Dzisiaj chciałbym
zmierzyć się z pewnym zakorzenionym w sercach wielu z nas kłamstwem o tym że
Bóg zwleka z okazaniem swojej miłości, mocy do uzdrowienia i wielu
innych rzeczy. Jest bardzo ważne dla każdego zdrowo wzrastającego
ucznia
Chrystusa, aby mieć absolutną pewność, że Bóg nie zwleka z
niczym, ponieważ mistrz kłamstwa – diabeł wykorzystuje
najdrobniejszą nawet myśl o braku miłości i doskonałości planu
Boga względem nas i tym hamuje nasz wzrost, czyni służbę bezowocną, ale nawet powoduje duchową śmierć wielu braci i sióstr.
Kiedyś
tylko dotknąłem tego tematu, dzisiaj rozwinę go.
„Pan nie zwleka z
dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka,
lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek
zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania” - 2P
3:9
Właściwie ten werset
przy właściwym i pełnym zrozumieniu mówi sam za siebie....
Przyjrzyjmy mu się jednak bliżej. „Niektórzy uważają, że zwleka”.
Zobaczcie już w czasach Ap. Piotra chrześcijanie byli prześladowani
kłamstwami diabła o zwlekaniu Boga z dotrzymaniem swoich obietnic.
Ostatnio widziałem na
własne oczy, jak Bóg potężnie uzdrawia ludzi w mgnieniu oka.
Każdy z nas chciałby dostąpić tego typu potężnej mocy Bożej, a
jednak większość z nas, jeżeli w ogóle jej doświadcza, to
przyjmuje ją w małych porcjach przez wiele lat, aby po tych wielu
latach powiedzieć, „Pan doprowadził do mojego uzdrowienia”. I
wiecie co? Chwała Panu, że uzdrawia nas w sekundę i chwała Panu,
że uzdrawia nas po 10 latach. No ale skoro Bóg nie zwleka z
obietnicą pełnego (czyli fizycznego, emocjonalnego i duchowego)
uzdrowienia nas krwią Jezusa, to czemu musimy czekać te przykładowe
10 lat?
Zanim podam odpowiedź,
musimy być pewni, że rozumiemy jedną rzecz. Bóg jest suwerennym
Bogiem i robi to, co ON chce na podstawie SWOJEGO planu i SWOJEJ
przemyślanej przed wiecznością decyzji i jest pewne, że to jest
NAJLEPSZA decyzja, jaką dało się podjąć uwzględniać wszystko
oraz że on WIE, co robi.
Po drugie musimy być
pewnie, że ufamy Bogu i wierzymy, że on jest wierny swoim
obietnicom.
„Gdyż widzenie
dotyczy oznaczonego czasu i wypełni się niezawodnie. Jeżeli się
odwleka, wyczekuj go, gdyż na pewno się spełni, nie opóźni się”
- Ha 2:3
„Bo wielka jest
łaska twoja aż do niebios I aż do obłoków sięga wierność
twoja” - Ps 57:11
A więc zapytajmy: Dlaczego
Boże uzdrowienie się odwleka?
Aby zrozumieć odpowiedź,
musimy zrozumieć, czym jest choroba i skąd się ona wzięła. Otóż
choroba jest narzędziem diabła, aby niszczyć nasze ciała, które
są świątynia ducha świętego oraz nasze życie, które powinno
wielbić stwórcę i mu służyć. Choroba
jest zawsze od diabła a nigdy od Boga, bo co to za
ojciec, który z miłości torturuje swoje dzieci (takie rzeczy to
tylko psychicznie chorzy robią, ale na pewno nie nasz doskonały
Bóg).
Choroba przychodzi jako
skutek oddalenia się od Boga i wkradania się grzechu do naszego
życia. Gdy Bóg się oddala z
powodu miłości do nas (aby nas nie zabić swoją świętością),
miejsce to wykorzystuje diabeł i jego demony a te z kolei sprawiają
w naszym życiu chorobę. Często, gdy zaczynamy chorować,
przychodzi upamiętanie i powrót do Pana, a nawet wyciągniecie z
tego lekcji na przyszłość, ale to tylko potwierdza regułę, że
Bóg wszystko czyni ku dobremu (a więc w tym wypadku pozwolił
diabłu działać) i użył tego do dobrego celu. Pomimo tej korzyści
to nie on jest sprawcą choroby i musimy to dostrzec i pamiętać o
tym!
A więc choroba to stan
oddalenia od Boga. Grzech. Niekoniecznie prosty w zauważeniu, bo może
to być np. grzech kogoś z naszej rodziny albo grzech posiadania w
swoim domu na dnie szafy czegoś, co przyciąga i chwali demony (np.
koszulki z rysunkiem smoka chińskiego). Nie chciałbym jednak się
na tym teraz skupiać. Po prosu nie wpadajmy w panikę „Jakiego
grzechu jeszcze nie wyznałem?”. Jeśli wyznałeś wszystkie swoje
grzechy (te, które duch święty ci podsuwa do głowy) to
uzdrowienie może nastąpić. Może, ale czasem jednak nie
następuję....
Wyobraźmy sobie
człowieka w grzechu. Znajduje się on w totalnej ciemności i jego
oczy przywykły do tej ciemności. Bóg jednak ratuje go i wyprowadza
na pełne światło i blask swojej obecności. Jeśli widzieliście
kiedyś uwalnianych górników z kopalni po długim czasie spędzonym
pod ziemią bez światła, to wiecie, że mają oni na oczach opaski,
aby światło słoneczne nie uszkodziło ich siatkówek. Bóg „nie
może” wyjąć cię z ciemności grzechu i postawić od razu w
pełni światła, gdyż to mogło, by ci zaszkodzić, lub twoje serce
popadłoby w pychę. W końcu skąd się wzięło powiedzenie „łatwo
przyszło, łatwo poszło” ?
Innym przykładem jest
ktoś bardzo zmarznięty, na skraju śmiertelnego wychłodzenia. Czy
taką osobę wsadza się do sauny, w której jest 80°C
(jeśli to pytanie jest za trudne, to wsadźcie kiedyś podczas
ostrej zimy zlodowaciałe palce prosto pod ciepłą wodę z kranu). W
ten sam sposób mogę zapytać, jak Bóg może okazać pełnie swojej
żarliwej miłości do tych, którzy doświadczali od swoich
najbliższych samych okrucieństw takich jak molestowanie czy
nienawiść.
„Pan
nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, lecz okazuje cierpliwość
względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął” - 2P 3:9
Bóg
jest Bogiem wszechmogącym i może uzdrowić taką osobą
„natychmiast” i od razu wsadzić ją do PEŁNI tak aby to
przeżyła, jednak Bóg wie, że lepszym dla nas jest, abyśmy
aklimatyzowali się w nim i aby skutki grzechu odpadały od nas
powoli wraz z naszym indywidualnym wysiłkiem szukania go.
„Gdy wszedł do
pewnej wioski, wyszło naprzeciw niego dziesięciu trędowatych
mężów, którzy podnieśli swój głos, mówiąc: Jezusie,
Mistrzu! Zmiłuj się nad nami. A gdy ich ujrzał, rzekł do nich:
Idźcie, ukażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni.
Jeden zaś z nich, widząc, że został uzdrowiony, wrócił,
donośnym głosem chwaląc Boga. I padł na twarz do nóg jego,
dziękując mu, a był to Samarytanin. A Jezus odezwał się i rzekł:
Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest
dziewięciu?” - Łk 17:12-17
Jak wspomniałem poważnym
problemem jest ludzka pycha. Bóg jest potrzebny, gdy jestem chory
lub w potrzebie. Gdy moje potrzeby zostaną zaspokojone to po co mi
więcej Bóg? Czytając Stary Testament, widzimy wyraźnie, że naród
wybrany wyjątkowo często popadał w ten grzech i to właśnie było
przyczyną, że Bóg, który jest miłością, musiał wysyłać na
nich kary i prześladowania (do czasu pierwszego przyjścia Jezusa).
Bóg zna nasze serce i on
doskonale wie, co ono zrobi, gdy zostaniemy „cudownie”
uzdrowieni w trybie przyśpieszonym i niestety wie, że większość
z naszych serc nie przeszłoby tej próby, tak jak nie przeszły
próby serca owych dziecięciu, o których pyta Jezus w Łk 17:17
Inną przyczyną choroby (np. bólu pleców) może być atak diabła w celu wyeliminowania cię ze skutecznej służby Bogu. Proszę jednak nie mylić własnej głupoty z atakami diabła, bo jeśli ktoś dźwiga ciężary, schylając się na prosty kręgosłup, to niech się nie dziwi, że go boli. Jeśli jednak jest to typowy demoniczny atak na twoje ciało, wtedy niezbędna jest pomoc drugiego człowieka z darem uzdrawiania. Dlaczego piszę, że drugiego człowieka, a nie samego Boga? Oczywiście Bóg może wysłuchać modlitwy i odpowiedzieć na nią, ale Bóg częściej potwierdza swoje słowo i swój charakter, który preferuje zależność jednych od drugich niż indywidualną niezależność. Pytanie tylko czy my mamy dość pokory i samozaparcia czyli czy rzeczywiście chcemy być uzdrowieni, nawet jeśli to będzie wymagało zmiany czegoś w nas i „ukrzyżowania siebie”? A poza tym gdyby Bóg odpowiadał tylko na indywidualne modlitwy, to po co biblia wspominałaby o darze uzdrawiania?
„Choruje kto między
wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim,
namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim” - Jk 5:14
✞
„Takie zaś jest
przymierze, które zawrę z domem Izraela po upływie owych dni, mówi
Pan: Prawa moje włożę w ich umysły i na sercach ich wypiszę je,
i będę im Bogiem, a oni będą mi ludem” - Hbr 8:10
Zobaczcie po upływie dni
(a więc nie od razu) Bóg włoży do naszych umysłów i serc swoje
prawo. Ja myślę, że takie „wkładanie” Bóg czyni cały czas
nieprzerwanie od dnia naszego nawrócenia aż do fizycznej śmierci i
z dnia na dzień (o ile podążamy w uczniostwie) nasze serca i
umysły są po prostu wypełnione tym, co Boże coraz bardziej, a im
więcej tego, co Boże tym mniej tego, co złe, a im mniej tego, co
złe tym mniej chorób i cierpienia a więcej błogosławieństwa i
działania Bożego w naszym życiu.
Czy więc w oczekiwaniu
na Boże uzdrowienie, które na pewno nadejdzie, o ile przybliżamy
nasze serca z dnia na dzień coraz bardziej do Pana, mam odstawić
lekki i lekarzy? Ja zdecydowanie odradzam takie metody, o czym już
wiele razy pisałem (branie lekarstw może być poczytane jako posłuszeństwo nakazowi korzystania z rozumu którzy dał nam Pan, a już na pewno nie jest grzechem braku ufności w jego nadprzyrodzoną moc). Pan ma wiele metod działania, nie ograniczajmy
go tylko do jednej.