czwartek, 21 kwietnia 2011

Cele a pragnienia

Dzisiaj wyjątkowo trochę świeckiej wiedzy psychologicznej. Niech jednak nikt nie rezygnuje, bo pomimo iż jest świecka, teolog Neil Anderson w swojej książce „Zwycięstwo nad ciemnością” uznał ją za kluczową w życiu chrześcijanina do życia, do jakiego powołał nas Bóg, a ponieważ ja zgadzam się z tym stwierdzeniem całkowicie, postanowiłem podzielić się nim na ramach swojego bloga.

A więc: Czy wiecie, jaka jest różnica między celem a pragnieniem? Otóż:
  • Cel to każdy konkretny rezultat odzwierciedlający Boży zamiar dla twojego życia, który nie zależy od innych ludzi ani okoliczności wykraczających poza twoją możliwości i prawo do sprawowania nad nimi kontroli.
  • Pragnienie zaś to każdy konkretny rezultat, który uzależniony jest od współpracy innych ludzi lub okoliczności, nad którymi nie możesz sprawować kontroli.
Nad kim możesz sprawować kontrolę i masz do tego prawo? Praktycznie nad nikim z wyjątkiem siebie samego.

Przyczyną braku udanego pełnego życia w Chrystusie wielu chrześcijan jest właśnie to że mylą cele z pragnieniami! Nasza ludzka natura jest tak skonstruowana, że gdy cel, jaki sobie postawimy, odwleka się na skutek jakichś osób lub wydarzeń (na które nie mamy wpływu) zaczynamy być nerwowi, agresywni i w konsekwencji nieszczęśliwi. Gdy zaś cel ten okazuje się zupełnie niemożliwy, wtedy popadamy w poczucie beznadziejności i depresji (na skutek budowania swojej wartości na naszych celach zamiast na Chrystusie) Nawet wersety takie jak Flp 4:13 nam wtedy nie pomagają, gdyż fakty są przeciwko naszej wierze. Cel, a razem z nim poczucie własnej wartości jest niemożliwy. Wiedza o tym daje nam szansę poprawy sytuacji. Rozwiązaniem jest zmiana wiary tzn w tym wypadku celu.

Przykład: Jeśli podoba mi się jakaś dziewczyna i obieram sobie za cel „poderwanie jej” to wystawiam się na atak diabła (patrz Ef 4:27). Jeśli ta dziewczyna podejmie suwerenną decyzję, iż nie podobam się jej (nie jestem w jej typie, na co nie mam wpływu) to w ten sposób zablokuje mój cel. Mój zablokowany cel wpędzi mnie w depresję (np. na skutek upadku wiary w swoją męskość) i diabeł odniósł zwycięstwo wyeliminowania mnie z życia pełnego radości Chrystusa. Jeśli natomiast zamienię mój cel zdobycia tej dziewczyny w pragnienie bycia z tą dziewczyną, to zablokowanie tego pragnienia nie jest tak bolesne, gdyż na pragnieniach nie buduje się poczucia swojej wartości.

Inny przykład: Jeśli jakaś kobieta postawi sobie za cel bycie dobrą żoną i matką to jakiekolwiek trudności w jej rodzinie np. niegrzeczne dzieci czy „oporny” mąż sprawią w niej zgorzknienie i zniechęcenie co jeszcze bardziej pogrąży jej rodzinę w napięciach i tym bardziej odsunie jej cel, co jeszcze bardziej będzie ją dołowało itd.... Jedynym ratunkiem dla niej jest zamiana celu bycia dobrą matką na Boży cel dla niej, czyli „Bycia taką żoną i matką, jaką chce Bóg” (co oczywiście wymagać będzie on niej poznania jego woli i zmusi ją do spędzenia więcej czasu z nim, co może wyjść tylko na dobre). Kto może zablokować tak sformułowany cel? Tylko ona sama! Oczywiście, jeśli powie, że jej pragnieniem będzie także bycie dobrą matką to nie ma nic złego w takim pragnieniu, ale dzięki temu, iż nie będzie ono celem, zabezpieczy tę kobietę przed gniewem, agresją i wszelkim zgorzknieniem, a w konsekwencji może doprowadzić jej rodzinę do rozkwitu i spełnienie tego pragnienia.

Jeszcze jeden przykład: Moim praniem jest mieć dom, żonę i dzieci tzn bycie mężem i ojcem. Jednak moim celem jest bycie w roli, do jakiej powołał mnie Bóg (patrz 2P 1:10). Oznacza to iż jeśli chce być konsekwentny, to muszę być gotowy na wypadek, gdyby Bóg posłał mnie np. do Ugandy, abym był misjonarzem. Takie powołanie (gdyby się stało) stałoby w sprzeczności z moim pragnieniem stabilizacji i ciepłego, cichego zakątka własnego domu. Jednak ponieważ pragnienie to nie cel wciąż mogę zachować radość z życia w pełni Chrystusowego powołania. Nie mniej nie zapominajmy, iż większość naszych pragnienie odzwierciedla Boże pragnień dla nas, więc nie musimy się bać, że Bóg jest sadystą, który zrobi nam specjalnie na przekór, aby patrzeć, jak cierpimy, gdy nasze marzenia niespełnianą się. O ile marzenia te nie są sprzeczne w sposób jawny z Bożą wola (oraz Biblią) oraz o ile stoją na miejscu drugim, względem Bożych celów dla nas to prawie zawsze spełniają się :) A jeśli nie to znak że trzeba poczekać (zobacz posty Cierpliwość popłaca i A co jeśli się nie spełnia)

Obieranie Bożych celów (tzn. bycia taką osobą, jaką chce Bóg) ma też taką zaletę oprócz niemożliwości zablokowania ich przez innych, że są one jak najbardziej możliwe do wykonania, a wręcz pewne, o ile podążamy za Jezusem!

Doświadczenie was nie wzięło, chyba że ludzkie; wierny jest zaś Bóg, który nie pozwoli, żebyście wy zostali doświadczeni, ponadto co możecie, ale uczyni razem z tym doświadczeniem i wyjście, by móc wytrzymać” - 1Kor 10:13 (dosł)

Parafrazując: „Bóg jest wierny i da wam taki cel, abyście byli w stanie z jego pomocą dać radę go spełnić”

„[Dziękuję Bogu mojemu za was] mając tę pewność, że Ten, który rozpoczął w was dobre dzieło (wasz cel), będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa” - Flp 1:6

Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża?” - Łk 11:11

Pomyśl chwilę, czy dał(a)byś swojemu 5 letniemu dziecku zadanie skoszenia trawnika na boisku futbolowym, które jest w innym mieście, dając mu jedynie zepsutą kosiarkę bez benzyny i nie mówiąc, jak ma to zrobić, a na dodatek grożąc, iż jeśli zadanie to nie będzie wykonane na wczoraj, to wyrzucisz je z domu i przestaniesz kochać? Myślisz, że o wiele doskonalszy, miłosierny Bóg by tak zrobił ?

Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą” - Mat 7:11

sobota, 16 kwietnia 2011

Moc wiary w Prawdę

Ponieważ książka Neila Andersona „Zwycięstwo nad ciemnością” robi ostano na mnie ogromne wrażenie, dzisiejszy post również będzie oparty o rozdział tej książki o takim samym tytule.

A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” - Hbr 11:1
Przed czym drży bezbożny, to spada nań, lecz czego pragną sprawiedliwi, to im bywa dane” - Prz 10:24

Wiara jest pewnością. Pewnością tego, czego się spodziewany. Innymi słowy, to w co wierzysz staje ci się (o ile nie jest sprzeczne z Bożą wolą).

A gdy wszedł do domu, przyszli do niego ci ślepi. I rzekł im Jezus: Czy wierzycie, że mogę to uczynić? Rzekli mu: Tak jest, Panie! Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niechaj się wam stanie” - Mat 9:28-29

A więc w co wierzę? Jaką wiarą karmię codziennie swoje duchowe ciało? Dokładnie takie samo pytanie dałem w poście Przez wiarę. Wtedy opisem o tym w jakiego Boga wierzę. Dzisiaj rozwinę temat oraz zadam pytanie, w co wierzę, odnośnie do mojego codziennego życia.

Niestety mówienie, aby żyć przez wiarę, bez informacji, w co trzeba wierzyć, nie ma sensu, albowiem wiara opiera się na swym przedmiocie. Każdy nawet niewierzący (w Boga) żyje przez wiarę, np. jadąc samochodem, wierzy, że inni kierowcy dostosują się do czerwonego światła, gdy on przejeżdża przez skrzyżowanie. Im bardziej będzie znał innych kierowców, tym większą wiarę będzie miał w to że się dostosują (lub nie) i jego wiara będzie rosnąć, on zaś będzie jeździł swobodniej.
Jeżeli przedmiotem mojej wiary jest Bóg (jego miłość i moc) to jeśli słabo go znam, to będę miał słabą wiarę. Jeżeli zaś dobrze znam Boga, jego miłość i moc to będę miał dużą wiarę.

Czy inni kierowcy są wiarygodni? Stali i niezmienni? Raczej nie. Bóg natomiast TAK. Oznacza to że Bóg jest doskonałym przedmiotem wiary. Wiara w Boga zawodzi tylko wtedy, gdy ludzie źle Go rozumieją. Stąd prosty wniosek, iż: „Im lepiej znasz przedmiot swojej wiary, tym jest ona silniejsza”.
Ludzie często modlą się: „Boże daj mi więcej wiary”. Jedynym sposobem powiększenia swojej wiary jest powiększenie swojej wiedzy o Bogu, w którym tę wiarę się pokłada. Wiara bowiem płynie z poznania.

Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” - Rz 10:17

Wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” - Jk 2:17

W poście wstań i idź, pokazałem przykład syna marnotrawnego, który nie tylko postanowił wrócić do ojca (uwierzył) ale również do niego poszedł (działał). Tak samo można przytoczyć obraz syna i ojca na basenie. Ojciec namawia syna, aby ten wskoczył do basenu w ramiona czekającego ojca. Syn wierzy, że ojciec go kocha. Wierzy też, że ma noc go złapać. Jeśli jednak na wierze skończy i nie odważy się wskoczyć do basenu, to nigdy nie zazna uczucia objęcia w ojcowskich ramionach.

Trzeba jednak uważać na pewien haczyk. New Age i niektóre ruchy ewangelii sukcesu (przywłaszczające sobie nielegalnie miano chrześcijańskich) naucza, iż: „Jeśli wystarczająco mocno uwierzysz to stanie ci się”. Chrześcijaństwa zaś naucza: „To jest prawda, dlatego w to wierzymy”. Tzn wiara w coś nie czyni tego prawdziwym, a niewiara w coś nie czyni tego nieprawdziwym! Niewiara w piekło nie obniży w nim temperatury ani o jednej stopień.

Przed czym drży bezbożny, to spada nań, lecz czego pragną sprawiedliwi, to im bywa dane” - Prz 10:24

Pewien nieznany autor napisał wiersz. Oto fragment:

Jeżeli myślisz, że jesteś pokonany – jesteś,
Jeżeli myślisz, że nie możesz – nie możesz,
Jeżeli chcesz zwyciężać, lecz myślisz, że przegrasz – niemal pewne jest, że przegrasz,
Jeżeli myślisz, że przegrasz – przegrałeś
[...]
Bitwy życia nie zawsze wygrywane są przez silniejszego i szybszego.
Prędzej czy później zwycięża ten człowiek, który myśli, że może.

Pomyśl, jak wiele osiągnął świat jedynie przez wiarę w swoje możliwości. O ile więcej moglibyśmy my osiągnąć, wierząc naprawdę w Boga (i jego możliwości)! Jednak chrześcijanie w odróżnieniu od świata nie powinni myśleć jedynie pozytywnymi myślami (tzw. afirmacjami). Chrześcijanie są powołani, aby myśleć prawdą.
 
Chrześcijanin posiada większy potencjał sukcesów w życiu niż świat, który jedynie myśli. My mamy moc wiary w prawdę. Wiara wykracza poza ograniczenia umysłu i dotyka świata realnego, choć niewidzialnego. Wiara wierzącego jest tak silna, jak silny jest jej przedmiot, którym jest żywy Chrystus i spisane słowo Boga. Ponieważ przedmiotem wiary chrześcijanina jest nieskończony Bóg wszechświata, nie istnieje praktycznie żadna granica, jeśli chodzi o wyżyny duchowe, ku którym może cię poprowadzić pozytywna wiara.

Poniżej jest zbiór dwudziestu biblijnych prawd na temat naszego sukcesu. Zarówno lista z posta Kim jestem w Chrystusie jak i ta pomoże nam uzewnętrzniać naszą wiarę do życia codziennego, wynosząc nas z kleistego błota „nie mogę” tam, gdzie zasiada Chrystus w niebie, a przecież wszystko mogę w tym który mnie wzmacnia w Chrystusie (Flp 4:13)

LISTA BIBLIJNEGO 'MOGĘ' SUKCESU

  • Dlaczego miałbym mówić, że czegoś nie mogę, skoro Biblia mówi, iż mogę wszystko w Chrystusie, który mnie umacnia (Flp 4:13)
  • Dlaczego miałoby mi brakować czegoś, kiedy wiem, że Bóg zaspokoi wszystkie moje potrzeby według bogactwa swojej chwały w Jezusie Chrystusie (Flp 4:19)
  • Dlaczego miałbym się bać, skoro Biblia mówi, że Bóg nie dał mi ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia (2Tym 1:7)
  • Dlaczego miałoby mi brakować wiary dla realizacji mojego powołania, skoro wiem, że Bóg wyznaczył mi miarę wiary (Rz 12:3)
  • Dlaczego miałbym być słaby, kiedy Biblia mówi, że Pan jest siłą mojego życia i że będę posiadał siłę i działał, ponieważ znam Boga (Ps 27:1, Dn 11:32)
  • Dlaczego miałbym pozwolić, aby szatan panował nad moim życiem, kiedy Ten, który jest we mnie, jest większy niż ten, który jest w świecie (1J 4:4)
  • Dlaczego miałbym akceptować porażkę, kiedy Biblia mówi, że Bóg zawsze prowadzi mnie w zwycięstwie (2Kor 2:14)
  • Dlaczego miałoby mi brakować mądrości, kiedy Chrystus stał się dla mnie mądrością od Boga i skoro Bóg daje mądrość obficie, kiedy go proszę o nią (1Kor 1:30, Jk 1:5)
  • Dlaczego miałbym żyć w depresji, kiedy mogę przypominać sobie Bożą miłość, dobroć i wierność oraz mieć nadzieje (Lm 3:21-23)
  • Dlaczego miałbym być kiedykolwiek w niewoli, skoro wiem, że tam, gdzie Duch Pański, tam wolność (Gal 5:1)
  • Dlaczego miałbym czuć się samotny, skoro Jezus powiedział, że jest ze mną zawsze i że nigdy mnie nie opuści ani nie pozostawi (Mt 28:20, Hbr 13:5)
  • Dlaczego miałbym czuć się przeklęty albo uważać się za ofiarę losu, skoro Biblia mówi, że Chrystus odkupił mnie spod przekleństwa prawa, abym mógł otrzymać Jego Ducha (Gal 3:13-14)
  • Dlaczego miałbym być niezadowolony, skoro jak Paweł mogę nauczyć się zadowolenia w każdych okolicznościach (Flp 4:11)
  • Dlaczego miałbym czuć się bezwartościowy, skoro Chrystus stał się dla mnie grzechem po to, abym ja mógł się stać sprawiedliwością Bożą w Nim (2Kor 5:21)
  • Dlaczego miałby mieć kompleks prześladowania mnie, gdy wiem, że nikt nie może być przeciwko mnie, skoro Bóg jest po mojej stronie (Rz 8:31)
  • Dlaczego miałbym być niespokojny, skoro Bóg jest twórcą pokoju i daje mi poznanie poprzez zamieszkującego we mnie swojego Ducha (1Kor 14:33, 2:12)
  • Dlaczego miałbym czuć się jak ofiara, skoro jestem zwycięzcą we wszystkim przez Chrystusa (Rz 8:37)
  • Dlaczego miałbym pozwolić, aby napięcia życia martwiły mnie, skoro mogę czerpać odwagę ze świadomości, że Jezus pokonał świat i Jego uciski (J 16:33)

piątek, 8 kwietnia 2011

Poszukiwane Królestwo cz 3

W postach Poszukiwanie Królestwa Bożego cz 1 i cz 2 starałem się przybliżyć, czym może być obiekt naszych poszukiwań z wypowiedzi Jezusa:

Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” - Mat 6:33

Zadałem wtedy podsumowujące pytanie: Czy znacie coś, co spełnia wszystkie te (omówione w postach wcześniej) wymogi jednocześnie? Wtedy, nie znałem odpowiedzi (nikt też mi nie napisał maila, aby mnie oświecić). Jednak dzisiaj po wielogodzinnej modlitwie i zbliżeniu się do Boga w poszukiwaniu odpowiedzi w miejscu takim jak IHOP, w końcu sam Duch Święty wskazał mi odpowiedz, tam, gdzie przecież było to oczywiste, że ona tam będzie, a mianowicie w piśmie świętym. Wiadomo pod latarnią zawsze najciemniej :)

Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym” - Rz 14:17

Sprawiedliwość, Pokój i Radość te trzy spełniają wszystkie 10 definicji postawionych przez Jezusa w ewangelii Mateusza. Możemy więc połączyć te frazy słowa Bożego w jedną, otrzymując coś takiego:

Szukajcie najpierw Radości, Pokoju i Sprawiedliwości, a wszystko, inne (czego potrzebujecie), będzie wam dodane” - parafraza Mat 6:33 & Rz 14:17

  • W radości jest coś duchowego (autorytet króla) oraz nasze otwarcie na nią (oddanie podwładnych)
  • Radość jest tam, gdzie panuje cierpliwość i tolerancja.
  • Radość wypełnia nawet najmniejszą część twojego życia.
  • Nawet jeśli jest mała, szybko może stać się bardzo wielka.
  • Zaraża sobą wszystkich, którzy mają z nią kontakt.
  • Jest warta uczynienia wszystkiego, aby jak najszybciej ją mieć.
  • Zawiera absolutne oddanie się jej (doświadczanie w pełni - śmiech).
  • Ratuje wszystkich, którzy chcą być uratowani (Uzdrawia poprawiając nastrój)
  • Daje szansę.
  • Traktuje wszystkich tak samo.
  • Zawiera stanowczość, asertywność, pewność siebie i dumę.
  • Jest w nim hojna.
  • Jest ciężką pracą (Myślicie, że skąd się wzięło powiedzenie „pękać, że śmiechu”).
  • Zawiera determinacje do tego, aby trwała pomimo złodziejskich kłamstw.
  • Ma potencjał, aby rozdzielić mądrych od głupich (Szklanka jest do połowy pełna czy pusta?)

Możecie sobie przeczytać jeszcze raz powyższe punkty (z postu cz 2) wstawiając zamiast Radości Pokój lub Sprawiedliwość i też będzie pasować, bo wszystkie trzy są tak naprawdę jednym i tym samym. Poszukiwanym królestwem Bożym.

Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani” - Mat 5:9

Szukajcie więc Radości, Pokoju i Sprawiedliwości, a wszystko, inne, będzie wam dodane- Mat 6:33

To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna” - J 15:11

Jarzmo Jezusa

Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, że jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie odświeżenie dla waszych dusz. Gdyż moje jarzmo jest wygodne, a moje brzemię lekkie” - Mat 11:29-30

Czy wiecie, że powyższe zdanie nie jest rozkazem wzięcia na siebie cierpienia Jezusowego jak niektórzy myślą, ale jest to kolejna przypowieść nawiązująca do naszej relacji z Duchem Świętym ? Cytując Neila T. Andersena z książki „Zwycięstwo nad ciemnością”:

W swojej młodości Jezus był cieślą. W tamtych czasach cieśle nie zajmowali się stawianiem domów. Oni robili drewniane drzwi i jarzma. Jezus wykorzystywał swoje doświadczenia do układania swoich przypowieści np. o bramie duchowego życia (J 10:9) lub o jarzmie. Jarzmo jest to drewniana belka dopasowana do grzbietu dwóch wołów. Jak myślisz czy jarzmo byłoby użyteczne, gdyby ciągnęła je jedna osoba (lub jeden wół) ? Jarzmo działa tylko wtedy gdy dwóch jest połączonych razem i ciągną w tym samym kierunku.

Młody wół jest uczony chodzenia w jarzmie przez połączenie go ze starym, doświadczonym wołem, który „nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5:8). Zazwyczaj młody wół uważa, że tempo jest zbyt wolne, więc rwie się do przodu co powoduje jedynie ból karku. „Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąć, lecz ci, którzy zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iż 40:30-31). Inne młode woły mają pokusę, by się ociągać i lenić, ale życie idzie naprzód (stary wół idzie szybciej) i znów jarzmo zaczyna wywoływać ból. Jeszcze inne woły mają pokusę ciągnięcia w lewo lub w prawo. Potem pewnego dnia młody wół myśli: Ten stary wół wie, o czym mówi. On wie, jak się chodzi. Będę się uczył od niego.

Mam nadzieje, że domyśliliście się, że młody wół to analogia chrześcijanina. Zarówno młodego, który zaraz po nawrócenie rwie się kilometry do przodu nawracając wszystkich w około, nie mając żadnego ugruntowania, jak i starego, który ma już tendencje do ociągania się z tyłu, straciwszy pierwszą werwę (Obj 2:4) oraz i tych, którzy kombinują na skróty, odchodząc z idealnej drogi na pobocza sekt i zwiedzeń (Ga 5:7).
O potrzebie uczenia się od starszych pisałem obszernie w poście Męska odpowiedzialność cz1 Syn, teraz więc skupie się na innym aspekcie tej sprawy.

Zobaczcie, że jarzmo Jezusa jest tym, co tak naprawdę, ratuje młodego woła od zbaczania z idealnej drogi i idealnego tempa. Jednak jak pamiętamy jarzmo działa, tylko gdy idą w nim dwie osoby. Jedną z nich jesteśmy MY, a drugą jest osoba Ducha Świętego, który nas prowadzi i uczy zdrowego wzrostu w Chrystusie jako chrześcijan.

Jezus zapewnia nas, że jego jarzmo jest wygodne i że dzięki niemu zdobędziemy odświeżenie naszych dusz i nauczymy się łagodności i pokory serca. Czyż to nie jest wystarczający argument, aby dać się objuczyć ? :)

Bóg nie może nas zmusić do chodzenia w duchu (tak samo, jak diabeł nie może nas zmusić do chodzenia w ciele). Dajmy się objuczyć, a paradoksalnie zyskamy bardzo wiele, ucząc się wzrastać u boku samego Boga w postaci Ducha Świętego, gdyż taka naprawdę to że Bóg oferuje nam tak wygodne i proste narzędzie (czy też sposób) do naszego wzrastania jest już samo w sobie łaską!

Bo wszyscy, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi” - Rz 8:14

A do co robi wół nauczony chodzenia w jarzmie ? Wykonuje prace! To jest orze ziemię, aby była gotowa na zasiew. Tak samo i my. Chodząc w jarzmie, pracujmy dla Boga, siejąc ziarno i ewangelizując tych, którzy potrzebują Chrystusa tak jak my kiedyś i dzisiaj w sumie też. (patrz post Daremne sianie)