W poście o Bożej Miłości pisałem o tym, jak bardzo Bóg nas kocha. Teraz skupię się na tym, że Bóg kocha nas zawsze! Zawsze i wszędzie, nie tylko w kościele, podczas gdy śpiewam, modlę się, lub wyznaje grzechy i pokutuje. Bóg kocha mnie nawet, wtedy gdy upadam. Bóg kocha mnie, gdy czynie dobre uczynki i kocha mnie nadal, gdy czynie złe uczynki. A jednak nasz grzech nie podoba mu się i jest poważnym problemem! Przyjrzyjmy się temu problemowi:
Po pierwsze Grzech nie może nas oddzielić od Bożej miłości.
"Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" - Rz 8:38-39
Na podstawie powyższego stwierdzenia możemy śmiało powiedzieć i przyjąć to jako pewny oręż do obrony przed pociskami złego (patrz post Boża Zbroja) że NIC nie może oddzielić nas od Bożej Miłości.
Nic oprócz nas samych! Bóg w swojej miłości dał nam wolą wolę i my jako obraz i podobieństwo suwerennego Boga także jesteśmy suwerenni. A skoro suwerenni to możemy wybrać (Patrz post wybór) między życiem w ramionach Ojca jako dziedzice w pełni jego miłości i błogosławieństwa albo jako potępieni bez jakiejkolwiek nadziei cierpiący desperaci oczekujący na spalenie w ogniu odwiecznym.
„Oto ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeżeli będziecie słuchać przykazań Pana, Boga waszego, które ja wam dziś daję; a przekleństwo, jeżeli nie będziecie słuchać przykazań Pana, Boga waszego, i zejdziecie z drogi, którą wam dziś wskazuję, i pójdziecie za innymi bogami, których nie znacie” - 5Moj 11:26-28
Czy wiecie, że my przed tym wyborem rodem z filmu Matrix stajemy praktycznie codziennie? Nie wystarczy raz podjąć decyzje: „Ok! Idę za Bogiem!”. Musimy ją podejmować codziennie na nowo.
Czy wiecie, że my przed tym wyborem rodem z filmu Matrix stajemy praktycznie codziennie? Nie wystarczy raz podjąć decyzje: „Ok! Idę za Bogiem!”. Musimy ją podejmować codziennie na nowo.
Oczywiście ten pierwszy raz jest najbardziej kluczowy, bo od niego zależy nasze zbawienie i nasz bilet do nieba. Kolejne są już łatwiejsze, ponieważ jesteśmy wyposażeni w Ducha Świętego, a także mamy już pewne doświadczenia z Bogiem i znamy prawdę o jego nieprzerywalnej miłości. Nie znacie? A więc czytajmy dalej....
Przykładem, gdy stajemy przed wyborem między błogosławieństwem a przekleństwem, jest sytuacja, gdy stajemy w obliczu grzechu. Gdy odrzucamy grzech, wydaje nam się, że zrobiliśmy dobry uczynek i Bóg będzie nas teraz kochał bardziej. Gdy zaś upadamy, wydaje nam się, że Bóg teraz będzie nas kochał mniej. Nic bardziej mylnego. Jak już mówiłem i powtórzę się, Bóg nie może nas kochać bardziej lub mniej, bo On CAŁY jest Miłością i On już CAŁY nam się ofiarował, co jest faktem dokonanym i nieodwracalnym. A jednak gdy wybieramy grzech coś jednak się dzieje....
„Nadto powiedział: Nie możesz oglądać oblicza mojego, gdyż nie może mnie człowiek oglądać i pozostać przy życiu” - 2Moj 33:20
Człowiek, kiedy stworzył go Bóg, był idealnie święty i czysty. Mógł przebywać z Bogiem twarzą w twarz w ogrodzie Eden. Gdy jednak grzech splamił go, jego ciało przestało być święte. Jego duch nadal jest święty poprzez usprawiedliwienie, ciało jednak musi zostać wymienione, co będzie miało miejsce na sądzie ostatecznym. Do tego jednak czasu świętość Boga mogłaby po prostu fizycznie zniszczyć nasze ciała. Tak samo, jak ginie bałwanek ze śniegu, gdy przysunąć do niego rozżarzoną do czerwoności ogromną bryłę żelaza, tak samo ginie nasze grzeszne ciało, gdy zbliża się do nas nieskończenie święty Duch Boga. Widzicie teraz? Bóg powiedział Mojżeszowi, że nie może go oglądać z miłości do niego. Jest to kolejny przykład, iż Bóg czyni wszystko z powodu Miłości.
Co więc gdy jesteśmy zbawieni i Jezus jest naszym Panem i zbawicielem, a jednak wciąż grzeszymy? Musimy pamiętać, iż Bóg jako nasz kochany ojciec pragnie relacji z nami już teraz na ziemi i nie chce czekać do dnia sądu, gdy będziemy mieli nowe ciała odporne na jego świętość (bo będą tak samo święte) Bóg posłał Jezusa, aby już teraz umożliwić nam relacje z sobą. Stopień tej relacji jest jednak zależny od stopnia naszej determinacji, aby być mniej grzeszny a bardziej w Jezusie. Im bardziej jesteśmy w Jezusie, tym mniej grzechu jest w nas i tym bardziej Bóg może się do nas zbliżyć i cieszyć się nami a my nim. Są też inne efekty, ale o tym możecie poczytać w innych postach na moim blogu.
A więc nareszcie dotarliśmy do punktu, w którym widać, że nasz grzech nie sprawia, że Bóg kocha nas mniej, ale sprawia, że On w trosce o nas musi się odsunąć i przez to pozbawić nas błogosławieństwa, które płynie z relacji z nim np. objawienie jego woli i miłości. Gdy grzeszymy, wydaje się, że Bóg nas opuścił, ale prawda jest taka, że owszem On się odsunął z troski o nas, ale to my ponosimy odpowiedzialność.
Dalsze rozważania na przykładach z życia i biblii znajdziesz w poście Boża Miłość a Grzech - cz 2