędowatych oczyszczajcie, demony wyganiajcie” - Mat 10:6-8

Czy te słowa nie brzmią jak rozkaz? Czy nie brzmią one jak wyzwanie? Wyganianie demonów to jak wysłanie na front duchowej walki. Jeśli myślałeś, że chrześcijaństwo jest odpoczywaniem w ramionach ojca od problemów z dala od zepsucia tego świata, to muszę cię rozczarować. Owszem mamy dostęp do kochających i pocieszających ramion Ojca, ale od dnia, w którym powiedzieliśmy Jezusowi ceremonialne TAK, demoniczny świat duchowy wypowiedział nam wojnę.

Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. […] Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą” - J 15:19-20

To prześladowanie jest potrzebne zarówno, aby nas przesiać (Łk 22:31) jak i po to, aby nas przygotować do uświęcenia (Jk 1:2-4) Więcej o tym możecie przeczytać min. w poście glina w piecu.

To o czym chce mówić teraz to zachęta, że na tej wojnie nie jesteśmy sami. Po pierwsze jest z nami sam generał wojsk Anielskich tzn. Jezus Chrystus oraz jego zastępca tj. Pocieszyciel, czyli Duch Święty.

To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat” - J 16:33
A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” - Mat 28:20
Weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” - Dz 1:8

Nie będę teraz się o tym rozpisywał, ale chciałem tylko pokreślić ze słowo 'świadek' ma taki sam ładunek posłanniczy jak 'żołnierz' tzn. jest posłany do walki o konkretną rzecz.

Po drugie, oprócz odpowiedniego dowództwa mamy też kompanów broni tzn kościół. (o tym więcej w poście Armia Chrystusa). Po trzecie mamy już odpowiednie wyposażenie, jakim jest Słowo Boże objawione w piśmie świętym. Ja rozumiem wyposażenie jako instrukcje tam zawarte. Np:

"Nie zaopatrujcie swoich pasów w złoto, srebro albo miedz, a siebie w torbę, ani w dwie koszule, ani w sandały, ani w laskę; gdyż godzien jest robotnik swojego wyżywienia” - Mat 10:9-10

Po czwarte mamy Bożą Zbroję z Ef 6:13-17, a przede wszystkim, po piąte mamy najlepszą broń, jaka kiedykolwiek ujrzała światło dzienne.

Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” - Hbr 4:12

Czy w takich okolicznościach i z takim wsparciem można mieć jakieś wątpliwości co do zwycięstwa? Jezus mówił, że zwycięstwo to JUŻ mamy (2Kor 2:14), tak więc myślę, że na podstawie tych słów możemy być pewni zwycięstwa :) To o co tak naprawdę walczymy to o samych siebie tzn. Czy wejdę do królestwa Bożego z tarczą, czy na tarczy lub, innymi słowy, czy za życia tutaj na ziemi spełnię swój obowiązek wielkiego posłannictwa, dając ludziom nadzieję i pokój ewangelii, czy też do ostatnich swoich dni będę leżał przygnieciony kłamstwami wroga niszczącymi moje życie (więcej o tym z kim i o co walczymy w poście Armia Chrystusa)

Polecam też zobaczyć post Uczniowie Chrystusa

Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” - J 8:31-32

poniedziałek, 2 maja 2011

Boże wskazówki do życia w wierze - cz 1


Dzisiaj kontynuując lekturę „Zwycięstwo nad Ciemnością” Neila Andersona przybliżę kilka bardzo mądrych (moim zdaniem) tez tego teologa, które on sam nazwał „Bożymi wskazówkami do życia w wierze”.

Po co nam te wskazówki ? Są dwa powody: Pierwszym jest oparcie poczucia swojej wartości na czymś stabilnym tzn. prawdę Bożego słowa (Patrz posty Uzdrawiająca prawda oraz Dom na skale) Drugim jest diabeł.

Jeżeli chodzi o diabła, to jedną z najlepszych rzeczy, jakie może zrobić, aby utrzymać cię skutego w duchowych ciemnościach albo doprowadzić twojego życie do stanu emocjonalnego wraku jest wprowadzenie zamęty w twój system przekonań. On stracił cię w sensie wiecznym, kiedy stałeś się dzieckiem Boga. Jeżeli jednak potrafi zamącić twój umysł i osłabić twoją wiarę poprzez półprawdy, to uda mu się zneutralizować twoją skuteczność dla Boga i powstrzymać twój wzrost jako chrześcijanina.


Wskazówka 1: Jak osiągnąć sukces ? Kluczowa koncepcja: cele.

Sukces jest bezpośrednio związany z celami. Jeżeli uważasz, że twoje sukcesy są słabe (według ciebie) to prawdopodobnie masz trudności z realizacją swoich celów w życiu. Jeżeli natomiast nie osiągasz swoich celów, to prawdopodobnie jest tak dlatego, że pracujesz nad złymi celami (patrz post Cele a pragnienia). Dobrym streszczeniem Bożego celu dla nas jest poniższy werset Biblii:

Ponieważ wszystko nam Boska moc Jego do życia i nabożności dała w darze przez uznanie tego, który nas powołał […] Z tego powodu gorliwość całą wniósłszy, zaopatrzcie przez wiarę waszą cnotę, przez cnotę zaś (zaopatrzcie) poznanie, przez poznanie zaś (zaopatrzcie) wstrzemięźliwość, przez wstrzemięźliwość zaś (zaopatrzcie) wytrwałość, przez wytrwałość zaś (zaopatrzcie) pobożność, przez pobożność zaś (zaopatrzcie) miłość do braci, a przez miłość do braci (zaopatrzcie) miłość. […] Dlatego bardziej bracia wykażcie gorliwość by mocnym wasze powołanie i wybranie czynić, to bowiem czyniąc, nie potkniecie się kiedykolwiek.” - 2P 1:3-7,10 (dosł)

Zauważ, że Boży cel dla ciebie rozpoczyna się od tego, kim jesteś na podstawie tego, co Bóg już uczynił dla ciebie. Dostaliśmy wszystko potrzebne do życia i pobożności a teraz mamy się skupić na gorliwym kształtowaniu naszego charakteru poprzez zaopatrywanie cnoty, wstrzemięźliwości, wytrwałości itd...
Koncentrowanie się na Bożych celach doprowadzi do ostatecznego sukcesu: sukcesu w Bożych kategoriach. Ap. Piotr obiecuje, że w miarę jak te cechy będą wzrastać w twoim życiu poprzez ćwiczenie i praktykowanie, będziesz stawał się użyteczny, owocny i nigdy nie upadniesz. To jest sukces!
Zwróćcie uwagę, że w tej liście nie ma mowy o talentach, inteligencji czy darach, które nie są przecież rozdzielone po równo wszystkim wierzącym. Boże cele są zawsze sformułowane tak aby każdy wierzący miał takie same szanse na osiągnięcie ich!

Drugiem sposobem, aby czuć się człowiekiem sukcesu, jest zrozumienie, iż według Biblii sukces uzależniony całkowicie od posłuszeństwa. W Joz 1:7-8 czytamy o tym, jak Bóg nadał Jozuemu nakaz posłuszeństwa, gwarantując w zamian błogosławieństwo. Wydawać by się mogło, że to proste zadanie jednak jak czytamy dalej, Jozue już następnego dnia stanął przed wyborem posłuszeństwa do Bożego planu zdobycia Jerycha (z ludzkiego punktu widzenia wyjątkowo bezsensownego) czy zdobycia go po swojemu. Jozue wybrał posłuszeństwo i co ? W konsekwencji jego sukces (zdobycie Jerycha) nie miało nic w spólnego z okolicznościami bitwy, siłą jego armii czy siłą armii wroga. Tak samo będzie z tobą. Bądź posłuszny a odniesiesz sukces, bez względu na to jak silny jesteś lub jak wielka jest twierdza, którą chcesz zdobyć lub częściej, jak wielki jest strach, przed tym, co chcesz zrobić :)


Wskazówka 2: Znaczenie. Kluczowa koncepcja: czas

Znaczenie to sprawa czasu. To, co ulega zapomnieniu w miarę upływu czasu, posiada niewielkie znaczenie. To, co jest pamiętane na wieczność, posiada największe znaczenie.

Jak myślisz czy to, czym się teraz zajmujesz, ma znaczenie ? Czy możesz powiedzieć, że za wiele lat, gdy zostaniesz odwołany do wieczności z Panem, ktoś będzie pamiętał to, co zrobiłeś ? Może twoi przyjaciele, którzy stojąc nad twoim grobem, powiedzą: „Dziękuję, że dzięki tobie moje życie jest lepsze” albo „Dziękuję, że wskazałaś mi drogę do Boga”.
Ciekawym zrządzeniem losu jest, że tego samego dnia, gdy piszę ten fragment, mogę odnieść się do idealnego przykładu z życia. Opisu wspomnienia syna współczesnego męża Bożego, który odszedł kilka dni temu do wieczności. Niestety mówię tutaj o Davidzie Wilkersonie (zobacz post pożegnalny na jego blogu)


Pamiętaj też, że nie ma czegoś takiego jak zwykły człowiek lub zwykłe dziecko Boga. To, co robisz i kim jesteś, jest wyjątkowe, ponieważ robisz to TY, a TY jesteś wyjątkowy i niepowtarzalny! Jeśli twoja praca wynika z realizacji Bożego celu dla ciebie i przynosi mu chwałę, ma ona wielkie znaczenie.


Wskazówka 3: Spełnienie. Kluczowa koncepcja: wybór roli

„Pewnego razu zwierzęta leśne zebrały się na wielkiej polanie. Szkołę otworzyć postanowiły sobie za zadanie. Na przedmioty wybrać uradziły: pływanie, bieganie, fruwanie i wspinanie. Kaczka, fantastyczna pływaczka, kiepsko się wspinała, toteż większość czasu drzewach spędzała. Tak sobie tym nieboraczka płetwy poraniła, że na egzamin z pływania się nawet nie stawiła. Zając, wspaniały sprinter, spędził tyle czasu w wodzie, że złapały go skurcze w nodze, i gdy przyszło do biegania, niestety ledwie dowlókł się do mety. Wiewiórka co na początku była ze wspinaczki najlepsza, na końcu tylko trójczynę dostała, bo wszystkie kości potłukła, ucząc się fruwania. Najgorzej wypadł orzeł, który tak długo wspinaczką się mitrężył, że biedaczysko nadwyrężył sobie skrzydło i odtąd nawet mu latanie zbrzydło”

Usługujcie drugim tym darem łaski, jaki każdy otrzymał” - 1P 4:10a

Bóg posiada unikalne miejsce służby dla każdego z nas. Dla twego poczucia spełnienia ważne jest, abyś uświadomił sobie dokładnie, jakie to miejsce. Kluczem jest odkrycie ról, które posiadasz i w których nie możesz być zastąpiony, a następnie postanowienie bycia takim, jakim Bóg chce, abyś był w tych rolach.
Np. spośród sześciu miliardów ludzi tylko ty jesteś tym którzy zajmuje unikalną rolę bycia mężem/żoną/ojcem/matką/dzieckiem w swojej rodzinie. Tylko ty znasz swoich sąsiadów czy kolegów z pracy w taki sposób, w jaki ich znasz. Ostatecznie zajmujesz unikalną rolę jako ambasador Chrystusa tam, gdzie pracujesz i przebywasz.
Twoje największe spełnienie będzie miało miejsce, gdy zaakceptujesz Boże unikalne miejsce dla siebie i wykorzystasz je maksymalnie według swoich możliwości i darów, jakie otrzymałeś.

Niesiemy więc poselstwo, w imieniu Chrystusa jako Boga, który przez nas wzywa; zamiast Chrystusa błagamy: Dajcie się pojednać się z Bogiem” - 2Kor 5:20 (dosł)


Wskazówka 4: Satysfakcja. Kluczowa koncepcja: jakość

Satysfakcja pochodzi z prawego życia i starania się o podniesienie jakości swoich kontaktów z ludźmi, swojej służby i działalności, w którą jesteś zaangażowany. Ap Paweł powiedział:

Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem” - 2Tym 4:7

Satysfakcja to sprawa jakości, a nie ilości. Osiągniesz większą satysfakcję czyniąc kilka rzeczy dobrze, niż czyniąc wiele rzeczy nieporządnie! Kluczem do osobistej satysfakcji nie jest poszerzanie swoich obowiązków, lecz pogłębianie ich poprzez oddanie się jakości.

Osobiście jestem przykładem tego, jak źle kończy się nieskorzystanie z tej wskazówki. Swego czasu, gdy byłem na studiach i miałem problemy z odnalezieniem spełnienia i poczucia wartości postanowiłem pójść na drugi kierunek plus do tego jeszcze wiele przedmiotów dodatkowych na innej uczelni. Efekt tego był taki, iż mam bardzo szeroką wiedzę o wielu rzeczach, ale z żadnej z tych rzeczy nie jestem specjalistą i nie mogę z tej wiedzy korzystać w swojej zarobkowej pracy. Bóg oczywiście pomógł mi i ostatecznie udało mi się skupić na jednym, aby choć to jedno zrobić porządnie!

Innym przykładem jest sam Jezus. On nauczyła tłumy i przygotował siedemdziesięciu do służby, ale większość czasu zainwestował w dwunastu, spośród których wybrał tylko trzech (Piotra, Jakuba i Jana) o których biblia mówi, że zabierał ich tam, gdzie nie brał nikogo innego. Z kolei wielu teologów twierdzi, iż powierzenie Janowi opieki nad swoją matką jest dowodem, iż Jan był w istocie najbliższym przyjacielem Jezusa. Można powiedzieć przyjacielem odpowiedniej jakości.

Po dalsze wskazówki zapraszam do części 2

Boże wskazówki do życia w wierze - cz 2

Kontynuując część 1:


Wskazówka 5: Szczęście. Kluczowa koncepcja: chcieć tego co masz

Światowa definicja szczęścia to posiadanie tego, co chcemy. Reklamy mówią nam, że potrzebujemy mnóstwa rzeczy, które są lepsze, szybsze, droższe i łatwiejsze w użyciu niż te, które już mamy. Trendy mody narzucają co chwila kupowanie ciągle czegoś nowego, aby nadążyć za innymi i nie być gorszym. Jednym słowem świat, który jest na usługach diabła, skupia naszą uwagę na tym, czego nie mamy, ucząc nas chciwości i pożądania.

Bożą koncepcja szczęścia możemy zamknąć w przysłowiu: „Szczęśliwy człowiek, który chce tego, co posiada”. Kiedy zaczniesz cenić to, co już masz, będziesz szczęśliwy i zrelaksowany (oraz miał poczucie sukcesu i spełnienia)

Pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym. Albowiem niczego na świat nie przynieśliśmy, dlatego też niczego wynieść nie możemy. Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym”- 1Tym 6:6-8

„Wystarcza ci łaska moja, bo moc w bezsile dojrzewa” - 2Kor 12:9 (dosł)

A co już mamy? Łaskę zbawienia. Miłość Ojca. Wstęp do nieba. Obietnice nieopuszczenia, bezpieczeństwa, zaspokojenia potrzeb itd.... Jako chrześcijanie uczmy się wiec nie chciwości i pożądania, lecz wdzięczności za to, co już mamy. To gwarantuje upadek kłamstw diabelskich wytrysk źródła prawdziwego szczęścia.

Wskazówka 6: Radość życia. Kluczowa koncepcja: niepohamowana spontaniczność

Jak myślicie, co daje więcej radości: Zaplanowana z detalami wycieczka do ciepłych krajów za ciężkie pieniądze czy może nieplanowana wieczorna bitwa na poduszki z własnymi dzieci ? Oczywiście to dość przejaskrawiony przykład, ale oddaje esencje tego, o co chodzi. A mianowicie o niepohamowaną spontaniczność, która jest sekretem cieszenia się życiem w ogóle. W szczególności, aby cieszyć się chrześcijańskim życiem, musimy zrezygnować z naszej cielesnej tendencji do zachowywania pozorów.
Nie chcemy zrobić czegoś, co nie przystoi i nie chcemy, aby inni źle o nas myśleli, dlatego tłumimy naszą spontaniczność (w języki psychologi można powiedzieć, iż zaduszamy na śmierć nasze wewnętrzne dziecko, które potrzebuje zabawy).
A teraz, czy chcę ludzi sobie zjednać, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Bo gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusowym” - Gal 1:10

Biblijnym przykładem człowieka radosnego z powodu spontaniczności jest król Dawid. W 6 rozdziale 2 księgi Samuela czytamy, jak Dawid skakał i robił mnóstwo nieprotokolarnych jak na króla rzeczy z czystej radości sprowadzenia skrzyni przymierza. Diabeł nawet poprzez jego żonę Michal nie był w stanie odebrać mu tej radości. Krótko mówiąc, o wiele większą radość będziesz mieć, gdy zamiast ludziom będziesz chciał przypodobać się Bogu!

O radości możesz też przeczytać w poście: Poszukiwane Królestwo cz3.



Wskazówka 7: Bezpieczeństwo. Kluczowa koncepcja: patrzenie na to, co wieczne.

O bezpieczeństwie pisałem już nie raz (zobacz post Bezpieczeństwo w Bogu) dlatego teraz napisze jedynie skrótowo myśl Naila Andersena.

Chrześcijanie często czują się zagrożeni, ponieważ polegają na rzeczach doczesnych, nad którymi nie mają żadnej kontroli (np. na swoich pieniądzach, zdrowiu) zamiast na wiecznych, które są obiecane przez Boga:

Owce moje głosu mojego słuchają [...] I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej. Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca” - J 10:27-29

Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” - Rz 8:38-39

Jim Eliot misjonarz zamordowany w Ekwadorze przez Indian w 1956 r powiedział: „Nie jest głupcem, kto oddaje to, czego nie będzie mógł zatrzymać, by zyskać to, czego nie będzie mógł stracić

Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa” - Flp 3:7-8


Wskazówka 8: Pokój. Kluczowa koncepcja: rozwiązanie wewnętrznego konfliktu

Pokój na ziemi tego pragną wszyscy. Nikt nie może jednak zagwarantować zewnętrznego pokoju na ziemi, ponieważ nikt nie potrafi sprawować kontroli nad innymi ludźmi i okolicznościami. Z przerażającą regularnością narody podpisują i zrywają kolejne traktaty pokojowe. Jedna grupa zwolenników pokoju demonstruje przed drugą grupą zwolenników pokoju, aż kończy się to wzajemną kłótnią. Wszyscy mówią: „Były pokój, gdyby tylko tacy i siacy byli inni”

A jednak zmienić można tylko siebie! Kluczem do doświadczenia pokoju jest zrozumienie, że jest on sprawą wewnętrzną (indywidualną i własną). Pokój z Bogiem nie jest czymś, do czego dążymy. Jest czymś, co biblia mówi, że już mamy i to na wieki !

Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa” - Rz 5:1

Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka” - J 14:27

Jeżeli twoje serce jest nasiąknięte chaosem, który codzienne serwuje nam diabeł to ciężko jest odczuwać pokój a bez niego ciężko jest być skutecznym świadectwem odmienionego chrześcijanina. To więc co każdy z nas codziennie powinien robić to powtarzać sobie: „Nie ma takiej rzeczy, której ja i Bóg nie moglibyśmy razem rozwiązać”.

Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie” - Flp 4:6-7


A teraz gdy poznałeś te osiem wskazówek, co powiesz? „No dobrze to prawda, ale ja i tak wierzę, że....” ? W jaki sposób będziesz więc żył: Z godnie z prawdą czy z godnie w to, w co wierzysz ? Niestety człowiek zawsze żyje według tego, w co wierzy, nawet jeśli wie, że nie jest to prawda.

A więc w co wierzysz? W szukaniu odpowiedzi na to pytanie polecam posty Przez wiarę, oraz Moc wiary w prawdę.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Cele a pragnienia

Dzisiaj wyjątkowo trochę świeckiej wiedzy psychologicznej. Niech jednak nikt nie rezygnuje, bo pomimo iż jest świecka, teolog Neil Anderson w swojej książce „Zwycięstwo nad ciemnością” uznał ją za kluczową w życiu chrześcijanina do życia, do jakiego powołał nas Bóg, a ponieważ ja zgadzam się z tym stwierdzeniem całkowicie, postanowiłem podzielić się nim na ramach swojego bloga.

A więc: Czy wiecie, jaka jest różnica między celem a pragnieniem? Otóż:
  • Cel to każdy konkretny rezultat odzwierciedlający Boży zamiar dla twojego życia, który nie zależy od innych ludzi ani okoliczności wykraczających poza twoją możliwości i prawo do sprawowania nad nimi kontroli.
  • Pragnienie zaś to każdy konkretny rezultat, który uzależniony jest od współpracy innych ludzi lub okoliczności, nad którymi nie możesz sprawować kontroli.
Nad kim możesz sprawować kontrolę i masz do tego prawo? Praktycznie nad nikim z wyjątkiem siebie samego.

Przyczyną braku udanego pełnego życia w Chrystusie wielu chrześcijan jest właśnie to że mylą cele z pragnieniami! Nasza ludzka natura jest tak skonstruowana, że gdy cel, jaki sobie postawimy, odwleka się na skutek jakichś osób lub wydarzeń (na które nie mamy wpływu) zaczynamy być nerwowi, agresywni i w konsekwencji nieszczęśliwi. Gdy zaś cel ten okazuje się zupełnie niemożliwy, wtedy popadamy w poczucie beznadziejności i depresji (na skutek budowania swojej wartości na naszych celach zamiast na Chrystusie) Nawet wersety takie jak Flp 4:13 nam wtedy nie pomagają, gdyż fakty są przeciwko naszej wierze. Cel, a razem z nim poczucie własnej wartości jest niemożliwy. Wiedza o tym daje nam szansę poprawy sytuacji. Rozwiązaniem jest zmiana wiary tzn w tym wypadku celu.

Przykład: Jeśli podoba mi się jakaś dziewczyna i obieram sobie za cel „poderwanie jej” to wystawiam się na atak diabła (patrz Ef 4:27). Jeśli ta dziewczyna podejmie suwerenną decyzję, iż nie podobam się jej (nie jestem w jej typie, na co nie mam wpływu) to w ten sposób zablokuje mój cel. Mój zablokowany cel wpędzi mnie w depresję (np. na skutek upadku wiary w swoją męskość) i diabeł odniósł zwycięstwo wyeliminowania mnie z życia pełnego radości Chrystusa. Jeśli natomiast zamienię mój cel zdobycia tej dziewczyny w pragnienie bycia z tą dziewczyną, to zablokowanie tego pragnienia nie jest tak bolesne, gdyż na pragnieniach nie buduje się poczucia swojej wartości.

Inny przykład: Jeśli jakaś kobieta postawi sobie za cel bycie dobrą żoną i matką to jakiekolwiek trudności w jej rodzinie np. niegrzeczne dzieci czy „oporny” mąż sprawią w niej zgorzknienie i zniechęcenie co jeszcze bardziej pogrąży jej rodzinę w napięciach i tym bardziej odsunie jej cel, co jeszcze bardziej będzie ją dołowało itd.... Jedynym ratunkiem dla niej jest zamiana celu bycia dobrą matką na Boży cel dla niej, czyli „Bycia taką żoną i matką, jaką chce Bóg” (co oczywiście wymagać będzie on niej poznania jego woli i zmusi ją do spędzenia więcej czasu z nim, co może wyjść tylko na dobre). Kto może zablokować tak sformułowany cel? Tylko ona sama! Oczywiście, jeśli powie, że jej pragnieniem będzie także bycie dobrą matką to nie ma nic złego w takim pragnieniu, ale dzięki temu, iż nie będzie ono celem, zabezpieczy tę kobietę przed gniewem, agresją i wszelkim zgorzknieniem, a w konsekwencji może doprowadzić jej rodzinę do rozkwitu i spełnienie tego pragnienia.

Jeszcze jeden przykład: Moim praniem jest mieć dom, żonę i dzieci tzn bycie mężem i ojcem. Jednak moim celem jest bycie w roli, do jakiej powołał mnie Bóg (patrz 2P 1:10). Oznacza to iż jeśli chce być konsekwentny, to muszę być gotowy na wypadek, gdyby Bóg posłał mnie np. do Ugandy, abym był misjonarzem. Takie powołanie (gdyby się stało) stałoby w sprzeczności z moim pragnieniem stabilizacji i ciepłego, cichego zakątka własnego domu. Jednak ponieważ pragnienie to nie cel wciąż mogę zachować radość z życia w pełni Chrystusowego powołania. Nie mniej nie zapominajmy, iż większość naszych pragnienie odzwierciedla Boże pragnień dla nas, więc nie musimy się bać, że Bóg jest sadystą, który zrobi nam specjalnie na przekór, aby patrzeć, jak cierpimy, gdy nasze marzenia niespełnianą się. O ile marzenia te nie są sprzeczne w sposób jawny z Bożą wola (oraz Biblią) oraz o ile stoją na miejscu drugim, względem Bożych celów dla nas to prawie zawsze spełniają się :) A jeśli nie to znak że trzeba poczekać (zobacz posty Cierpliwość popłaca i A co jeśli się nie spełnia)

Obieranie Bożych celów (tzn. bycia taką osobą, jaką chce Bóg) ma też taką zaletę oprócz niemożliwości zablokowania ich przez innych, że są one jak najbardziej możliwe do wykonania, a wręcz pewne, o ile podążamy za Jezusem!

Doświadczenie was nie wzięło, chyba że ludzkie; wierny jest zaś Bóg, który nie pozwoli, żebyście wy zostali doświadczeni, ponadto co możecie, ale uczyni razem z tym doświadczeniem i wyjście, by móc wytrzymać” - 1Kor 10:13 (dosł)

Parafrazując: „Bóg jest wierny i da wam taki cel, abyście byli w stanie z jego pomocą dać radę go spełnić”

„[Dziękuję Bogu mojemu za was] mając tę pewność, że Ten, który rozpoczął w was dobre dzieło (wasz cel), będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa” - Flp 1:6

Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża?” - Łk 11:11

Pomyśl chwilę, czy dał(a)byś swojemu 5 letniemu dziecku zadanie skoszenia trawnika na boisku futbolowym, które jest w innym mieście, dając mu jedynie zepsutą kosiarkę bez benzyny i nie mówiąc, jak ma to zrobić, a na dodatek grożąc, iż jeśli zadanie to nie będzie wykonane na wczoraj, to wyrzucisz je z domu i przestaniesz kochać? Myślisz, że o wiele doskonalszy, miłosierny Bóg by tak zrobił ?

Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą” - Mat 7:11

sobota, 16 kwietnia 2011

Moc wiary w Prawdę

Ponieważ książka Neila Andersona „Zwycięstwo nad ciemnością” robi ostano na mnie ogromne wrażenie, dzisiejszy post również będzie oparty o rozdział tej książki o takim samym tytule.

A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” - Hbr 11:1
Przed czym drży bezbożny, to spada nań, lecz czego pragną sprawiedliwi, to im bywa dane” - Prz 10:24

Wiara jest pewnością. Pewnością tego, czego się spodziewany. Innymi słowy, to w co wierzysz staje ci się (o ile nie jest sprzeczne z Bożą wolą).

A gdy wszedł do domu, przyszli do niego ci ślepi. I rzekł im Jezus: Czy wierzycie, że mogę to uczynić? Rzekli mu: Tak jest, Panie! Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niechaj się wam stanie” - Mat 9:28-29

A więc w co wierzę? Jaką wiarą karmię codziennie swoje duchowe ciało? Dokładnie takie samo pytanie dałem w poście Przez wiarę. Wtedy opisem o tym w jakiego Boga wierzę. Dzisiaj rozwinę temat oraz zadam pytanie, w co wierzę, odnośnie do mojego codziennego życia.

Niestety mówienie, aby żyć przez wiarę, bez informacji, w co trzeba wierzyć, nie ma sensu, albowiem wiara opiera się na swym przedmiocie. Każdy nawet niewierzący (w Boga) żyje przez wiarę, np. jadąc samochodem, wierzy, że inni kierowcy dostosują się do czerwonego światła, gdy on przejeżdża przez skrzyżowanie. Im bardziej będzie znał innych kierowców, tym większą wiarę będzie miał w to że się dostosują (lub nie) i jego wiara będzie rosnąć, on zaś będzie jeździł swobodniej.
Jeżeli przedmiotem mojej wiary jest Bóg (jego miłość i moc) to jeśli słabo go znam, to będę miał słabą wiarę. Jeżeli zaś dobrze znam Boga, jego miłość i moc to będę miał dużą wiarę.

Czy inni kierowcy są wiarygodni? Stali i niezmienni? Raczej nie. Bóg natomiast TAK. Oznacza to że Bóg jest doskonałym przedmiotem wiary. Wiara w Boga zawodzi tylko wtedy, gdy ludzie źle Go rozumieją. Stąd prosty wniosek, iż: „Im lepiej znasz przedmiot swojej wiary, tym jest ona silniejsza”.
Ludzie często modlą się: „Boże daj mi więcej wiary”. Jedynym sposobem powiększenia swojej wiary jest powiększenie swojej wiedzy o Bogu, w którym tę wiarę się pokłada. Wiara bowiem płynie z poznania.

Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” - Rz 10:17

Wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” - Jk 2:17

W poście wstań i idź, pokazałem przykład syna marnotrawnego, który nie tylko postanowił wrócić do ojca (uwierzył) ale również do niego poszedł (działał). Tak samo można przytoczyć obraz syna i ojca na basenie. Ojciec namawia syna, aby ten wskoczył do basenu w ramiona czekającego ojca. Syn wierzy, że ojciec go kocha. Wierzy też, że ma noc go złapać. Jeśli jednak na wierze skończy i nie odważy się wskoczyć do basenu, to nigdy nie zazna uczucia objęcia w ojcowskich ramionach.

Trzeba jednak uważać na pewien haczyk. New Age i niektóre ruchy ewangelii sukcesu (przywłaszczające sobie nielegalnie miano chrześcijańskich) naucza, iż: „Jeśli wystarczająco mocno uwierzysz to stanie ci się”. Chrześcijaństwa zaś naucza: „To jest prawda, dlatego w to wierzymy”. Tzn wiara w coś nie czyni tego prawdziwym, a niewiara w coś nie czyni tego nieprawdziwym! Niewiara w piekło nie obniży w nim temperatury ani o jednej stopień.

Przed czym drży bezbożny, to spada nań, lecz czego pragną sprawiedliwi, to im bywa dane” - Prz 10:24

Pewien nieznany autor napisał wiersz. Oto fragment:

Jeżeli myślisz, że jesteś pokonany – jesteś,
Jeżeli myślisz, że nie możesz – nie możesz,
Jeżeli chcesz zwyciężać, lecz myślisz, że przegrasz – niemal pewne jest, że przegrasz,
Jeżeli myślisz, że przegrasz – przegrałeś
[...]
Bitwy życia nie zawsze wygrywane są przez silniejszego i szybszego.
Prędzej czy później zwycięża ten człowiek, który myśli, że może.

Pomyśl, jak wiele osiągnął świat jedynie przez wiarę w swoje możliwości. O ile więcej moglibyśmy my osiągnąć, wierząc naprawdę w Boga (i jego możliwości)! Jednak chrześcijanie w odróżnieniu od świata nie powinni myśleć jedynie pozytywnymi myślami (tzw. afirmacjami). Chrześcijanie są powołani, aby myśleć prawdą.
 
Chrześcijanin posiada większy potencjał sukcesów w życiu niż świat, który jedynie myśli. My mamy moc wiary w prawdę. Wiara wykracza poza ograniczenia umysłu i dotyka świata realnego, choć niewidzialnego. Wiara wierzącego jest tak silna, jak silny jest jej przedmiot, którym jest żywy Chrystus i spisane słowo Boga. Ponieważ przedmiotem wiary chrześcijanina jest nieskończony Bóg wszechświata, nie istnieje praktycznie żadna granica, jeśli chodzi o wyżyny duchowe, ku którym może cię poprowadzić pozytywna wiara.

Poniżej jest zbiór dwudziestu biblijnych prawd na temat naszego sukcesu. Zarówno lista z posta Kim jestem w Chrystusie jak i ta pomoże nam uzewnętrzniać naszą wiarę do życia codziennego, wynosząc nas z kleistego błota „nie mogę” tam, gdzie zasiada Chrystus w niebie, a przecież wszystko mogę w tym który mnie wzmacnia w Chrystusie (Flp 4:13)

LISTA BIBLIJNEGO 'MOGĘ' SUKCESU

  • Dlaczego miałbym mówić, że czegoś nie mogę, skoro Biblia mówi, iż mogę wszystko w Chrystusie, który mnie umacnia (Flp 4:13)
  • Dlaczego miałoby mi brakować czegoś, kiedy wiem, że Bóg zaspokoi wszystkie moje potrzeby według bogactwa swojej chwały w Jezusie Chrystusie (Flp 4:19)
  • Dlaczego miałbym się bać, skoro Biblia mówi, że Bóg nie dał mi ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia (2Tym 1:7)
  • Dlaczego miałoby mi brakować wiary dla realizacji mojego powołania, skoro wiem, że Bóg wyznaczył mi miarę wiary (Rz 12:3)
  • Dlaczego miałbym być słaby, kiedy Biblia mówi, że Pan jest siłą mojego życia i że będę posiadał siłę i działał, ponieważ znam Boga (Ps 27:1, Dn 11:32)
  • Dlaczego miałbym pozwolić, aby szatan panował nad moim życiem, kiedy Ten, który jest we mnie, jest większy niż ten, który jest w świecie (1J 4:4)
  • Dlaczego miałbym akceptować porażkę, kiedy Biblia mówi, że Bóg zawsze prowadzi mnie w zwycięstwie (2Kor 2:14)
  • Dlaczego miałoby mi brakować mądrości, kiedy Chrystus stał się dla mnie mądrością od Boga i skoro Bóg daje mądrość obficie, kiedy go proszę o nią (1Kor 1:30, Jk 1:5)
  • Dlaczego miałbym żyć w depresji, kiedy mogę przypominać sobie Bożą miłość, dobroć i wierność oraz mieć nadzieje (Lm 3:21-23)
  • Dlaczego miałbym być kiedykolwiek w niewoli, skoro wiem, że tam, gdzie Duch Pański, tam wolność (Gal 5:1)
  • Dlaczego miałbym czuć się samotny, skoro Jezus powiedział, że jest ze mną zawsze i że nigdy mnie nie opuści ani nie pozostawi (Mt 28:20, Hbr 13:5)
  • Dlaczego miałbym czuć się przeklęty albo uważać się za ofiarę losu, skoro Biblia mówi, że Chrystus odkupił mnie spod przekleństwa prawa, abym mógł otrzymać Jego Ducha (Gal 3:13-14)
  • Dlaczego miałbym być niezadowolony, skoro jak Paweł mogę nauczyć się zadowolenia w każdych okolicznościach (Flp 4:11)
  • Dlaczego miałbym czuć się bezwartościowy, skoro Chrystus stał się dla mnie grzechem po to, abym ja mógł się stać sprawiedliwością Bożą w Nim (2Kor 5:21)
  • Dlaczego miałby mieć kompleks prześladowania mnie, gdy wiem, że nikt nie może być przeciwko mnie, skoro Bóg jest po mojej stronie (Rz 8:31)
  • Dlaczego miałbym być niespokojny, skoro Bóg jest twórcą pokoju i daje mi poznanie poprzez zamieszkującego we mnie swojego Ducha (1Kor 14:33, 2:12)
  • Dlaczego miałbym czuć się jak ofiara, skoro jestem zwycięzcą we wszystkim przez Chrystusa (Rz 8:37)
  • Dlaczego miałbym pozwolić, aby napięcia życia martwiły mnie, skoro mogę czerpać odwagę ze świadomości, że Jezus pokonał świat i Jego uciski (J 16:33)