sobota, 14 stycznia 2012

Historia o Królu

   Było sobie kiedyś królestwo i w królestwie tym panował Król i byli jego poddani. Król kochał poddanych, a poddani kochali Króla. Królestwo to dobrze prosperowało i wszystkim dobrze się wiodło. Lecz pewnego dnia przybył posłaniec z innego królestwa i podburzył poddanych przeciwko Królowi i wtedy powstał chaos i bunt. W trosce o bezpieczeństwo królestwa Król musiał więc wprowadzić prawo, bardzo surowe prawo, aby poddani nie niszczyli siebie nawzajem ani jego królestwa. Prawo to miało przypominać poddanym, kto jest ich królem, było nieprzekraczalne i choć dobre, było bardzo surowe, gdyż jedyną karą za przekroczenie któregokolwiek przepisu była śmierć.
    I tak królestwo dalej funkcjonowało. Co jakiś czas ktoś trafiał do celi śmierci, ale królestwo funkcjonowało sprawnie. Niestety nie upłynęło wiele lat, gdy okazało się, że wszyscy obywatele królestwa byli już w celi śmierci i czekali na wyrok. I zasmucił się bardzo król z tego powodu, że straci wszystkich swoich poddanych, których przecież kochał. Wtedy podszedł do Króla jego umiłowany jedyny syn i rzekł: „Ojcze, ja jedyny nie przekroczyłem twoich praw, a ponieważ kocham tych ludzi tak jak i ty ich kochasz, pozwól mi, zamiast nich odbyć karę. Ja pójdę na śmierć zamiast nich wszystkich”. Król choć niechętnie zgodził się i posłał syna swojego, aby ten porozmawiał z nimi i zapytał się ich czy oni przyjmą taką wymianę.
    Syn królewski opuścił więc pałac i poszedł pod drzwi celi śmierci i rozmawiał z ludźmi, lecz oni go nie usłuchali, gdyż nienawidzili go. Skrzyczeli go i nawyzywali, a z powodu zaćmienia ich umysłów twierdzili, że życie w celi podoba im się i nie chcą go zmieniać. Cóż więc miał zrobić syn królewski? Odszedł zasmucony, podszedł do kata i bez zgody obywateli, mając jedyne zgodę swojego ojca, poświęcił swoje życie za nich. A gdy ciało jego legło bez życia, drzwi do celi otworzyły się i poddani stalli się wolni. Wtedy niektórzy z nich którzy pamiętali jeszcze czasy, gdy byli wolni i kochali króla i jego syna wyszli na zewnątrz, a widząc martwe ciało syna królewskiego, rzekli każdy do siebie samego, że chcą być innymi ludźmi i nie chcąc już żyć tak jak wcześniej, gdy zasłużyli na swoją karę. Król zaś widząc, że syn jego nie żyje, podszedł do tych, którzy wyszli i rzekł im: „Skoro syn mój nie żyje, bo oddał życie swoje za was, w takim razie wy będziecie mi teraz synami i córkami i staniecie się częścią królewskiego rodu. Od teraz będzie się was tyczyło tylko królewskie prawo, które jest inne od tego prawa, które ustanowiłem wcześniej i nie będzie już śmierci między wami”, a mówiąc to, dał im szaty królewskie, które oni ubrali.
    Ale nie wszyscy chcieli wyjść z celi śmierci choć była otwarta. Niektórzy zostali w niej, bo bali się Króla, inni zaś bali się kary nie wierząc, że jest wybaczona, jeszcze inni zaś znikczemnieli w sercach swoich i nienawidzili króla tak bardzo, że woleli trwać w celi niż się z nim widzieć. I zasmucił się znowu Król, gdyż kochał ich bardzo, a już nic więcej nie mógł zrobić dla nich, bo przecież cela była już otwarta i kto chciał, mógł przecież wyjść. Pomyślał jednak Król, że da im jeszcze kilka lat, aby się mogli zastanowić, zmienić zdanie i wyjść. Tak więc przekonał Król kata, aby poczekał kilka lat, zanim wykona swój wyrok, a potem rzekł Król do tych, którzy wyszli: „Wy jesteście moimi nowymi synami i macie moje ubrania, wy idźcie do tych, którzy zostali w celi i przekonajcie ich, że jestem dobry, że ich kocham i że syn mój jedyny wziął już ich karę na siebie. Ja dam wam wszystko, co tylko będzie trzeba i wszelką moc królewską, abyście tylko byli skuteczni w przekonaniu tych, którzy zostali”.
    I oni poszli do tamtych i weszli do celi ubrani w szaty królewskie. Lecz niestety niektórzy z nich, gdy weszli i zobaczyli zabawy i rozpustę mieszkańców celi, zdjęli swoje królewskie szaty, podeptali je i opluli, choć mieli jeszcze w pamięci obraz syna królewskiego, który za nich umarł. Dla takich nie było już więc ratunku. Inni jednak gdy weszli do celi i zaczęli opowiadać i głosić o Królu i synu królewskim zostali odrzuceni i pobici przez więźniów, jednak król uratował ich przed śmiercią w tym miejscu i zabrał ich do pałacu. Jeszcze inni, którzy opowiadali o synu królewskim, przekonali wielu. A ci, którzy dali się przekonać, aby wyjść z celi, gdy wychodzili, zobaczyli na zewnątrz ciało syna królewskiego, i powiedzieli sami do siebie, że chcą żyć inaczej. Również i oni dostali szaty królewskie i stali się nowymi synami, a gdy się stali nowymi synami również i oni poszli do celi ubrani w szaty królewskie, aby przekonać tych, którzy zostali. I trwało to wiele lat.
    Gdy jednak minęły lata, które ustanowił Król, aby odwlec karę, kat musiał przystąpić do swojego dzieła, gdyż pierwotne prawo było nieprzekraczalne i nawet król nie mógł go anulować. Wyciągał więc kat ludzi w celi którzy nie mieli czystej szaty królewskiej i przyprowadził ich na ścięcie, a oni widząc po drodze ciało syna królewskiego, żałowali, że nie uwierzyli, gdy im głoszono, lecz teraz było już za późno. I kat stracił tego dnia bardzo wiele osób. Był to dzień płaczu i zgrzytania zębów.  
    Gdy dopełniło się jednak prawo i wszyscy z celi zostali już zabici, rzekł Król do swoich nowych synów: „Niech oczy nasze nigdy więcej nie oglądają już śmierci tak jak dzisiaj. Uczyńmy więc Nowe Królestwo, w którym wszyscy są synami i córkami moimi, a więc wszyscy są pod prawem dziedzica królewskiego”. A ponieważ wszyscy, którzy zostali, kochali Króla, tak więc zgodzili się na to i było wielkie wesele i wielka radość, a nowe Królestwo, które zbudowali, trwało już wiecznie i nikt nie mógł zakłócić ich radości przebywania z ich Królem, który był teraz ich Ojcem.

A historię tą opowiedziałem ci, ponieważ i ja jestem nowym synem, którymi są wszyscy w kościele Boga żywego. Królem moim jest Bóg, ty zaś choć tego może teraz nie widzisz, jesteś w celi śmierci i czekasz na wyrok. Syn Królewski Jezus Chrystus umarł już za ciebie i drzwi do celi są otwarte. Ja przyszedłem, aby ci o tym powiedzieć, aby gdy przyjdzie dzień sądu ostatecznego, miał miejsce przy stole w niebie i abyś nie musiał tego dnia płakać i żałować, ale abyś miał życie wieczne.

Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” - Obj 3:20