niedziela, 10 października 2010

Nie ufaj emocjom

Jak pisałem w poście o Gorliwości, poważnym zagrożeniem dla chrześcijan żyjących w naszych czasach jest poleganie na emocjach.

Emocja jak podaje definicja, jest to subiektywna reakcja na pewne wzorce myślowe, które kształtują się przez całe nasze życie. Ponieważ każdy ma inne wzorce (inne dzieciństwo) to każdy na różne emocje reaguje inaczej. Czyni to z emocji coś wyjątkowo nietrwałego, subiektywnego i dla większości trudno definiowalnego. O nietrwałości emocji świadczy np fakt, iż niezależnie od tego, w jakim jesteśmy stanie, wystarczy tylko puścić odpowiednią muzykę, a emocje te zmienią się nawet na skrajnie przeciwne. Emocje są zaraźliwe i zależne od wszystkiego. Totalnie nietrwałe.

Nasze życie i świat powinniśmy budować na twardym fundamencie (patrz post Dom na skale), a nie jak to niestety robimy na naszych emocjach. To jak kruchy jest świat oparty na emocjonalnych odczuciach, przedstawię wam na przykładzie dwóch świadectw z mojego życia, jakich ostatnio doświadczyłem. Ten post będzie wyjątkowo postem o moim życiu niż nauczaniu biblijnym, nie mniej jednak świadectwa też mogą być interesujące i przydatne w codziennym podążaniu za Chrystusem. A jak skomentował jeden z moich przyjaciół, mogą nawet uwiarygadniać kaznodzieje :)

Ponieważ mój kościół, Społeczność Chrześcijańska "Północ" rozrasta się i wkrótce podzieli się na dwa mniejsze w różnych lokalizacjach, każdy z członków kościoła musi zdecydować, do której połówki wkrótce będzie należeć. Kiedy ja zadałem sobie w sercu pytanie "Gdzie jest moje miejsce ?" Nie miałem wątpliwości, że chcę pozostać na Jagielońskiej. Tak czułem w sercu, i tak dotłumaczyłem sobie intelektem, że moja "kariera" na Jagielońskiej rozwija się prężnie i zwłaszcza gdy połowa starych liderów odjedzie na Gocław, zwolni się miejsce dla mnie (niesamowita pycha) Mało tego, kiedy modliłem się i to naprawdę szczerze, podczas wielu nawoływań pastorów do przyłączenia się do tych, którzy wychodzą na scenę jako pionierzy nowego kościoła, odczuwałem na poziomie emocji, że mam zostać i nie ruszać się (Poziom emocji odróżniam od poziomu duchowego kiedy nie mamy wątpliwości, że to mówi do nas Bóg lub diabeł. W tej sytuacji nie było takiej pewności). Przed Bogiem pozostała jednak moja szczera postawa "Niech się dzieje wola twoja. Oto jestem: Rób ze mną, cokolwiek chcesz". I pomimo mojego ludzkiego upierania się, aby zostać na Jagielońskiej, Bóg w niedługim czasie najpierw wyprowadził mnie na Gocław bardzo blisko nowego kościoła, a potem w dzień inauguracji budowy bez ostrzeżenia posłał moje kroki, tak abym jednak wylądował właśnie tam. Kiedy już znalazłem się w środku wtedy FAKTY (nie emocje) pokazały mi, że Bóg jednak od początku chciał, abym był na Gocławiu, a nie na Jagielońskiej. I co zostałem zwiedziony? A może moja pyszność nie pozwalała mi dojrzeć prawdy? Myślę, że winę za to ponosi właśnie opieranie się na emocjach zamiast na słowie Bożym i faktach Bożych - Bożym działaniu otwierania i zamykania drzwi.

Bóg na szczęście jest suwerenny i moje "emocjonalne chcenie", nie mogło powstrzymać jego planu.

Drugie świadectwo. Myślę, że wiernym czytelnikom mojego bloga należy się ono jako wyjaśnienie pewnego wątku miłosnego, jaki się tutaj narodził (patrz min. post Pan ostoją moją) Otóż spotkałem się z dziewczyną, którą Bóg od 2 lat położył mi na sercu. (Nie jest to miejsce, aby tłumaczyć zawiłości tej relacji, więc to pominę) Jak też wspomniani wierni czytelnicy mojego bloga mogli się domyślić (patrz post Bóg równych szans) moje dzieciństwo sprawiło, że miałem pewne problemy emocjonalne, w tym zwłaszcza problemy w relacjach z kobietami. Spotkanie to było kulminacją procesu, jaki Bóg w swojej mądrości zaplanował ku mojemu uzdrowieniu w tej sprawie. Tak jak pisałem w artykule Suwerenność Boga, On użył jej pomimo tego, iż ona o tym nie wiedziała i nie znała go (jest ateistką). I teraz najciekawsze: Przez 4 lata mojej znajomości z nią otrzymałem od Boga niesłychane wręcz ilości snów proroczych, 0bjawień duchowych, słów proroczych z biblii itp. (wszystkie te "proroctwa" konsultowałem ze starszymi kościoła i innymi braćmi). Spędziłem też setki godzin na szczerej i gorliwej modlitwę przed Bogiem, po których nie miałem wątpliwości, iż dziewczyna ta jest posłana do mnie przez niego i jego wolą jest to, abym o nią "walczył". I teraz pojawia się miejsce na nadużycie.... Co to znaczy walczył? Moje emocje mówiły jedno: JESTEM ZAKOCHANY. Duch mówił "walcz", więc dość łatwo było dorobić sobie teologie, że Bóg wybrał mi już żonę i to, że nie jest ona chrześcijanką, nie jest dla niego problemem. Spotkanie w mojej ocenie miało pokazać jej moje przemienienie duchowe, jakie zaszło we mnie od czasu pierwszego spotkania, a wtedy Bóg ostatecznie przekona ją do mnie oraz przez Ducha Świętego przekona do upamiętnia i nawrócenia. Byłem emocjonalnie pewny, że tak właśnie będzie. Miałem odwagę, wiarę i siłę. Wszystkie od Boga. Gdy jednak powiedziałem, co miałem powiedzieć, okazało się, iż nie zrobiło to na niej prawie żadnego wrażenia. Jej pycha pozostała niewzruszona i definitywnie odrzuciła Boga pomimo to, że tydzień wcześniej spowodowała wyjątkowo "miażdżący" wypadek samochodowy, w którym absolutnym cudem (łaską Pana) było to, że uniknęła śmierci własnej, jak i współpasażerów (może właśnie to Bóg miał w planie, używając mojego daru wstawienniczej modlitwy, abym przez te 2 lata modlił się za nią nieustannie) I co? Co z moimi odczuciami? Jednak nie jest dla mnie. Moje emocje znowu mnie zwiodły. Proroctwa wypełniły się, gdyż zostałem uzdrowiony poprzez tą walkę o nią. Bez tego wszystkiego nawet bym się nie starał, a bez starania nie uleczyłbym się. Teraz jednak jestem uzdrowiony i to jest FAKT.

Co te dwa FAKTY oznaczają dla mojej przyszłości? Tego jeszcze nie wiem, ale to, co chcę powiedzieć to to, że zarówno Uzdrowienie jak i Otwarcie drzwi w nowym kościele to rzeczy inne niż emocje, które są zmienne jak powiew melodii. Są czymś stałym tak jak biblia.

Nie możemy ufać emocjom, ale musimy ufać Słowu Bożemu. Świat chce nas przekonać, że jesteśmy słabi i przegrani. Słowo Boże mówi jednak, że jesteśmy zwycięzcami. Świat mówi, że musimy iść za pożądliwością oczu i chciwością chwili, a Słowo Boże mówi, że mamy być niezmienni i stali. Wytrwali w prawdzie.

Przykład: Moje emocje usprawiedliwiły przede mną fakt, iż tajemnicza koleżanka (jej imienia nie zdradzę, ale ci co mnie znają bez problemu zgadną o kim piszę) jest niewierząca, podczas gdy Słowo Boże wyraźnie mówi, iż Bóg chce, aby żoną moją została chrześcijanka.


Im bardziej nauczysz się, w przeciwieństwie do emocji, polegać na niezmiennym, wiecznym, trwałym zapieczętowanym i zabezpieczonym przez Ducha Świętego i Aniołów Piśmie Świętym tzn. Słowem Boga żywego, tym bardziej twoje życie stanie się stałe, niezmienne i zapieczętowane tak samo jak Biblia czyli Słowo według którego będziesz żył.

Aby więc stać na skale, powinniśmy kierować się w życiu trzema wyznacznikami według priorytetów:

  1. Słowo Boże - Fakty
  2. Wewnętrzne przekonanie (pewność duchowa)
  3. Okoliczności i emocje

Problem polega na tym, iż ludzie ze świata i my za nimi, mają odwrotną kolejność priorytetów i dlatego brak im w życiu skały i fundamentu.

"Przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają" - Dz 17:11

1 komentarz:

  1. O tym jak zdradliwe jest budowanie wyroków w oparciu o emocje niech świadczy to że od dnia kiedy pisałem tego posta zdążyłem się przeprowadzić już dwa razy i teraz będę mieszkać znów blisko Jagielońskiej... jaka jest w końcu Boża wola ? :) Widać na pewno nie jest nią abym to ja sam decydował o swoim życiu ale zupełnie zdał się na niego i mu zaufał że On mi powie w najlepszym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Tutaj komentujemy temat związany z postem. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć na inny temat napisz do mnie na janeczkomariuszrobert@gmail.com