piątek, 24 lutego 2012

Chrześcijańska Władza

Ostatnio czytając trochę na temat polityki, zaczęło mnie zastanawiać, jaka jest rola chrześcijan w procesie walki o ten świat. Dzisiaj więc podzielę się swoimi przemyśleniami z zakresu biblia-polityka.

Po pierwsze nie ulega wątpliwości, że Bóg stworzył człowieka po to, aby panował. Dla tych jednak którzy mają zapędy do władzy być może niespodzianką będzie, iż Bóg ustanowił panowanie człowieka jedynie nad ziemią i zwierzętami, a nie innymi ludźmi.

Błogosławił im Bóg i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” - 1Moj 1:28

Tak było pierwotnie i to było dobre. Gdy jednak narodził się grzech, Bóg wprowadził wyjątek od powyższej zasady i nadał dodatkowo panowanie męża nad żoną. Tutaj również musimy uważać, aby nie pozwolić sobie na nadużycie, aby mężczyzna panował nad każdą kobietą. Biblia daje mężczyźnie mandat tylko do panowania nad kobietą, która zdecydowała się wejść z nim w przysięgę przed Bogiem. W ten sposób w małżeństwie mamy wymianę, panowanie mężczyzny w zamian za opiekę i nasienie do rodzenia dzieci, ale o tym innym razem.

Bóg chciał, abyśmy nie panowali nad innymi ludźmi, ponieważ wiedział, że zrobimy to źle. Wiedział, że pojawi się wyzysk i ucisk oraz że pycha i żądza władzy zniszczy człowieka, który miałby panować. Bóg zostawił więc władzę nad ludźmi w swoich rękach... a przynajmniej do czasu, gdy żydzi zażądali, aby Bóg im ją oddał.

A Pan rzekł do Samuela: Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówią do ciebie, gdyż nie tobą wzgardzili, lecz mną wzgardzili, bym nie był królem nad nimi” - 1Sam 8:7

Był to oczywiście grzech, jednak Bóg, który dał człowiekowi wolną wolę, nie ingerował, tzn. pozwolił ludziom robić, co chcą i ponosić za to konsekwencje. Bóg raz już powiedział, co sądzi na temat „kto jest Panem” i nie uważał tym razem za stosowne się powtarzać.

Od tamtej pory ludzie zaczęli panować nad ludźmi i pojawiło się wszystko to, co wspomniałem wyżej. Jednym słowem – zło. Bóg oczywiście starał się pomagać swoim umiłowanym i wspierał przywódców na tyle, na ile oni mu pozwalali, tzn. na tyle, na ile oni chcieli go słuchać i być posłusznym Bożym przykazaniom. Historia Izraela uczy nas, że różnie z tym było. A im dalej w las tym tylko gorzej. Zepsucie na ziemi systematycznie rosło, a przecież Bóg obiecał, że drugiego potopu już nie zrobi. Sytuacji nie poprawiło nawet przyjście Bożego syna na świat, bo i jego ukrzyżowali, oczywiście miało to diametralne skutki w wymiarze duchowym i otwarcia drogi do zbawienia, ale rozmawiamy teraz o ogólnej sytuacji przeciętnego zjadacza chleba tutaj na ziemi.

No właśnie. Czy rzeczywiście od dnia przyjścia Jezusa i powstania społeczności chrystusowców, której my wszyscy członkami jak mniemam, jesteśmy, nic się nie zmieniło?

Niektórzy uważają, że jedyną najważniejszą sprawą, którą powinniśmy się zajmować, jest dążenie do zbawienia i zbierania skarbów w niebie. Ludzie ci argumentują, iż ten świat ma i tak przeminąć, życie tutaj jest tylko krótkim wstępem do wieczności więc po co tracić czas i energię, aby się nim zajmować.

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną, ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną” - Mt 6:19-20
Lecz [bohaterowie wiary] zdążają do [ojczyzny] lepszej, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się być nazywany ich Bogiem, gdyż przygotował dla nich miasto” - Hbr 11:16

W pewnym sensie można się z tym zgodzić. Ja również przez długi czas tak myślałem (wątek ten rozwinę w następnym poście). W powyższym rozumowaniu jest jednak diabelska pułapka popadania w ascetyzm, a przecież Bóg chce nam błogosławić i chce, abyśmy żyli w obfitości już tutaj na ziemi w tej „gorszej” ojczyźnie.

Czcij ojca twego i matkę twoją, jak ci rozkazał Pan, twój Bóg, aby długo trwały twoje dni i aby ci się dobrze działo w ziemi, którą Pan, twój Bóg, ci daje” - 5Moj 5:16

Stary Testament jest pełny obietnic Pana o błogosławieństwie materialnym, o ile będziemy chodzić jego drogami i przestrzegać jego przykazań. Nowy Testament już nie musi tu nic dodawać. Dla tych, którzy uważają jednak iż Jezus zniósł, przywileje Starotestamentowe, kilka przykładowych Nowotestamentowych wersetów:

A gdy nastał wieczór, przyszedł człowiek bogaty z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa” - Mt 27:57
Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić. Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie” - Mt 5:17-18
A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę” - 2kor9:8


A więc podsumowując, co jako chrześcijanie mamy robić? Ingerować w sprawy tego świata i walczyć o to aby było nam lepiej, czy może porzucić to i skupić się tylko na „Bożych sprawach” ?

Kluczem do odpowiedzi jest zrozumienie, co to są „sprawy Boże”. Otóż, aby pogodzić jedno z drugim, musimy dostrzec, że troska o nasz ziemski byt jest również sprawą Bożą! Jezus ucząc nas jak się modlić, zachęcał, abyśmy modlili się o chleb, czyli, innymi słowy o obfitość materialną.

A wy tak się módlcie: […] Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” - Mt 6:11

Oczywiście obfitość materialna musi stać na miejscu drugim po uwielbieniu Pana i modlitwie o rozrost jego królestwa, czyli oto, aby było więcej uczniów Chrystusa, oraz o tych, którzy już są uczniami, aby mieli więcej ducha świętego.

Skracając więc ten długi wywód, chrześcijanie powinni troszczyć się o swój dobrobyt materialny, który jest rzeczą jak najbardziej Bożą. Niestety w tym świecie, którego panem jest diabeł, który jest złodziejem i kłamcą i którego celem jest doprowadzić rodzaj ludzki do jak największego upadku (na złość Bogu) nie jest to łatwe (więcej na temat diabła napiszę w następnym poście).

Po pierwsze, gdy staliśmy się uczniami Jezusa to świat (innymi słowy królestwo diabła) zaczął nas nienawidzić.

Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi” - J 15:19

Po drugie sam diabeł, chce nas zniszczyć:

I zawrzał smok gniewem na niewiastę i odszedł, aby podjąć walkę z resztą jej potomstwa, które strzeże przykazań Bożych i trwa przy świadectwie o Jezusie” - Obj 12:17

Po trzecie, o czym już pisałem i przeciwko czemu walczę, pisząc ten post (bo prawda wyzwala) jest jeszcze kłamstwo diabła, które związuje nas w martwej religijności, że chrześcijanie nie powinni być bogaci.

Gdy jednak mocą Bożą pokonamy te trzy (patrz Zwycięstwo w Chrystusie oraz Boża Zbroja, ) możemy zacząć wpływać na ten brudny świat nie tylko poprzez głoszenie dobrej nowiny o zmartwychwstałym Chrystusie, ale również poprzez kandydowanie do ośrodków władzy.

Stoimy przed faktem, że tutaj na ziemi rządzą nami ludzie, choć cytując Jezusa (Mt 18:9) na początku tak nie było. Ludzie ci najczęściej są sługami diabła w kontynuacji swojego planu coraz większej demoralizacji, zniewolenia i niszczenia wszystkiego, co Boże w taki sposób, aby ludzie nawet się nie zorientowali. Czy my chrześcijanie mamy dawać na to zgodę ? Czy ma sens walka nasza ?

Słudzy, bądźcie posłuszni panom na ziemi, z bojaźnią i ze drżeniem, w prostocie serca swego, jak Chrystusowi” - Ef 6:5

Na pewno nie jest dobre, abyśmy wspierali działania mające na celu anarchię lub nieposłuszeństwo władzy (tak samo, jak pierwsi chrześcijanie nie wsparli powstania żydowskiego w Jerozolimie przeciwko rzymianom). Jedyną formą „walki”, jaka nam pozostała jest walka z użyciem takich metod, na jakie pozwala władza. Metody te są najczęściej kompletnie nieskuteczne, ale nie zapominajmy, że wszechmocny Duch Święty jest po naszej stronie.

Po drugie skoro reguły tego świata wymuszają, aby jakiś człowiek nad nami panował, czyż nie lepiej by było, aby był to brat lub siostra w Chrystusie, która ma ducha Bożego w sercu zdolna do sprawiedliwej i nie wyzyskującej opieki nad słabymi niż chciwi i przekupni niewierzący, u których w sercach jak pisałem, może kryć się diabeł?

Diabeł chce niszczyć, Bóg chce budować. Kandydujmy więc do władzy nie po to, aby się chlubić, ale po to, aby dać opór diabłu.

I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie” - Flp 2:3

Ważne jest też, aby pamiętać, że odpowiedzialność za wszystko jest nie w rękach naszych, ale w rękach Boga, który jest naszym Królem.

Jeśli Pan domu nie zbuduje, Próżno trudzą się ci, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, Daremnie czuwa stróż. Daremnie wcześnie rano wstajecie, I późno się kładziecie, spożywając chleb w troskach: Wszak on i we śnie obdarza umiłowanego swego” - Ps 127:1-2

A jeśli nie masz w sercu BOŻEGO pragnienia do sprawowania władzy, to módl się za tych, którzy je mają.

Napominam [was], aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości” - 1Tym 2:1-2

wtorek, 7 lutego 2012

Chrześcijańska Żarówka

Mniej więcej dwa lata temu pisałem trochę na temat inności. Ponieważ jestem bardziej ambitny niż papier toaletowy i wiem, że trzeba się rozwijać, postanowiłem dzisiaj napisać trochę podobny post, w tym samym klimacie, jednak z uwzględniłem tego, co Duch Święty mówi do mnie ostatnim czasy, a naśladując post o węglu, dzisiaj również dla urozmaicenia, skorzystam z wiedzy z moich studiów.

A więc czy wiecie, jak wygląda i do czego służy żarówka? Żarówka służy do świecenia. Jest zazwyczaj okrągła (lub ma inny kształt, po to, aby zwiększyć swoją powierzchnię) i świeci całą swoją powierzchnią. O ile jest stale podłączona do źródła zasilania, świeci przez cały czas, aż do swojej śmierci. Ciekawostką jest to, że jeśli włączymy żarówkę i nigdy nie będziemy jej gasić może ona świecić bardzo długo nawet ponad 100 lat. Czas „życia” żarówki maleje wraz z przełączaniem tzn. włączaniem i wyłączaniem. Światło żarówki świeci we wszystkich kierunkach (nawet w stronę nóżki choć z tego fragmentu światła nie korzystamy). Dlaczego mówię o żarówce? Bo uważam, że najskuteczniejszej metody ewangelizacji możemy uczyć się właśnie od... żarówki !

A Jezus przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” - J 8:12

Jezus jest drogą, prawdą i życiem (J 14:6), jest także światłością (lub blaskiem światła). Światło z punktu widzenia fizyka jest tylko falą elektromagnetyczną o określonej częstotliwości i polaryzacji. Jezus jest jednak czym więcej niż taką falą. Gdy fala elektromagnetyczna uderzy w coś, powstaje bardzo wiele zjawisk (za wyjaśnienie jednego z nich A. Einstein dostał nagrodę nobla). Jednym z tych zjawisk jest ciepło które odczuwamy, gdy pada na nas światło. Głównym jednak atutem światła jest to, że rozprasza ciemność.

Jezus tak jak i ta fala również przynosi ciepło do naszego serca, którego można doświadczyć tylko, gdy stanie się odpowiedni blisko jego blasku. Tak samo też, jak fala Jezus rozprasza ciemność serca, która jest metaforą umiłowania do grzesznego życia. Tak więc każdy, kto skonfrontuje się z Jezusem i przyjmie go do swojego serca, zostanie oczyszczony z tego umiłowania i jego serce zostanie wypełnione tym światłem – jakby źródłem światła, które teraz będzie świecić w nas i przez nas. Gdy Jezus jest w naszym życiu w sposób realny, a nie tylko z plakietki „chrześcijanin” to można to przyrównać do zapalania lampy, która od chwili zapalenia zaczyna świecić jak wspominania wcześniej żarówka.

Czym różni się jednak żarówka od lampy? Żarówka potrzebuje prądu, lampa natomiast pali się dzięki olejowi, który jest w niej. Olej zaś w biblii jest symbolem Ducha Świętego. Tzn. że bez Ducha nie będziemy świecić, nawet jeśli zostaniemy „zapaleni” przez samego Jezusa.

Gdy więc tak jak jest napisane w J 8:12, gdy będziemy iść za Jezusem i będziemy mieli jego światło w sobie, zaczniemy świecić tak jak lampy. Tak jak lampy, a jednocześnie, tak jak żarówki. A więc napełnieni Duchem Świętym i podpiętym (czyli będąc z nim w ścisłej relacji) do Ojca który jest w niebie.

Ok. Po tym przydługim i naukowym wstępie możemy przejść do sedna:

Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” - Mat 5:14,16
Idźcie więc i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” - Mt 28:19

Z powyższych wersetów jasno (☺) wynika, że światłość, którą dał nam Jezus, nie służy nam tylko po to, aby było nam ciepło, miło i fajnie, ale przede wszystkim po to, aby widzieli ją inni i oddawali chwałę Bogu, a aby ktoś mógł oddać chwałę Bogu, musi się nawrócić, a więc wniosek końcowy jest taki, że świecenie jest formą ewangelizacji i moją tezą, którą stawiam, jest to, że jest ona również najlepszą formą ewangelizacji, jaka jest dostępna człowiekowi (w odróżnieniu od daru ducha, który się nazywa „słowo wiedzy” tzn. proroczym objawieniu komuś tego, co akurat jest idealnym kluczem do jego serca).

Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia” - 1P 3:12

Ostatnio słyszałem pewną rozmowę między pastorem a członkiem mojego kościoła. Prosił on o modlitwę i pomoc o nawrócenie jego dziewczyny, która była niewierząca i prowadziła rozwiązłe życie. Już samo to że chrześcijanin mówi o osobie niewierzącej jako o swoim chłopaku/dziewczynie wydało mi się dziwne, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Otóż po chwili rozmowy wyszło na jaw, że ów „chrześcijanin” mieszka z tą swoją dziewczyną od dłuższego czasu i nie widział nic złego min. w seksie przedmałżeńskim z nią. Gdy to wyszło na jaw, pastor ten powiedział mniej więcej coś takiego: „Człowieku! Możesz modlić się za tę dziewczynę milion lat, aby poznała Boga i zaczęła być chrześcijanką, ale jeśli ty nie pokażesz jej, jak to chrześcijaństwo ma wyglądać to skąd ona ma to wiedzieć? Jeśli ty jako chrześcijan prowadzisz niemoralne życie, jak możesz oczekiwać, aby ona stała się chrześcijanką? Ona jako niewierząca żyjąca do tej pory niemoralnie, po prostu nie widzi różnicy, między tym jak było, jak jest i jak miało, by według ciebie być. Czy ma to dla ciebie jakieś znaczenie, że ktoś przyklei jej plakietkę „chrześcijan”? Upamiętniaj się najpierw ty i dojdź do czystości w swoim sercu, a wtedy się okaże czy ona chce być z tobą dla ciebie, czy może tylko dla grzechu”.

Powyższa historia uczy mnie, że chcąc, aby inni, którzy są wokół mnie i z którymi rozmawiam i o których się modlę, naśladowali Chrystusa i stawali się jego uczniami, ja sam muszę naśladować Chrystusa i być jego uczniem.

Gdy przychodzi do was akwizytor i chce wam sprzedać szampon, twierdząc, że jest najlepszy na świecie, to czy nie zapytacie się go, czy on sam go używa? A jeśli odpowie, że używa, a jego włosy będą przypominać obraz nędzy i rozpaczy to czy zachęcił, czy zniechęcił was do kupienia tego szamponu?

Wróćmy jeszcze raz do żarówki. Jak pisałem, możemy się od niej uczyć. Czego? Świecenia! Tak jak podłączona żarówka świeci przez cały czas i całą swoją powierzchnią, my jako chrześcijanie musimy pamiętać, że również „świecimy” przez cały czas wszystkim, co robimy i że oczy niewierzących patrzą na nas ciągle i tylko szukają momentu, aby nam wytknąć, że wcale nie są gorsi od nas. Tak jak rodzice muszą się nauczyć, że ich małe dziecko obserwuje ich bardzo uważnie, tak i my musimy się nauczyć, że chrześcijaninem nie jest się tylko w kościele albo podczas ewangelizacji ulicznej, ale 24 na dobę, w pracy, w domu, a także i internecie.

Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka” - Mt 15:18

Jestem dosłownie zażenowany tym iż spora część moich znajomych na Facebooku, którzy każą siebie nazywać chrześcijanami, publikuje zdjęcia i filmiki, które są rażąco niechrześcijańskie i nie mają nic wspólnego z apostolskim trybem życia, do którego namawiał Chrystus, a którego przecież mamy naśladować! Owszem. Sprośne żarty i fotografie półnagich kobiet są pokusą, ale z tą pokusą trzeba walczyć, a nie cieszyć się nią i dzielić z innymi „chrześcijanami”.

Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?” - 2Kor 6:14

Owszem. Mamy być w tym świecie, ale będąc w tym świecie, musimy być inni, nawet jeśli będzie nas to kosztować przywilej cierpienia za wiarę. Musimy pokazywać tym ludziom dookoła, że jesteśmy inni i że nasza inność jest źródłem naszego szczęścia i radości z żywota wiecznego, którego wyczekujemy!

Jak więc być innym? Jak świecić? Omówmy to na przykładzie ewangelizacji: Zamiast tłuc kogoś po głowie wersetami z biblii i wrzeszcząc o tym jaki to ogień czeka grzeszników, odsuńmy się lekko na bok, robiąc miejsce Duchowi Świętemu, który będzie każdą osobę traktował indywidualnie, oraz który będzie dawał wskazówki dla ciebie, jak masz działać oraz co, kiedy i jak mówić. Ponadto świećmy przykładnym chrześcijańskim życiem: Miłujmy nieprzyjaciół, wybaczajmy, czytajmy słowo, módlmy się nieustannie, nie oszukujmy, nie przeklinajmy itd. Ludzie to zauważą i będzie ich to intrygować, a gdy zaintrygowani zapytają, dlaczego my tacy jesteśmy, ich serce będzie już gotowe, aby przyjąć ziarno. To właśnie miał na myśli Jezus, gdy mówił:

Dlatego wam powiedziałem, że nikt nie może przyjść do mnie, jak tylko ten, któremu zostało to dane od Ojca” - J 6:65

Ci, którzy wierzą w predestynacje, interpretują słowa „Dane od Ojca” jako zdecydowanie przez Boga przed stworzeniem świata kto będzie zbawiony a kto nie. Nie wchodząc w tę dyskusję, uważam, że jest to przykład na to, że aby ewangelia mogła do kogoś dotrzeć (w sense do jego serca) i aby mógł być zbawiony, wcześniej musi zajść pewien proces w jego sercu, który czyni sam Ojciec jako idealne dopełnienie roli w trójcy świętej. Ojciec przygotowuje serce, Duch Święty objawia Jezusa,a Jezus zbawia.

Nie chcę was straszyć, jednak musimy zadać sobie jedno bardzo ważne pytanie: A co, jeśli nie będziemy świecić? Tu biblia jest bardzo jasna:

Jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana” - Mt 5:13

A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone” - Mt 3:10
Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” - J 15:6

Jeśli to, co napisałem, dotyka cię i czujesz potrzebę zmiany, to chcę dać ci jeszcze jedną przestrogę. Tak jak życie żarówki skraca się poprzez włączanie i gaszenie, tak samo i życie chrześcijanina skraca się, gdy nieustannie gasi i zapala on swoje wewnętrzne światło, które dał mu Jezus. Jeśli zapalasz swoje światło tylko wtedy gdy ktoś ci o nim przypomni a za kilka dni (tygodni, miesięcy) znowu je gasisz, aby potem znowu zapalić i zgasić to jesteś na najlepszej drodze do tego, aby zgasnąć na zawsze. A jak sam wiesz, przepalonej żarówki ani stłuczonej lampy nie naprawi już, ani prąd, ani nowe światło.


Przeto, umiłowani moi, jak zawsze, nie tylko w mojej obecności, ale jeszcze bardziej teraz pod moją nieobecność byliście posłuszni; z bojaźnią i z drżeniem zbawienie swoje sprawujcie” - Flp 2:12

Jeśli tedy światło, które jest w tobie, jest ciemnością, sama ciemność jakaż będzie?” - Mat 6:23b