wtorek, 29 marca 2011

Diamentowa przemiana

Dzisiaj po raz pierwszy w historii tego bloga chciałbym użyć analogi ze świata nauki, wierząc, iż Bóg ukrył w prawach przyrody mechanizmy, które są tak uniwersalne, że można je żywcem przenosić na świat duchowy i społeczny. A więc:

Zgłębiając dalej książkę Neila T. Andersona „Zwycięstwo nad ciemnością” czytamy

Jako nowy chrześcijanin byłeś podobny do bryły węgla: nieatrakcyjnej, dość kruchej, brudzącej w kontakcie. W miarę jednak upływu czasu i pod wpływem ciśnienia i temperatury (patrz post Jak glina w piecu) węgiel przemienia się w piękny, twardy oraz niezwykle użyteczny diament.

Choć początkowa bryła węgla nie jest diamentem, składa się z substancji, która staje się diamentem. Zarówno brzydka i brudna bryła węgla i jak i piękny wyszlifowany diament składają się z tych samych atomów C12 zwane przez chemików po prostu węglem. Jedno i drugie to w 100% węgiel. Gdyby bryła węgla była mieszaniną błota, węgla i rożnych śmieci nigdy nie stałaby się diamentem.

Na podstawie powyższej argumentacji (patrz post Wrzepieni do świętości) można podsumować: „Jesteś teraz nowym stworzeniem! Nie całkowicie nowym, ale autentycznie nowym. My, którzy jesteśmy wierzący, powinniśmy widzieć siebie już nie jako zepsuci i bezradni niewolnicy grzechu, lecz jako ci, którzy zostali stworzeni na nowo w Jezusie Chrystusie

A więc czy próbujesz stać się kimś, kim już jesteś? Czy próbujesz szorować siebie z brudu i grzechu mając nadzieje, że kiedyś staniesz się diamentem? Co widzisz, patrząc się w lustro? Węgiel czy diament?

A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie” - 1P 5:10

Analizując powyższy werset widać, iż sam Bóg ukształtowuje nas (poprzez próby) z tego, kim byliśmy tzn. brudnym węglem nadającym się jedynie do spalenia, do tego, czym będziemy, a właściwie już jesteśmy przez wiarę w Chrystusa tzn. diamentem.

Uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” - Rz 6:11

Boża ofiara przebłagania zmienia grzeszników na świętych. Ta radykalna przemiana formy, dokonuje się w momencie zbawienia tzw. odrodzenie z ducha (J 3:5). Natomiast przemiana w postępowaniu wierzącego trwa przez całe jego życie. Stopniowe dzieło uświęcenia dopiero wtedy jest jednak skuteczne, gdy uświadomimy sobie tę radykalną wewnętrzną transformację i przyjmujemy ją przez wiarę.

A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego” - Rz 12:2

Słowa „Przemieńcie się przez odnowienie umysłu” można sparafrazować: „Żyjcie według prawdy!” Jakiej prawdy? Prawdy tego, kim jesteś w Chrystusie i co o tobie mówi słowo Boże:

I was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy. Wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża” - Kol 2:13-14

Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu” - Kol 3:3

Żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował” - Gal 2:20

poniedziałek, 28 marca 2011

Wszepieni do Świętości

Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłem dzięki Panu” - Ef 5:8 (dosł)

Tak, więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; dawne [stworzenie] przeszło, oto [teraz] stało się nowe” - 2Kor 5:17 (dosł)

Dzisiaj trochę teologi. Neil T. Anderson w swojej książce „Zwycięstwo nad ciemnością” użył pewnej analogi, którą chciał przybliżyć temat naszej starej i nowej natury:

W arizonie parki i ulice miejskie są upiększone ozdobnymi drzewkami pomarańczowymi, które są o wiele wytrzymalsze od tych, na których rosną słodkie pomarańcze, które jemy. Ponieważ potrafią wytrzymać w niższych temperaturach, są wykorzystywane jako podkładki. Drzewku ozdobnemu pozwala się rosnąć do pewnej wysokości, potem ucina się je i wczepia się nowe życie, pomarańcze spożywcze. Wszystko, co rośnie powyżej wszczepienia na nową naturę słodkiej pomarańczy. Wszystko poniżej zachowuje cechy fizyczne pomarańczy ozdobnej. Ostatecznie wyrasta tylko jedno drzewo. Fizyczny wzrost drzewa jest dalej uzależniony od korzenia, który wnika głęboko w ziemię po wodę i pokarm. To, co rośnie powyżej, przyjmuje naturę części wszczepionej. Patrząc na alejkę takich drzewek, ludzie nie mówią: „Ta alejka to tylko podkładki!” Nazywają je drzewkami pomarańczowymi, ponieważ rozpoznają drzewa po ich owocach. W ten sposób powinniśmy również my być rozpoznawani.

Tak więc po owocach poznacie ich” - Mt 7:20

Dlatego już odtąd nikogo nie znamy według ciała; a jeśli znaliśmy Chrystusa według ciała, to teraz już nie znamy” - 2Kor 5:16

Innymi słowy, nie mamy rozpoznawać chrześcijan (i siebie) na podstawie tego, kim byli w Adamie, ale na podstawie tego, kim są w Chrystusie. Dlatego właśnie biblia nie nazywa wierzących grzesznikami, a wprost przeciwnie, nazywa ich świętymi. (Patrz post Cała Ewangelia)

Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie.” - J 15:5

Ci, którzy nie mają zbyt rozwiniętej wiedzy z botaniki, wyjaśniam, iż latorośl jest tą częścią winorośli jako całości, która wydaje owoce. Innym tłumaczeniem tego słowa są pędy lub gałęzie. Latorośl jest więc przedłużeniem krzewu odpowiedzialnego za wydawanie owocu. Czyli ostatecznie my jesteśmy przedłużeniem ciała Chrystusa do wydawania owoców.

Pisałem wcześniej, że zostaliśmy zrodzeni przez Boga i mamy w swoim pierwotnym korzeniu duchowym dziedzictwo Boże. Z powodu grzechu Adama wszyscy staliśmy się jednak dziećmi grzechu i zatraciliśmy naszą pierwotną świętość. Gdy jednak wróciliśmy do Boga i narodziliśmy się na nowo, nasza stara natura Adama została przysłonięta świętą naturą Chrystusa, którą przyjęliśmy.

Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” - 1P 1:16

Apostoł Piotr pisze do nas, abyśmy byli święci na wzór tego, który sam jest święty tzn. Jezusa Chrystusa. Sens tego jest jednak taki, abyśmy trwali w tej świętości, którą uzyskaliśmy przez ofiarę Jezusa. Dla tych, którzy czują, że są daleko w naśladowaniu Chrystusa w byciu świętym, Piotr napisał dalej:

Wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty Tego, który was powołał z ciemności do swego zdumiewającego światła” - 1P 2:9 (dosł)

Gdyż boska Jego moc obdarzyła nas wszystkim, czego trzeba do życia i pobożności, przez (prawdziwe) poznanie Tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, [...] abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, jako ci, którzy uszli zepsucia” - 2P 1:3-4

Jak więc przyjęliście Jezusa Chrystusa, Pana, tak w Nim postępujcie, zakorzenieni i budujący się w Nim, i umacniający się w wierze, tak jak was nauczono” - Kol 2:6-7

Żyj więc jak święty, zrodzony przez Ojca dziedzic królestwa Bożego, odziany w zbroję Boga i trwaj w dniu niegodziwym w modlitwie i walce o zbawienie zabłąkanych owiec spośród twych braci. O to i ja się modlę za was. AMEN ✞


Na koniec chciałbym jeszcze zdementować pewną diabelską sztuczkę. Na podstawie powyższej argumentacji słowa: „Święty nie jestem, więc pozwól mi grzeszyć” CAŁKOWICIE tracą swoją moc. Jesteś święty i grzeszyć ci nie przystoi. Po prostu! ☺

piątek, 25 marca 2011

Wstań i idź

Cytując samego siebie z posta Powrót do Pana z października 2010r, jak i pewnie z wielu innych okazji powtórzę się po raz któryś z kolei:

Ostatnimi czasy jak widzicie (po braku postów) przechodziłem ciężki czas. Tym razem w odróżnieniu od sytuacji z października problemem nie była pustka czy brak relacji z Bogiem, ale brak działania. Gdy w końcu to zrozumiałem, mogę się tym z wami podzielić.

W Ewangelii Łukasza czytamy o człowieku, który osiągnął dno. Człowiekiem tym jest tzw. syn marnotrawny.

A gdy wydał wszystko, nastał wielki głód w owym kraju i on zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł więc i przystał do jednego z obywateli owego kraju, a ten wysłał go do swej posiadłości wiejskiej, aby pasł świnie. I pragnął napełnić brzuch swój omłotem, którym karmiły się świnie, lecz nikt mu nie dawał” - Łk 15:14-15

Opis jego sytuacji jest symboliczny. Jezus chciał użyć uniwersalnej sytuacji, z którą może utożsamić się downa cierpiąca osoba, która mówi do siebie: „Nie mam pieniędzy. Nie mam jedzenia. Nie mam gdzie spać. Nie mam pracy. Nie mam perspektyw....” itd. O bezsensowności takiego sposobu podchodzenia do sprawy można by pisać długo, co nie jest celem tego posta, jednak w dużym skrócie ujmując Bóg, zachęca cię do patrzenia i koncentrowania się na tym, co MASZ, niezależnie od tego jak mało tego jest, zamiast koncentrować się na tym, czego nie masz (Patrz 2Krl 4:7) No i oczywiście na zaufaniu mu.

Rozwiązaniem problemu syna marnotrawnego i wszystkich cierpiących był i jest nadal powrót do Ojca i jego miłości (Zobacz post Boża miłość a grzech cz2)

A wejrzawszy w siebie, rzekł: Iluż to najemników ojca mojego ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Wstanę i pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich. Wstał i poszedł do ojca swego. A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec, użalił się i pobiegłszy, rzucił mu się na szyję, i pocałował go” - Łk 15:17-20

Wyciągając esencję tego stwierdzenia, czytamy:

A wejrzawszy w siebie, rzekł: Wstanę i pójdę do ojca mego. Wstał [więc] i poszedł i dzięki temu doświadczył łaski

Przez ostatni miesiąc albo i dłużej byłem zawieszony między tymi 3 rzeczami, które prowadzą do uzdrowienia. Wejrzałem w siebie i wiedziałem, że potrzebuje zbawiciela, który mnie wyratuje z sytuacji, w której jestem oraz miałem w sercu pragnienie pójścia do niego i uczynienia czegoś, co przyniesie odmianę mojej nieszczęśliwej sytuacji. I tu zatrzymajmy się na chwilę.

Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie” - J 15:5

Powyższy werset jest bolesną prawdą, którą każdy nowo narodzony chrześcijan musi zaakceptować niezależnie od tego czy to się podoba jego starej grzesznej naturze, czy nie. Bez Boga nie mogę zrobić absolutnie NIC. W sensie nic dobrego choć w literalnym znaczeniu też byłoby to prawdą, bo bez Boga i jego daru życia dla mnie nie mógłbym oddychać, chodzić, myśleć.... po prostu nic.

Moje pragnienie „zrobienia czegoś” wynikało z chęci poprawy swojej sytuacji i było jak najbardziej Bożym i zdrowym odczuciem wskazującym, że mój stan nie jest jeszcze (Dzięki Bogu) depresją kliniczną, w którym znikłaby jakakolwiek chęć poprawy swojej sytuacji i prowadziłaby do szybkiej śmierci. Jako chrześcijanin pragnąłem jednak oprzeć to działanie o Chrystusa. Tzn. chciałem zrobić coś, co Bóg chciałby, abym zrobił w oparciu o zaufanie do niego i jego moc. Modliłem się o zmianę mojej sytuacji, a nawet o zmianę mojego nastawiania do niej (o siłę do wytrwania). Wszystko jednak spełzało na niczym z jednego prostego powodu: Zabrakło trzeciej części, którą zrobił syn marnotrawny przed dostąpieniem łaski uzdrawiania. Mianowicie zabrakło ZROBIENIA TEGO.

Przykład: Poniedziałkowy poranek. Dźwięk budzika wyrywa cię ze snu. W twoim umyśle pojawia się myśl „Czas iść do pracy”. Myślisz sobie, „ok zaraz wstanę”... i co ? I w końcu kiedyś trzeba przekuć myśl o wstaniu, w rzeczywistość o tym że naprawdę wstaję, w przeciwnym razie będziesz cały czas mieć w umyśle, że trzeba wstać, jednak w praktyce wciąż będziesz w łóżku i twoja sytuacja nie zmieni się.

To jest właśnie pułapka, w którą wpaść może wielu chrześcijan (np. Ja) Nie wystarczy się upamiętać i mieć świadomość tego, że się źle czyni. Nie wystarczy chcieć przestać źle czynić. Trzeba jeszcze zacząć tę chęć przekładać na konkretne działania. Zacząć próbować i działać.

Podporządkujcie się więc Bogu, przeciwstawcie się zaś diabłu, a ucieknie od was” - Jk 4:7

W alternatywie mamy tylko pozostawać w bierności i kłamstwie diabła o naszej słabości i beznadziejności. Biblia wyraźnie mówi, iż trwanie w takim stanie jest dużym błędem.

Wspominanie własnej niedoli i udręki to piołun i trucizna” - Lam 3:19
Zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie- Flp 3:13

Jeśli zaczniemy naśladować postawę Ap. Pawła i zaczniemy czynić cokolwiek w świadomości, że nic bez Boga nie możemy. On wykorzysta tę chęć i naszą wyznaną zależność od niego i wspomoże nas (Patrz post Pan ostoją moją)

A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują” - Rz 8:28a

Myślisz, że jesteś za słaby, aby wstać i iść? Ap. Paweł powiedział, iż twoja słabość jest twoją mocą! (2Kor 12:9) Wystarczy tylko wyznać, iż bez Boga nic nie zdziałasz, podjąć ten minimalny wysiłek w oparciu o Bożą moc płynącą z zależności i zaufania a wtedy zostanie już tylko obserwowanie jak jego obietnice spełniają się ku jego chwale. ALELUJA ✞

czwartek, 3 marca 2011

Czy jesteś jak motyl ?

Dzisiaj opowiem wam znalezioną w internecie historie:

"Jednego dnia, mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu; Człowiek usiadł i przyglądał się jak motyl przeciska swoje ciało przez ten malutki otwór. I wtedy motyl jakby się zatrzymał. Tak jakby zaszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił. Więc człowiek postanowił mu pomóc: wziął nożyczki i rozciął kokon. Motyl wyszedł dalej bez problemu. Miał za to wątłe ciało i bardzo pomarszczone skrzydła.
Człowiek kontynuował obserwacje, ponieważ spodziewał się, że w każdej chwili skrzydła motyle zaczną grubieć, powiększać się, dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć. Tak się nie stało! 
Motyl spędził resztę życia czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczony-mi skrzydłami. Do końca życia nie był w stanie latać. Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł. Motyl byłby w stanie latać, gdyby tylko pokonał opór kokonu.
Czasem walka to to, czego nam w życiu potrzeba. Gdyby Bóg pozwolił nam iść przez życie bez  jakichkolwiek problemów to mogłoby to z nas zrobić słabeuszy. Nie bylibyśmy wtedy tak silni jak moglibyśmy być walcząc i nie bylibyśmy zdolni do latania"

Gdy prosisz o siłę, nie dziw się, że Bóg daje ci w odpowiedzi sztangę. Gdy prosisz o odwagę On daje ci sytuację gdzie twój strach wyłania się. Gdy prosisz go o pracę on daje okazję która wymaga ryzyka itd.
Bóg nie jest maszynką do spełniania życzeń. On jest bardziej zainteresowany naszym wzrostem i wiecznymi konsekwencjami niż naszą aktualną sytuacją choć i ta też nie jest dla niego nieobojętna.

Jeśli więc przechodzisz trudny czas to podziękuj Bogu za to czego ta sytuacja cię uczy i co w tobie kształć. (Zobacz post Jak glina w piecu)

"Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków."- Jk 1:2-4