poniedziałek, 14 maja 2012

Czy Bóg zwleka z uzdrowieniem ?

Dzisiaj chciałbym zmierzyć się z pewnym zakorzenionym w sercach wielu z nas kłamstwem o tym że Bóg zwleka z okazaniem swojej miłości, mocy do uzdrowienia i wielu innych rzeczy. Jest bardzo ważne dla każdego zdrowo wzrastającego ucznia Chrystusa, aby mieć absolutną pewność, że Bóg nie zwleka z niczym, ponieważ mistrz kłamstwa – diabeł wykorzystuje najdrobniejszą nawet myśl o braku miłości i doskonałości planu Boga względem nas i tym hamuje nasz wzrost, czyni służbę bezowocną, ale nawet powoduje duchową śmierć wielu braci i sióstr. Kiedyś tylko dotknąłem tego tematu, dzisiaj rozwinę go.

Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania” - 2P 3:9

Właściwie ten werset przy właściwym i pełnym zrozumieniu mówi sam za siebie.... Przyjrzyjmy mu się jednak bliżej. „Niektórzy uważają, że zwleka”. Zobaczcie już w czasach Ap. Piotra chrześcijanie byli prześladowani kłamstwami diabła o zwlekaniu Boga z dotrzymaniem swoich obietnic.


Ostatnio widziałem na własne oczy, jak Bóg potężnie uzdrawia ludzi w mgnieniu oka. Każdy z nas chciałby dostąpić tego typu potężnej mocy Bożej, a jednak większość z nas, jeżeli w ogóle jej doświadcza, to przyjmuje ją w małych porcjach przez wiele lat, aby po tych wielu latach powiedzieć, „Pan doprowadził do mojego uzdrowienia”. I wiecie co? Chwała Panu, że uzdrawia nas w sekundę i chwała Panu, że uzdrawia nas po 10 latach. No ale skoro Bóg nie zwleka z obietnicą pełnego (czyli fizycznego, emocjonalnego i duchowego) uzdrowienia nas krwią Jezusa, to czemu musimy czekać te przykładowe 10 lat?

Zanim podam odpowiedź, musimy być pewni, że rozumiemy jedną rzecz. Bóg jest suwerennym Bogiem i robi to, co ON chce na podstawie SWOJEGO planu i SWOJEJ przemyślanej przed wiecznością decyzji i jest pewne, że to jest NAJLEPSZA decyzja, jaką dało się podjąć uwzględniać wszystko oraz że on WIE, co robi.
Po drugie musimy być pewnie, że ufamy Bogu i wierzymy, że on jest wierny swoim obietnicom.

Gdyż widzenie dotyczy oznaczonego czasu i wypełni się niezawodnie. Jeżeli się odwleka, wyczekuj go, gdyż na pewno się spełni, nie opóźni się” - Ha 2:3
Bo wielka jest łaska twoja aż do niebios I aż do obłoków sięga wierność twoja” - Ps 57:11

A więc zapytajmy: Dlaczego Boże uzdrowienie się odwleka?

Aby zrozumieć odpowiedź, musimy zrozumieć, czym jest choroba i skąd się ona wzięła. Otóż choroba jest narzędziem diabła, aby niszczyć nasze ciała, które są świątynia ducha świętego oraz nasze życie, które powinno wielbić stwórcę i mu służyć. Choroba jest zawsze od diabła a nigdy od Boga, bo co to za ojciec, który z miłości torturuje swoje dzieci (takie rzeczy to tylko psychicznie chorzy robią, ale na pewno nie nasz doskonały Bóg).
Choroba przychodzi jako skutek oddalenia się od Boga i wkradania się grzechu do naszego życia. Gdy Bóg się oddala z powodu miłości do nas (aby nas nie zabić swoją świętością), miejsce to wykorzystuje diabeł i jego demony a te z kolei sprawiają w naszym życiu chorobę. Często, gdy zaczynamy chorować, przychodzi upamiętanie i powrót do Pana, a nawet wyciągniecie z tego lekcji na przyszłość, ale to tylko potwierdza regułę, że Bóg wszystko czyni ku dobremu (a więc w tym wypadku pozwolił diabłu działać) i użył tego do dobrego celu. Pomimo tej korzyści to nie on jest sprawcą choroby i musimy to dostrzec i pamiętać o tym!

A więc choroba to stan oddalenia od Boga. Grzech. Niekoniecznie prosty w zauważeniu, bo może to być np. grzech kogoś z naszej rodziny albo grzech posiadania w swoim domu na dnie szafy czegoś, co przyciąga i chwali demony (np. koszulki z rysunkiem smoka chińskiego). Nie chciałbym jednak się na tym teraz skupiać. Po prosu nie wpadajmy w panikę „Jakiego grzechu jeszcze nie wyznałem?”. Jeśli wyznałeś wszystkie swoje grzechy (te, które duch święty ci podsuwa do głowy) to uzdrowienie może nastąpić. Może, ale czasem jednak nie następuję....

Wyobraźmy sobie człowieka w grzechu. Znajduje się on w totalnej ciemności i jego oczy przywykły do tej ciemności. Bóg jednak ratuje go i wyprowadza na pełne światło i blask swojej obecności. Jeśli widzieliście kiedyś uwalnianych górników z kopalni po długim czasie spędzonym pod ziemią bez światła, to wiecie, że mają oni na oczach opaski, aby światło słoneczne nie uszkodziło ich siatkówek. Bóg „nie może” wyjąć cię z ciemności grzechu i postawić od razu w pełni światła, gdyż to mogło, by ci zaszkodzić, lub twoje serce popadłoby w pychę. W końcu skąd się wzięło powiedzenie „łatwo przyszło, łatwo poszło” ?
Innym przykładem jest ktoś bardzo zmarznięty, na skraju śmiertelnego wychłodzenia. Czy taką osobę wsadza się do sauny, w której jest 80°C (jeśli to pytanie jest za trudne, to wsadźcie kiedyś podczas ostrej zimy zlodowaciałe palce prosto pod ciepłą wodę z kranu). W ten sam sposób mogę zapytać, jak Bóg może okazać pełnie swojej żarliwej miłości do tych, którzy doświadczali od swoich najbliższych samych okrucieństw takich jak molestowanie czy nienawiść.
Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął” - 2P 3:9 

Bóg jest Bogiem wszechmogącym i może uzdrowić taką osobą „natychmiast” i od razu wsadzić ją do PEŁNI tak aby to przeżyła, jednak Bóg wie, że lepszym dla nas jest, abyśmy aklimatyzowali się w nim i aby skutki grzechu odpadały od nas powoli wraz z naszym indywidualnym wysiłkiem szukania go.

Gdy wszedł do pewnej wioski, wyszło naprzeciw niego dziesięciu trędowatych mężów, którzy podnieśli swój głos, mówiąc: Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami. A gdy ich ujrzał, rzekł do nich: Idźcie, ukażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Jeden zaś z nich, widząc, że został uzdrowiony, wrócił, donośnym głosem chwaląc Boga. I padł na twarz do nóg jego, dziękując mu, a był to Samarytanin. A Jezus odezwał się i rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu?” - Łk 17:12-17

Jak wspomniałem poważnym problemem jest ludzka pycha. Bóg jest potrzebny, gdy jestem chory lub w potrzebie. Gdy moje potrzeby zostaną zaspokojone to po co mi więcej Bóg? Czytając Stary Testament, widzimy wyraźnie, że naród wybrany wyjątkowo często popadał w ten grzech i to właśnie było przyczyną, że Bóg, który jest miłością, musiał wysyłać na nich kary i prześladowania (do czasu pierwszego przyjścia Jezusa).

Bóg zna nasze serce i on doskonale wie, co ono zrobi, gdy zostaniemy „cudownie” uzdrowieni w trybie przyśpieszonym i niestety wie, że większość z naszych serc nie przeszłoby tej próby, tak jak nie przeszły próby serca owych dziecięciu, o których pyta Jezus w Łk 17:17

Inną przyczyną choroby (np. bólu pleców) może być atak diabła w celu wyeliminowania cię ze skutecznej służby Bogu. Proszę jednak nie mylić własnej głupoty z atakami diabła, bo jeśli ktoś dźwiga ciężary, schylając się na prosty kręgosłup, to niech się nie dziwi, że go boli. Jeśli jednak jest to typowy demoniczny atak na twoje ciało, wtedy niezbędna jest pomoc drugiego człowieka z darem uzdrawiania. Dlaczego piszę, że drugiego człowieka, a nie samego Boga? Oczywiście Bóg może wysłuchać modlitwy i odpowiedzieć na nią, ale Bóg częściej potwierdza swoje słowo i swój charakter, który preferuje zależność jednych od drugich niż indywidualną niezależność. Pytanie tylko czy my mamy dość pokory i samozaparcia czyli czy rzeczywiście chcemy być uzdrowieni, nawet jeśli to będzie wymagało zmiany czegoś w nas i „ukrzyżowania siebie”? A poza tym gdyby Bóg odpowiadał tylko na indywidualne modlitwy, to po co biblia wspominałaby o darze uzdrawiania?

Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim” - Jk 5:14


Takie zaś jest przymierze, które zawrę z domem Izraela po upływie owych dni, mówi Pan: Prawa moje włożę w ich umysły i na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą mi ludem” - Hbr 8:10

Zobaczcie po upływie dni (a więc nie od razu) Bóg włoży do naszych umysłów i serc swoje prawo. Ja myślę, że takie „wkładanie” Bóg czyni cały czas nieprzerwanie od dnia naszego nawrócenia aż do fizycznej śmierci i z dnia na dzień (o ile podążamy w uczniostwie) nasze serca i umysły są po prostu wypełnione tym, co Boże coraz bardziej, a im więcej tego, co Boże tym mniej tego, co złe, a im mniej tego, co złe tym mniej chorób i cierpienia a więcej błogosławieństwa i działania Bożego w naszym życiu.



Czy więc w oczekiwaniu na Boże uzdrowienie, które na pewno nadejdzie, o ile przybliżamy nasze serca z dnia na dzień coraz bardziej do Pana, mam odstawić lekki i lekarzy? Ja zdecydowanie odradzam takie metody, o czym już wiele razy pisałem (branie lekarstw może być poczytane jako posłuszeństwo nakazowi korzystania z rozumu którzy dał nam Pan, a już na pewno nie jest grzechem braku ufności w jego nadprzyrodzoną moc). Pan ma wiele metod działania, nie ograniczajmy go tylko do jednej.

środa, 9 maja 2012

Pod krzyżem

A stały pod krzyżem Jezusa matka jego i siostra matki jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój!” - J 19:25-26

Dzisiaj chciałem zabrać was w podróż do miejsca, które jak żadne inne ma moc przemienić ludzką duszę. Dzisiejszy post jest niejako rozwinięciem tematu z postu „Jak bardzo kocha cię Bóg”. W książce „Gdy Bóg płacze” Steven Estes i Joni Eareckson Tada podają bardzo interesujący opis do sytuacji, która miała miejsce ok 2 tys. lat temu niedaleko Jerozolimy. Fragment przepisany z książki "Chłopak spotyka dziewczynę" Joshua Haris.

   Mojżesz błagał, żeby zobaczyć tę twarz i nie zobaczył (2Moj 33:18,20). Teraz była cała zakrwawiona. Ciernie, które Bóg posłał jako przekleństwo dla ziemskiego buntu, teraz wbijały się w jego własne brwi...
   „Położyć go!” Jeden z żołnierzy podnosi młotek, żeby wbić gwóźdź, ale w tym samym czasie jego serce musi dalej pompować krew, gdy ten przygotowuje przegub więźnia. Ktoś jednak musi podtrzymywać życie żołnierza chwila po chwili, bo żaden człowiek nie ma takiej mocy sam z siebie. Kto daje oddech jego płucom? Kto daje siłę komórkom jego ciała? Jedynie Boży syn, gdyż jak wiadomo „wszystko w nim ma istnienie” (Kol 1:17). Ofiara chce, żeby żołnierz żył, to ona udziela mu ciągłego istnienia. Mężczyzna bierze zamach...
   W tej krótkiej chwili Boży syn przypomina sobie, jak razem z ojcem tworzyli nerwy ludzkiego przedramienia. Odczucia, które wspomniane nerwy będą przekazywać do mózgu. Projekt okazał się bez zarzutu. Nerwy zadziałały doskonale. „W górę!” Podnoszą krzyż. Bóg wstawiony na widok publiczny w samej przepasce, ledwie mogący oddychać.
   Jednak to cierpienie to jedynie wstęp do innych, dużo bardziej przerażających. Syn zaczyna odczuwać coś obcego. Gdzieś w trakcie tego dnia zaczął unosić się nieziemski odór. Nie obok nosa, ale obok serca. Czuje się brudny. Ludzka złość zaczyna wślizgiwać się na jego czystą istotę, żywe odchody z naszych dusz. Umiłowany przez ojca teraz otoczony jest zgnilizną. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść... Syn musi stanąć w takim stanie przed samym Ojcem.
  W tym samym czasie Bóg-ojciec w niebie podnosi się jak zaniepokojony lew, wstrząsa grzywą i ryczy gniewnie w stronę drżącej resztki człowieka wiszącej na krzyżu. Nigdy dotychczas syn nie widział ojca patrzącego na niego w ten sposób, nigdy nie odczuwał nawet najmniejszego gorąca jego oddechu. Ryk wstrząsa niewidzialnym światem i zaciemnia widzialne niego. Syn nie poznaje tych oczu.

   „Synu człowieczy! Dlaczego postępowałeś w ten sposób? Oszukiwałeś, pożądałeś, kradłeś, plotkowałeś, mordowałeś, zazdrościłeś, nienawidziłeś, kłamałeś, przeklinałeś, wydawałeś pieniądze na niepotrzebne rzeczy, przejadałeś się, cudzołożyłeś, byłeś nieposłuszny, sprzeniewierzałeś, oczerniałeś i bluźniłeś. Tyle obowiązków zaniedbałeś, tyle dzieci porzuciłeś! Ignorowałeś ubogich, tchórzyłeś, lekceważyłeś moje imię, zdradziłeś przyjaciół i manipulowałeś innymi. Czy kiedyś powstrzymywałeś swój cięty język? Jesteś obłudnym, żałosnym pijakiem. Ty, który molestujesz małe dzieci, sprzedajesz narkotyki, napadasz podróżnych i drwisz z rodziców. Jak śmiałeś fałszować wybory, wzniecać rewolucje, dręczyć zwierzęta i czcić demony? Czy ta lista nie ma końca? Rozbijanie rodzin, gwałcenie dziewic, szmuglowanie, stręczycielstwo, kupowanie polityków, wzywanie duchów, filmowanie pornografii, przyjmowanie łapówek. Podpalałeś budynki, przeprowadzałeś zamachy terrorystyczne, zakładałeś fałszywe religie, handlowałeś niewolnikami, a w tym wszystkim rozkoszując się każdym kąskiem i przechwalając wszystkim. Nienawidzę w tobie tych rzeczy, gardzę nimi! Czuję wstręt do wszystkiego, co ma związek z tobą! Teraz poczujesz mój gniew!

   Oczywiście, syn jest niewinny, Jest bez skazy. Ojciec wie o tym, ale boska para ma umowę i teraz musi nastąpić to, co niesłychane. Jezus zostanie potraktowany tak, jakby osobiście był odpowiedzialny za każdy popełniony kiedykolwiek grzech.
  Ojciec patrzy jak skarb jego serca, zwierciadlane odbicie jego samego, tonie w surowym, płynnym grzechu. Nagromadzony gniew stwórcy przeciw ludzkości każdego wieku wybucha w pojedynczym kierunku.

Ojcze! Ojcze! Dlaczego mnie opuściłeś?!

   Niebo nie słucha. Syn wpatruje się w tego, który tym razem nie może i nie sięgnie w dół oraz nie odpowie na wołanie. Trójca zaplanowała to. Syn zniósł to. Duch umocnił go. Ojciec odrzucił syna, którego kochał! Jezus, Bóg-człowiek z Nazaretu zginął. Ojciec przyjął jego ofiarę za grzech. Akcja ratunkowa ludzkości dobiegła końca.

   Nie odchodź zbyt szybko z tego miejsca. Patrz! Patrz na zwłoki tego, dzięki któremu TY jesteś wolny, przyjmij i pij, a będziesz zbawiony.


 
Lecz na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalemu wyleję ducha łaski i błagania. Wtedy spojrzą na mnie, na tego, którego przebodli, i będą go opłakiwać, jak opłakuje się jedynaka, i będą gorzko biadać nad nim, jak gorzko biadają nad pierworodnym” - Za 12:10


Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który umarł za nas, abyśmy, czy czuwamy, czy śpimy, razem z nim żyli” - 1Tes 5:9-10